
W budynku tym znajdował się telefon i często wieczorami chodziło się tam zadzwonić lub odebrać połączenie - wspomina łodzianin. - Pewnego wieczoru ja też poszedłem tam porozmawiać. W budynku na pewno oprócz mnie nie było już nikogo, a jednak na korytarzu usłyszałem jakieś kroki. Zbliżały się i w końcu podczas rozmowy zobaczyłem, że zaczęła się ruszać klamka - opowiada. Łodzianin poczuł, jak wszystkie włosy stają mu dęba. - Na szczęście nic więcej się nie stało. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby te drzwi się otworzyły - wspomina łodzianin.
To jednak nic w porównaniu z tym, co przydarzyło się jednemu z podoficerów. - Siedział w tym budynku w toalecie, gdy usłyszał jakieś hałasy. Gdy wyszedł na korytarz, zobaczył mężczyznę w ciemnym, jakby skórzanym płaszczu. Przypominał niemieckiego oficera. Postać szybko zniknęła - relacjonuje były żołnierz.
Najstraszniejsze miejsca w Polsce. Strach się tam zapuścić po zmroku

Straszy też w innych miejscach regionu. Mieszkaniec jednej ze wsi pod Opocznem wybrał się w Dzień Zaduszny na cmentarz w Drzewicy. Chciał zapalić świeczkę na grobach bliskich. W dzień po Wszystkich Świętych na cmentarzu panował już spokój i mężczyzna był przekonany, że jest zupełnie sam. Jednak w alejce zobaczył ubraną na czarno kobietę. Zgodnie z wiejskim zwyczajem chciał jej powiedzieć „dzień dobry”. Ale gdy odwrócił się w jej stronę, postać zaczęła... uciekać. Mocno go to zdziwiło, więc próbował ją dogonić. Niestety, postać zniknęła za rogiem i jakby rozpłynęła się w powietrzu. Mężczyzna spędził trochę czasu przy grobie i wyszedł z nekropolii. Przy drodze spotkał mężczyznę, pracującego w polu. Spytał, czy przed nim ktoś wychodził z cmentarza.- Nie, widziałem tylko pana - odpowiedział rolnik.
"Dom zły" w Pąchach koło Nowego Tomyśla - to tutaj Józef Pluta zamordował cztery osoby. Zobacz, jak teraz wygląda miejsce masakry

Sporo strachu najadł się też łodzianin, który przechodził obok cmentarza w sąsiednich Radzicach. W dawnych latach często jeździł tam do rodziny. - Wychodziłem wtedy często na pierwszy poranny pociąg do Tomaszowa. Trasa wiodła koło cmentarza, a zimą było wtedy ciemno - opowiada. - Pewnego razu zobaczyłem, jak zupełnie same otwierają się cmentarne drzwi. Popędziłem przez zaspy i nigdy tak wcześnie nie byłem na stacji - wspomina.
Ale i w innych miejscach kraju bywa strasznie. Jedna z tras wiodących z Lublina prowadzi przez ciemny las. Kierowcy bardzo nie lubią tego miejsca, przy drodze pojawia się ponoć widmo kobiety z dzieckiem. Legenda głosi, że jest to młoda Żydówka, którą w czasie wojny chłopi przywiązali w tym lesie razem z maluchem i zostawili, aż oboje zmarli. Od tej pory kobieta pokazuje się przy drodze. Na dodatek trudno się od niej uwolnić, bo choć samochód jedzie, kobietę wciąż widać za oknem.
Zagadka zaginionej rodziny Bogdańskich. 5 osób przepadło bez śladu!

Pani Małgorzata z Łodzi spotkała ducha w sanatorium w Połczynie-Zdroju. Sanatorium mieściło się w ponurym, niemieckim gmaszysku z czerwonej cegły. - Pewnego wieczora długo nie mogłam zasnąć. Nagle poczułam, że ogarnia mnie przeraźliwe zimno, a nad łóżkiem ktoś stanął. W myślach kazałam mu odejść i ciepło wróciło - opowiada łodzianka. Następnego dnia poszła do recepcjonistki, by sprawdzić, czy nie był to sen. - Spytałam jej, czy goście nie skarżyli się na dziwne zjawiska. Zbyła mnie jakimś uspokajającym słowem, ale po jej spojrzeniu widziałam, że nie mówiłam o tym pierwsza...
Niektóre zjawiska nadprzyrodzone związane są nie z miejscem, ale osobami. Wiele osób wierzy, że to zmarli bliscy po śmierci dają im znaki, by pomóc lub dodać otuchy. Przekonany jest o tym pan Jerzy, łodzianin. - Któregoś roku w wieczór przed dniem Wszystkich Świętych poszedłem do pubu i wypiłem o jedno piwo za dużo - przyznaje łodzianin. Następnego dnia trudno mu było zebrać się na cmentarz. A miał odwiedzić grób mamy.
Morderstwo w kamienicy przy Wólczańskiej w Łodzi. Poćwiartowane ciało w walizce na torach.