
Jak podkreślają rodzice cała podróż była dla dzieci nauką, ale nie pomijali programu nauczania, który otrzymali ze szkoły. - Dzieci miały ze sobą ćwiczenia, wszystkie podręczniki mieliśmy zeskanowane, dzieci zabrały kredki i inne przybory. Materiały szkolne zajęły nam 10 kg bagażu z około 80-90 kg całości - mówi Maciej Gramacki. - Świetnie było patrzeć, jak dzieci uczą się z podręczników o Murze Chińskim, albo o kontynentach i różnorodnej naturze na nich, w tym samym czasie widząc to wszystko na własne oczy i zachwycając się tymi cudami - dodaje mama gromadki, Agata.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Przygotowanie do wyprawy zajęło im ponad rok. Jak to możliwe, że udało się załatwić tyle wolnego w pracy? Maciej współpracuje z Parkiem Dzieje w Murowanej Goślinie, prowadzi własną firmę, a jego praca głównie skupia się na sezonie letnim. Agacie udało się uzyskać bezpłatny urlop w pracy.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Wielu się zastanawia, skąd wziąć środki na daleką podróż? Rodzina Gramackich wykazała się sprytem i gospodarnością. - Odkładaliśmy na wyprawę do dłuższego czasu. Dodatkowo sprzedaliśmy auto. Poza tym postanowiliśmy oszczędności z 500+ zainwestować właśnie w taką edukację dzieci, zamiast wydawać je na byle co. W Polsce nasze dzieci chodzą na dodatkowe zajęcia, w podróży ten koszt nam odchodzi, a ona sama kształci - podkreśla Maciej. - Tak naprawdę wydatkiem były głównie przeloty, bo na miejscu staraliśmy się podróżować w jak najprostszy sposób, np.: transportem publicznym, aby też poznać dane miejsce od kuchni, zobaczyć, jak żyją tam lokalni mieszkańcy - dodaje Agata.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Szukając noclegu korzystali z programu Workaway, który polega na tym, aby w zamian za gościnę u rodzin, pracować dla nich np.: pilnując dzieci, pomagając w ogrodzie czy wykonując drobne prace stolarskie. Dzieci zgodnie stwierdziły, że jednym z ciekawszych miejsc był pobyt na farmie z krowami. W czasie wyprawy spali też na Couchsurfingu albo u znajomych. Noclegi udawało się też załatwiać pocztą pantoflową - często polonie za granicą słysząc o ich wyprawie same proponowały gościnę. Dzięki temu spali w polskiej szkole w Rydze, u szefowej Związku Polaków w Chile, u polskiego misjonarza, ojca Adama Bartyzoła, także w Chile, czy u Peruwianki, która kiedyś studiowała w Polsce, zakochana w naszym kraju i postanowiła gościć wszystkich napotkanych Polaków.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->