
Agata przyznała, że dzieci, chociaż w szkole uczyły się j. angielskiego, początkowo miały problem z przełamaniem się i komunikacją. - Podróż zdecydowanie im to ułatwiła. Mimo, że na początku krępowały się mówić w obcym języku, szybko łapały kontakt z innymi dziećmi, które często nie mówiły w ogóle po angielsku. Dzięki temu dzieciaki uczyły się od siebie języków, a dzisiaj po podróży do Ameryki Południowej, posługują się podstawowymi zwrotami po hiszpańsku. Janek na przykład bardzo szybko łapie języki i był z nas wszystkich najlepszy w targowaniu się czy odczytywaniu alfabetu chińskiego - opowiada.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Mimo przygód rodzicie zadbali o to, aby ich pociechy miały kontakt z kolegami z klasy. Iga rozmawiała z nimi przez Skype, Janek swobodnie kontaktuje się ze znajomymi za pomocą komunikatorów. Najmłodszy Tomek, choć zakochany w byciu podróżnikiem, najbardziej tęsknił za Polską i kolegami z przedszkola. - Jutro się z nimi spotkam i wszystko opowiem! Widziałem start rakiety na Florydzie i będę kiedyś ich konstruktorem - mówił z błyszczącymi oczami, jednocześnie konstruując z papieru samoloty i promy kosmiczne. Iga pokochała konie w Chile i z rąk nie wypuszcza książki o Neli, małej podróżniczce. Janek jako ulubione wskazuje Nową Zelandię ze względu na zieleń i niezwykłe zwierzęta. Cała piątka jednak tęskniła za rodzinnymi stronami, a ciepłe powitanie w kraju przez znajomych, sąsiadów i rodzinę było dla nich jednym z bardziej wzruszających momentów w podróży.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

W drodze można spodziewać się wszystkiego, także problemów zdrowotnych. Państwo Gramaccy, jako doświadczeni globtroterzy wcześniej zadbali o to, aby rodzinna wyprawa była bezpieczna. - Wykupiliśmy ubezpieczenie obejmujące cały świat i zabraliśmy sporą apteczkę ze sprawdzonymi lekami. Na szczęście w ciągu pół roku udało nam się uniknąć poważnych chorób czy kontuzji. Tak naprawdę jedną z niewielu niebezpiecznych sytuacji, po której zdecydowaliśmy się skonsultować z miejscowym lekarzem, był pobyt w Boliwii. Nic się nie stało, ale dzieciaki źle znosiły chorobę wysokościową, dlatego woleliśmy sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - wyjaśnia mama małych podróżników.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Rodzina przeżyła też trzęsienie ziemi w Chile, przy którym na szczęście nikt nie ucierpiał. Przez pewien czas byli też uwięzieni przez Indian w Cuzco - mieście nieopodal Machu Picchu - ponieważ rdzenni mieszkańcy zorganizowali kilkudniowy protest i zablokowali wszystkie drogi dojazdowe do miejscowości.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->