
7. „Lady Bird”, reż Greta Gerwig, USA
Nominowanym do Oscara filmem Gerwig wpisała się w przeżywający ostatnio renesans nurt „high school movie”. Znajdziemy w nim: kochających, a zarazem irytujących rodziców, superprzystojnego chłopaka, najlepszą przyjaciółkę i fajnych nauczycieli. Znajdziemy też pierwsze miłości, rozczarowania i szalone plany na dorosłe życie. Z tych dobrze znanych elementów, Gerwig montuje jednak całkiem nową układankę, która zaskakuje widza energią i niestereotypowym podejściem do wizerunku nastolatków. Do interesującej fabuły twórcy dodają też nostalgiczny bonus w postaci wizualnej i muzycznej wycieczki w lata 90.

6. „Twarz”, reż. Małgorzata Szumowska, Polska
Na Zachodzie chwalona (Srebrny Niedźwiedź na Berlinale), w Polsce odsądzona od czci i wiary. „Twarz” Szumowskiej rodzimi krytycy określali jako narysowaną grubą kreską satyrę na polską prowincję, na której reżyserka najwyraźniej nigdy nie była (bo gdyby była, to pewnie wiedziałaby, że nie występują na niej zjawiska takie jak: dewocja czy hipokryzja). Tymczasem Szumowska wszystkie te bolączki wyłapała z uwagą i umiejętnie wplotła w historię chłopaka, który traci tytułową twarz w wypadku, podczas budowy gigantycznej figury Chrystusa. Ten groteskowy, choć nie przekraczający dobrego smaku film, wiele mówi nie tylko o polskiej wsi, ale o naszej mentalności w ogóle. A dyskusja, która się wokół niego rozpętała, stała się do tej opowieści mimowolnym epilogiem.

5. „Niemiłość”, reż. Andriej Zwiagincew, Belgia, Francja, Niemcy, Rosja
Tam, gdzie w hollywoodzkich filmach zwykle następuje „happy end”, Zwiagincew zdaje się dopiero zaczynać opowieść. U niego źli ludzie nie przechodzą duchowej przemiany, okrucieństwo nie słabnie pod wpływem cudzego cierpienia, a „być dobrym” znaczy tyle co „być frajerem”. Opowiedziana w „Niemiłości” historia rozwodzących się małżonków, z których żadne nie ma ochoty zaopiekować się synem, jest jednym z najboleśniejszych i najbardziej poruszających obrazów rodziny w kinie ostatnich lat. Dość przypomnieć, że tytuł był nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny.

4. „Dogman”, reż. Matteo Garrone, Francja, Włochy
„Ile jesteś w stanie znieść”? - pyta w swoim filmie Matteo Garrone. Jego bohater - rewelacyjny naturszczyk Marcello Fonte - przeżył już niemało. Zakochany po uszy w czworonogach prowadzi salon piękności dla psów. W pracy odwiedza go córeczka, czasem wpada żona, po południu Macello je obiad z przyjaciółmi, wieczorami gra z nimi w piłkę. Jest sielsko. Idyllę zaburza jednak lokalny zakapior, który najpierw wciąga mężczyznę w swoje szemrane interesy, a potem, gdy trzeba ponieść konsekwencje, odwraca się do niego plecami. Marcello znosi to wiernie (tytułowego „dogmana” czyli człowieka - psa, można potraktować nie tylko jako aluzję do profesji, ale i charakteru głównego bohatera), ale tylko do czasu. Tę opowieść o zemście, winie, karze, ale też potrzebie przyjaźni Garrone hojnie doprawia absurdalnym humorem. To połączenie sprawia, że film choć mądry, ogląda się lekko jak komediowe widowisko.