Ostatnie godziny życia i śmierć Jezusa. Czy medycyna mogłaby dziś ukoić ból Chrystusa?

Danuta Pawlicka
Jezus był bity, poniewierany, upokorzony i opuszczony, zdradzony, udręczony bólem ciała i duszy... Od starożytności do dzisiaj specjaliści medycyny zastanawiają się nad ukrzyżowaniem Jezusa. Próbują dociec, co ostatecznie spowodowało Jego śmierć. Dzisiaj są już w stanie postawić prawdopodobną diagnozę i naukowo wytłumaczyć krwawy pot Jezusa. Czy dojmujący, ekstremalny ból, jaki musiał znosić podczas drogi krzyżowej i ukrzyżowania, mogliby opanować współcześni lekarze?

Najpierw bili Go Hebrajczycy. Potem znęcali się nad Nim rzymscy żołnierze, uważani za wyjątkowo okrutnych oprawców. Wiedzieli, jak sporządzić bicz, aby zadawał krwawe, bolesne rany. Na końcu skórzanych pasków mocowali ołowiane kulki, bądź ostre baranie kostki. Pierwsze uderzenia, które spadały na plecy i barki Jezusa, cięły tylko skórę. Następne wrzynały się już głęboko w ciało i przecinały naczynia krwionośne, a możliwe, że odsłaniały, jak niektórzy sądzą, nawet kości.

Według Ellen Gould White, biografki Jezusa, to krwawe biczowanie powodowało na przemian wymioty, wstrząsy i omdlenia. Wielu ukrzyżowanych po prostu nie przeżywało tych tortur. Jezus przeżył, ale jego ciało i twarz pokryte były otwartymi ranami, z których sączyła się krew.

Ekstremalny stres
A potem odzianemu w purpurę Jezusowi żołnierze włożyli na głowę koronę cierniową. Upleciona z miejscowych krzewów o kolcach długich na kilka centymetrów została mocno, ze złością, wciśnięta na Jego skronie. Teraz rozpoczęło się kolejne bicie i poszturchiwanie, które dosięgało głowy, a więc ostre kolce wbijały się jeszcze głębiej. Do czego można porównać ból przeszywający dobrze unerwioną skórę głowy? Przypomina rażenie prądem? Fizjolodzy wyliczają, że to miejsce, które jest również dobrze ukrwione, na jednym centymetrze kwadratowym posiada aż 140 punktów wrażliwych na ból.

Pamiętajmy, że Jezus był już bardzo wycieńczony. Nie jadł przez wiele godzin, a przede wszystkim był spragniony - nie pił w upale przy postępującym odwodnieniu organizmu i upływie krwi. Miał za sobą ciężką, bezsenną noc w ogrodzie oliwnym. Opuszczony i zdradzony, staczający duchową walkę z samym sobą, targany niepokojem modlił się i płakał. Bał się śmierci. Z relacji świadków dowiadujemy się o krwawym pocie, jaki właśnie wtedy pojawił się na Jego ciele.

Pisze o nim ewangelista Łukasz, który sam był lekarzem. Czym jest ów tajemniczy pot o tak niezwykłym zabarwieniu? Może go wywołać ból fizyczny bądź lęk psychiczny przekraczający wytrzymałość człowieka. Wtedy pękają drobne naczynka krwionośne znajdujące się w skórze. Tak było w przypadku Jezusa, którego obezwładnił stres. Dr Frederick Zugibe, amerykański patomorfolog, lekarz sądowy, spotykający się z krwawym potem w swojej praktyce, twierdzi, że najczęściej się pojawia (w medycynie nazywany hematidrosis), gdy człowieka ogarnia strach przed mającą nastąpić śmiercią.

Ale te dramatyczne przeżycia okazały się dopiero wstępem do kolejnego etapu udręki - publicznego opluwania i szyderstw. Co dla fizycznie wyczerpanego organizmu oznacza silny stres paraliżujący umysł?
- Cały złożony ciąg zdarzeń związany z ukrzyżowaniem prowadził do rozwinięcia wielonarządowej dysfunkcji. Do wstrząsu, w którym ciało wymknęło się spod kontroli mechanizmom regulacyjnym, które w warunkach prawidłowych subtelnie sprawują wielowymiarową, inteligentną kontrolę - tłumaczy dr med. Szczepan Cofta, specjalista pulmonolog, naczelny lekarz Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu.

Doktor Cofta dodaje, że gdy zawodzą mechanizmy kompensacyjne (procesy, których celem jest wyrównanie stanów patologicznych - przyp. red.), wtedy pojawia się widmo śmierci. Dr Jadwiga Migaszewska-Majewicz, poznańska psycholog kliniczna wie, jakie mogą być skutki, gdy cierpienie psychiczne przekracza ból wywołany przez urazy fizyczne.

- Znałam młodą, zdrową kobietę, która uległa niegroźnemu wypadkowi. Złamała tylko rękę, badania nie wykazały żadnych innych uszkodzeń, ale jej lęk był tak wielki, że zmarła - wspomina.

A Jezus w stanie udręczenia duszy i ciała musiał nieść belkę ważącą zwykle od 35 do 55 kg, którą przywiązano Mu do ramion. Miał do przejścia niewiele, około 650 metrów, ale nawet tyle okazało się ponad Jego siły. Był przecież na skraju wyczerpania, bliski agonii.

Dopełniła się Golgota
Spójrzmy teraz na przegub naszej dłoni. Poniżej, należy odliczyć jakieś 2-3 cm, znajduje się punkt, który wybierano na przybicie rąk do belki. Tak właśnie postąpili rzymscy żołnierze z Jezusem. Byli specjalnie wyszkoleni do tego zadania. Współcześni badacze obliczyli, że gwóźdź przechodził przez tzw. szczelinę Destota, nie wywołując przy tym krwawienia, które mogłoby skrócić męczarnię, ale powodował niewyobrażalny ból.

Wspomniany już Amerykanin, dr Frederick Zugibe opisuje, iż przebicie gwoździem tego miejsca i znajdujących się tam nerwów, wywołuje do tego stopnia intensywny ból, iż nawet morfina nie byłaby w stanie go uśmierzyć. Tak był paraliżujący i ostry, palący niby żywy ogień, świdrujący i przemieszczający się aż do rdzenia kręgowego. Czy można go porównać do cieśni nadgarstka, o czym opowiadają współcześni pacjenci cierpiący na tę dolegliwość?

- Unerwienie miejsc nadgarstka przybijanych do krzyż powodowało na pewno szczególnie dotkliwe, ekstremalne dolegliwości. Typowy zespół cieśni nadgarstka rozwija się stopniowo i powoli. W tym przypadku dochodził element przeszywającego doznania, doznania krytycznie granicznego - tłumaczy dr Szczepan Cofta.

Amerykański badacz wylicza, jakie cierpienia musiały znosić ofiary krzyża, a więc i Jezus: zawroty głowy, skurcze, gorączkę, nieustanny ból nasilający się przy każdym najmniejszym poruszeniu ciała, pragnienie, wstyd (obnażeni i wystawieni na widok publiczny), udrękę wywołaną oczekiwaniem na przyszłe, jeszcze gorsze wydarzenia. W tych okolicznościach tylko utrata przytomności przynosiła ulgę.

- Rzeczywiście w takich sytuacjach tylko utrata przytomności jest wybawieniem, kładzie kres cierpieniu ponad siły. W opiece paliatywnej możemy w takich ekstremalnych doznaniach pomóc, ofiarowując pacjentowi sedację (rodzaj znieczulenia układu nerwowego - przyp. red.), która - jako środek ostateczny - zadaje kres bólowi - mówi poznański specjalista.
Według niego nasza cywilizacja coraz lepiej radzi sobie z opanowaniem bólu. Nawet jeżeli pacjent znajduje się w obliczu zaawansowanej choroby nowotworowej, albo w sytuacji skrajnej niewydolności któregoś z narządów, czy niewydolności wielonarządowej, kompetentny lekarz wie, jak skutecznie pomóc. Jeśli jest inaczej, twierdzi dr Cofta, zazwyczaj mamy do czynienia z jakimś zaniechaniem.

Na krzyżu cierpiała każda komórka ciała. Rozciągnięte ramiona i przybite do poprzecznej belki, a dodatkowo obciążone ciężarem ciała "poszerzały szpary stawów, powodując bolesne rozciągnięcie stawów i ścięgien" (nadzieja.pl - Serwis Chrześcijański). A specjalne wsparcie na pośladki ukrzyżowanego nie miało na celu ulżenie w cierpieniu, lecz właśnie wydłużenie agonii.

Symfonia bólu
Amerykański patomorfolog uważa, że pozycja ciała na krzyżu nie była przypadkowa, ponieważ chodziło również o to, aby ukrzyżowanym utrudnić oddychanie. Każdy więc haust powietrza okupiony był bólem. Wielu specjalistów zgadza się, że rzeczywiście najwięcej cierpienia Jezusowi sprawiało oddychanie podczas ukrzyżowania. Pionowa pozycja ciała na krzyżu powoduje, jak wyjaśniają fizjolodzy, stały nacisk ułatwiający wdech, ale utrudniający czy wręcz uniemożliwiający wydech. Jeden z badaczy nazwał cały zespół bólowy wynikający z ukrzyżowania "symfonią bólu"; nawet leciutki powiew omiatający skórę sprawiał, że ukrzyżowany reagował głośnym jękiem.

Nie zapominajmy, że utrata krwi, której nikt przecież nie próbował zatamować, doprowadziła do odwodnienia i zaprzestania pracy nerek. Pogłębiało się pragnienie Skazańca, które nie złagodziła gąbka nasączona octem. Dociekania medyczne potwierdzają, że na takim etapie bliskim śmierci ukrzyżowani mieli ogromne trudności z mówieniem. Jezus także z trudem formułował krótkie, proste zdania.

Skąd więc miał siłę, gdy zawołał "Eloi, Eloi, lama sabachthani? (Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?)? James Thompson wierzy, że przeżycia psychiczne miały dominujące znaczenie i tak silną moc, że doprowadziły do pęknięcia serca. Według niego przemawia za tym to, co się wydarzyło po przebiciu boku Jezusa przez rzymskich żołnierzy. Razem z krwią wypłynęła wtedy woda (wysięk do jamy osierdziowej i jam opłucnych). Dowodzi to nie tylko śmierci Jezusa, ale właśnie pęknięcia mięśnia sercowego, czemu zawsze towarzyszy okrzyk konającego na skutek nagłego bólu w tylnej okolicy mostka. Wytłu-maczenie o tyle przekonywujące, że żadne ludzkie serce nie wytrzymałoby tak nawarstwionego, przytłaczającego bólu, utraty krwi i traumatycznego, ekstremalnego stresu.

Ale nie do końca zgadza się z tym prof. Samuel Houghton, fizjolog, który jest zdania, iż do śmierci Jezusa doprowadził cały ciąg zdarzeń związanych z ukrzyżowaniem, a pęknięcie mięśnia sercowego było jedynie skutkiem.
A może, jak dowodzą niektórzy, nie serce, a płuco było pierwszym organem, który nie wytrzymał coraz większego przygniatającego ciężaru opadającego, umierającego ciała Jezusa?

- Gdy wspominamy śmierć Chrystusa i ogarniamy szczegóły Jego męki, samo narzuca się przekonanie, że intensywność dolegliwości fizycznych była bliska ekstremum - mówi dr Szczepan Cofta. - Że zasadniczo trudno wyobrazić sobie większą udrękę w jakiejkolwiek z ludzkich sytuacji zdrowotnych. Dla mnie osobiście to ekstremum Męki jest jednym z ważnych dowodów bliskości, jaką Syn Boży mógł ofiarować człowiekowi. Zanurzył się w najgorszej wyobrażalnej sytuacji cierpienia. W takiej sytuacji nawet w największej opresji żaden cierpiący człowiek nie powinien się czuć niezrozumiany, opuszczony.

Czy Jezus mógł przeżyć ukrzyżowanie? Medycy i archeolodzy zaprzeczają takim dywagacjom. Do nich należy dr med. William Edwards, który analizował taką możliwość i o końcowych wnioskach napisał w medycznym piśmie Journal of the American Medical Association. Według niego dowody historyczne i medyczne w świetle obecnych badań są niepodważalne. Jezus już nie żył, gdy przebito Mu bok.

PS.
Korzystałam z materiałów Serwisu Chrześcijańskiego, Witryny Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych, Przewodnika Katolickiego, How did Jesus die? Christian Answers.Net

Jezus zmarł w piątek
Według ewangelii Mateusza Jezus umierał na krzyżu podczas trzęsienia ziemi. Badacze zajmujący się aktywnością sejsmiczną w tym czasie, ustalili, że Jezus zmarł w piątek 3 kwietnia 33 roku naszej ery. Według naukowców za najbardziej prawdopodobną należy przyjąć godzinę 3.00 (15.00) po południu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 25

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

e
elipsa
Ciekawe czy ksiądz Sowa "i przyjaciele z PO" też czytywali szczegóły męki Pana? Albo bezduszni okrutni kapłani pedofile i analseksualiści? Większość z was hipokryci jedni codziennie stoi z włócznią pod krzyżem natomiast nikomu nie spieszy się aby zawisnąć na nim.
g
grzesznik
doprawdy niesamowite jestem pod wstrzasajacym wrazeniem bol a wlasciwie szczyt bolu decydowal o dalszym ciagu pekniete serce to rzeczywiscie owoc ktorego szatan nie moze nasladowac bo tak nie cierpial no i wogole nie cierpial a czlowiek zadajacy cierpienie tez po ludzku jest potepiony gdyby nie ofiarowanie meki i bolesci za czlowieka ktory dzieki temu poteznemu cierpieniu otrzymal malenkie dobro
W
Wierzacy
Ja rozumiem że każdy chciałby mieć swobodę, jak i każdy ma trochę wyobraźni, ale to nie oznacza że Jezus od razu nie istnieje i możecie być bez wiary. Człowiek bez wiary, Wiary w boga, to jak człowiek bez jedzenia i picia. Uświadomcie sobie to że i tak kiedyś się przekonacie że bóg istnieje, tak samo piekło, niebo, aniołowie itd. w niektórych krajach ludzie przez wiarę umierają, jeden drugiego zabija, ci umierający są zabijani głównie przez takich Ateistów, którzy Chcą się pozbyć "Kłopotu" który stanie im w drodze do głupoty.

Do ateistów: Macie jeszcze dużo czasu do przemyślenia i powrotu do wiary... im szybciej tym większa szansa na to że będziecie jeszcze w życiu dobrymi ludźmi. To samo mówię do pana "fefe" który w komentarzu nr 3 nawet nie wie Kto to jest Jezus, a teraz czyja to wina? Rodziców Ateistów którzy dają zły przykład dziecku które i tak ma gdzieś z 10 lat jak widać po tym co pisze, możliwe też że w domu u niego jest melina, bo w normalnej rodzinie nie uczą dzieci przeklinać.
W
Wierzacy
Na prawdę żal mi ciebie, i tego co w tej chwili robisz, Gdybyś był katolikiem, na pewno byłbyś szczęśliwszy w swoim życiu, jak i byś miał więcej rozumu w głowie.
T
Ten Kto Odpowiada
Ty też nie istniejesz, więc przymknij dziób Ateisto.
W
Wierzacy
Nienawidzę Ateistów takich jak ty, gdybyś coś takiego napisał/powiedział w średniowieczu, to spalili by cię na stosie. Ja jestem Wierzącym i się tego nie wstydzę, i nie toleruję Ateistów, każdy człowiek musi mieć jakąś wiarę, człowiek bez wiary, jak człowiek bez jedzenia. Nie ważne jaką, czy katolicką, czy muzułmańską, obie i tak mają dużo wspólnego, Ale gdy jesteś w Polsce powinieneś być katolikiem, Jak cały nasz kraj.
c
cek
skoro nie potrafi już współodczuwać, gardzi cierpieniem, upokorzeniem innych, potwornym bólem. Jeżeli nie wierzysz spróbuj współczuć , to potrafi nawet pies....
Nie wiem, czy człowieka który pisze w ten sposób nawet w stosunku do historii , która według niego nie miała miejsca , można zrozumieć jako człowieka. To że ktoś uważa ,że posługuje się językiem, uważa że myśli bo jest w stanie obrzucić błotem czyni go człowiekiem?
Czy bycie czymś znacznie gorszym od zwierzęcia nadal jest człowieczeństwem. Żal , po prostu, smutek, żal bo tak mało serca tak wiele żółci i nienawiści. Spokojne przyjmowanie takiego plucia i obelg.... On jednak musiał być i trwać w drodze , aż do końca wszystkich dni...
Boskie posłuszeństwo. I poza tym, nie obrażaj prawdziwych muzułman Oni uważają Go mimo wszystko za proroka....
p
p
a Ty to się chociaż poprawnie po polsku naucz pisać panie wykształcony, stworzony przez ewolucję.... piszę się "mózgu" przez "ó" a nie przez "u"
r
roi
Fantazja cię ponosi!
f
fd
Legendarny Jezus na krzyżu - bez bólu, cierpienia to tak absurd jak żołnierz - pacyfista albo to tak jak by chronić prostytutkę przed seksem
T
Tomasz
Jezus przedstawiony w artykule jw. nigdy nie istniał.
b
bft5
Jeba ć chrześcijan, dobrze wam tak, gińcie K**wy !!! Hallack Hakhbar !!!
f
fefe
Ale co wy pier**licie !!! Jaki Jezus? K**** !!!! Jesteście głupsi niż w średniowieczu !!! Wasze wierzenia ubliżają ludzkiej rasie i ewolucji !!! Uzyjcie muzgu barany !!! Jaki jezus K**** !!!
t
tej
Jezus niósł belkę(ksylon),która potem została przez żołnierzy rzymskich wbita pionowo w podłoże,czyli stała się palem(stauros).
Grecka Septuaginta zawiera np.w tekście księgi Ezdrasza 6:11 wyraz ksylon ,co oznacza belkę na której miał zawisnąć człowiek łamiący prawo.To samo znaczenie ma on w księdze Dziejów Apostolskich 5:30 i 10:39.
Natomiast nie ma mowy tam o krzyżu,którego kształt wywodzi się ze starożytnej Chaldei,gdzie był symbolem pogańskiego boga Tammuza.
G
Gość
Giną z rąk brutalnych oprawców w Iraku, Sudanie, Syrii, Jemenie, Korei Północnej i wielu innych państwach świata. Padają ofiarą fałszywych oskarżeń, są paleni żywcem w nigeryjskich kościołach, w Korei Północnej za wiarę trafiają do obozów pracy. Chrześcijanie – najbardziej tępiona grupa religijna świata.

Na 100 osób prześladowanych z powodów religijnych aż 75 to chrześcijanie. – Wedle naszych szacunków, co ósma osoba wyznająca Chrystusa mieszka w kraju objętym prześladowaniami. Zatem jest to 250 mln ludzi na dwa miliardy chrześcijan. Sytuacja jest bardzo poważna. Najgorzej jest w państwach islamskich, w których prześladowania bardzo się zintensyfikowały –pastor Maciej Wilkosz, prezes stowarzyszenia Głos Prześladowanych Chrześcijan.

Na czele listy najbrutalniejszych wobec chrześcijan państw niezmiennie od 11 lat znajduje się Korea Północna. Jednak w skali świata to w krajach muzułmańskich żyje najwięcej prześladowanych wyznawców Chrystusa.

Na 50 państw z listy Open Doors (organizacji monitorującej prześladowania chrześcijan), na której figurują kraje najbardziej wrogie wobec chrześcijan, aż 40 to kraje islamskie.

– Nie możemy więc mówić tu o jakimś przypadku i incydencie. Nie są to zwykłe pogromy motłochu. Islamizm postępuje i to w wydaniu ekstremalnym. Postępuje także arabizacja oraz wyniszczanie mniejszości chrześcijańskich zamieszkujących państwa muzułmańskie. W związku z tym zastanawiamy się, czy nie poszerzyć listy prześladowców z 50 do 60 krajów – powiedział Tomasz Korczyński z Open Doors.

- W Korei Północnej chrześcijanie ukrywają się przed władzą. Tam jest odpowiedzialność zbiorowa, do drugiego i trzeciego pokolenia. Ludzie są wsadzani do więzienia, a dzieci wysyłane do obozów pracy. Napuszczani są na siebie sąsiedzi, ponieważ gdy ktoś nie doniesie, to sam może być skierowany do takiego obozu pracy – mówi ks. Waldemar Cisło, dyrektor polskiej sekcji Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Jak dodaje pastor Maciej Wilkosz, prezes stowarzyszenia Głos Prześladowanych Chrześcijan: – Minister Sikorski powiedział kiedyś, że Polska walczy o prawa chrześcijan na świecie. Niemniej jednak trzeba zauważyć, iż za słownymi deklaracjami padającymi od czasu do czasu, gdy dochodzi naprawdę do czegoś ekstremalnego, nie idą czyny - uważa duchowny.

Jak tłumaczy ks. Cisło "tam, gdzie są zabijani za wiarę w Chrystusa, tam jest zupełna jedność wszystkich chrześcijan".
Wróć na i.pl Portal i.pl