W Podborsku, w lesie, w sąsiedztwie Zakładu Karnego, można zauważyć zarys bunkrów. Kiedyś, jako ściśle tajne, nie były zaznaczone na mapach. Do dziś ich historia nie jest do końca jasna. Najpewniej w 1967 r. obiekty przejęli Rosjanie. Zajmowali je do końca lat 80. i przechowywali tu broń atomową. Takich miejsc były setki, ale „3001”, jako jedyny, zachował się w bardzo dobrym stanie. Zapomniany, odkryty został na nowo. Kilka lat temu, decyzją Służby Więziennej, został przekazany w administrację miłośnikom historii. Do października ub. roku zarządzali nim członkowie Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii i Tajemnic. Wtedy to kołobrzeski starosta uznał, że kilkadziesiąt kilometrów to nie przeszkoda, by bunkry stały się oddziałem Muzeum Oręża Polskiego. I zostały. Miały się stać perłą turystyczną.
- Mamy już przygotowaną koncepcję funkcjonowania obiektu. Wykonany jest podział geodezyjny działki z terenów Lasów Państwowych. Musi się on uprawomocnić, a później wystąpimy o odlesienie tego odcinka - informuje Tomasz Tamborski, starosta kołobrzeski. Odlesienie jest niezbędne, by postawić przy bunkrach budynek z kasą biletową, zbudować parking. - Następnym krokiem będzie wystąpienie o warunki dotyczące przyłączy wodociągowych, kanalizacji. Ogrodzimy też teren.
Kiedy? Starosta nie może wskazać konkretnego terminu. - Ale dla grup zorganizowanych wstęp, po wcześniejszym uzgodnieniu, jest dostępny. Nawet dziś - zapewnił.
Zaskoczeniem być to nie powinno. Stowarzyszenie, które obiekt odnowiło, udostępniało go dla zwiedzających kilka lat temu, organizowało też wiele imprez. Sprawdziliśmy zapewnienie starosty - zadzwoniliśmy do Muzeum Oręża Polskiego z prośbą o udostępnienie obiektu dla grupy zwiedzających. - Proszę dzwonić najwcześniej pod koniec czerwca. Nie znamy cen biletów, nie wiemy, jak wygląda kwestia dojazdu - brzmiała odpowiedź.
A czy miłośnicy historii mogą oprowadzać chętnych? - Niestety, nie mamy już dostępu do obiektu - mówi Krzysztof Ferster, szef ZSMHiT. Nie kryje rozżalenia. - Przez kilka lat, ciężką pracą, mocno zapisaliśmy się na kartach historii bunkrów. Remontowaliśmy, udostępniliśmy je, a teraz nie mamy do nich dostępu. Kłódki zostały zmienione i nawet nie mamy dojścia do naszych rzeczy, eksponatów z wystaw. Chcemy nadal, woluntarystycznie pracować przy przywracaniu tych skarbów, ale nie mamy możliwości. Rozumiem, że starosta chce je z pompą otworzyć, powiedzieć światu - zobaczcie, co odkryłem. Może przypiąć sobie do piersi nawet medal wielkości patelni. Mnie to nie interesuje. Dla mnie ważne jest, by władze z nami rozmawiały i nie pomijały nas przy planowaniu przyszłości obiektu. A tak teraz się dzieje. Ostatnie miesiące? W bunkrze zmieniło się tyle, że pojawił się grzyb na ścianach, bo nie było wentylacji.
Starosta przekonuje, że jest otwarty na współpracę. A kłódki? - Od momentu, w którym bunkry przejęło starostwo, jest to już muzeum i nie wyobrażam siebie sytuacji, żeby ktoś nieupoważniony miał do niego dostęp. Podobnie, jak do innych oddziałów muzeum. Przecież my za to odpowiadamy - wyjaśnia. - Wstęp będzie nieograniczony, ale po uzgodnieniu go z nami - dodał.
Turystyka: