
W czwartek Legia Warszawa awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Europy po zwycięstwie 2:0 nad Dritą Gnjilane. Debiut Czesława Michniewicza w roli trenera stołecznej drużyny wypadł nieźle. Nie ma co się jednak oszukiwać, rywale nie byli drużyną nawet ze średniej półki. Oto pięć najważniejszych wniosków po tym spotkaniu.
Uruchom i przeglądaj galerię klikając "NASTĘPNE", strzałką w prawo na klawiaturze lub gestem na ekranie smartfonu

Efekt nowej miotły?
Po trzech dniach pracy Czesława Michniewicza z drużyną trudno było spodziewać się na boisku nie wiadomo czego. Nowy trener dokonał jednak pięciu zmian w stosunku do meczu z Górnikiem, a zespół zaprezentował się pozytywnie. Zamiast długich podań w stronę Pekharta i Kante Legia w końcu próbowała grać piłką w ataku pozycyjnym. Wychodziło to jednak z różnym skutkiem.

Rywale z hobby ligi
Nie umniejszając wygranej Legii trzeba podkreślić, że Drita była skazywana na porażkę. Trener gości przyznał po meczu, że już awans do III rundy el. Ligi Europy stanowił największy sukces w historii kosowskiej piłki. Rywale zagrali z bałkańskim charakterem, ale sami nie wierzyli chyba w zwycięstwo. Ich "rozgrzewka" wprawiła w zdumienie przebywających na trybunach dziennikarzy. Wszystko o ich podejściu mówi to, że najlepszy strzelec Drity w dniu meczu logował się podobno na jednej z aplikacji randkowych.

Obiecujący debiut Valencii
Michniewicz nie był w czwartek jedynym debiutantem w barwach Legii. Pierwszy mecz dla Wojskowych rozegrał Joel Valencia. Najlepszy piłkarz Ekstraklasy sezonu 2018/19 przez ostatni rok w Brentford FC spędził na boisku zaledwie 317 minut. Nie zatracił jednak swoich atutów: szybkości, dryblingu i dobrego podania. Do formy z mistrzowskiego sezonu Piasta trochę mu brakuje, ale debiut miał całkiem obiecujący.