
Na kuferek. Oszuści zaczepiają starszych najczęściej na ulicy. Mówią łamaną polszczyzną, że mieli wypadek i potrzebują pieniędzy na odholowanie auta albo opłacenie pobytu bliskiej im osoby w szpitalu. Tłumaczą, że nie mają złotówek a jedynie dolary (zwykle podają duże sumy), nawet je pokazują. Proszą o pożyczkę, a "kuferek" z dolarami zostawiają jako "zastaw". Gdy się nie pojawiają, starsze osoby otwierają "kuferek" - wtedy okazuje się, że torba jest pusta.

One penny. Do oszustw dochodzi zwykle w centrach miast, w pobliżu banków. Jeden mężczyzna zaczepia starszych ludzi. Łamaną polszczyzną mówi, że może sprzedać po okazyjnej cenie złote monety. Gdy kupujący się waha podchodzi drugi oszust. Twierdzi, że wraca z lombardu, w którym powiedziano mu, że jeśli sprzeda złote monety, dostanie mnóstwo pieniędzy. To zwykle przekonuje kupującego. Wypłaca pieniądze (albo wydaje te, które przed chwilą wybrał z banku) i kupuje nic nie warte monety.

Na montera lub pracownika administracji. Oszuści pukają do drzwi, przedstawiają się jako pracownicy administracji. Informują o awarii, nadpłaconym rachunku, konieczności wymierzenia okien itp. Jeden z oszustów zajmuje domowników (prosi, by pokazać dokumenty, czy odkręcić wodę), drugi szuka kosztowności. Przeszukuje miejsca, w których starsze osoby często trzymają oszczędności: półkę w szafie, na której jest pościel, czy ręczniki; szkatułki; puszki po kawie. Podobne "legendy" to: na montera, gazownika, hydraulika, pracownika służby zdrowia, ZUS-u itp.

Na szklankę wody. Do drzwi mieszkania dzwoni najczęściej kobieta. Przeprasza, że przeszkadza, mówi po co przyszła do bloku czy kamienicy (przyszłam do pani sąsiadki, ale jej nie ma). Wmawia domownikom, że się źle poczuła, prosi o szklankę wody. Gdy domownik idzie do kuchni, gość (lub wspólnicy) plądrują mieszkanie. Czasami oszuści wmawiają domownikom, że chcą zostawić kartkę dla nieobecnej w domu sąsiadki.