W piątek do kin wchodzi Pana najnowszy film „Pitbull. Nowe porządki”, który niejako jest kontynuacją policyjnych wątków. Skąd u Pana fascynacja tymi tematami - a to służby specjalne, a to „prawdziwe psy”?
Bezpośrednią inspiracją do nakręcenia „Pitbulla. Nowych porządków” była popełniona przeze mnie książka „Złe psy. W imię zasad”, która została napisana po śmierci Sławka Opali, protoplasty „Despera” z „Pitbulla” oraz dokument „Ciemna strona miasta” o warszawskiej policji, jaki realizowałem dla Polsatu. Podczas pracy nad tym dokumentem, tak naprawdę okazało się, że policja, którą wtedy zobaczyłem, ma niewiele wspólnego z tym, co znałem sprzed 10 lat. W książce, o której wspomniałem, opisałem historię grupy mokotowskiej, w której pracował jeden z bohaterów. Postanowiłem zrobić film o działalności tejże grupy przestępczej. Było to o tyle skomplikowane, że ich działania były bardzo rozległe i w rzeczywistości wiele komend pracowało nad tą grupą do różnych spraw. I tak np. inna komenda zajmowała się tematem haraczy, inna gangiem obcinaczy palców, czyli historią, w której przestępcy porywali dzieci bądź też bogatych biznesmenów, obcinali im palec, wysyłali do rodziny z żądaniem okupu rzędu nawet dwóch milionów euro.
PITBULL 2 | PITBULL NOWE PORZĄDKI | Kulisy powstawania filmu
Patryk Vega: W filmie zagrali gangsterzy w opaskach elektronicznych. Odbywają wyrok
Źródło: Agencja TVN/x-news
Dobrze pamiętam te czasy w mojej reporterskiej pracy, gangsterzy byli rozzuchwaleni, wówczas też głośno było wciąż o sprawie Krzysztofa Olewnika.
A zatem miałem udokumentowaną historię grupy mokotowskiej do tematu haraczy, na potrzeby tego filmu postanowiłem zdokumentować gang obcinaczy palców, jak również pójść jeszcze dalej, niż w poprzednim „Pitbullu”, mianowicie ukazać druga stronę barykady, czyli przestępców. Zwykle ci przestępcy, również w moich produkcjach byli ukazywani przez optykę policjanta, który tego przestępcę ścigał. Teraz pokazałem dwa równoległe światy i dzięki temu, że wykonałem tak dokładną dokumentację, podobnie wnikliwą, jak w przypadku pracy policji, po raz pierwszy w polskim kinie udało się wybudować pełnokrwiste postaci, które mają swoją motywację, język i psychologię.
Jestem w innym momencie życia. Najważniejsza jest dla mnie rodzina, moje marzenia dotyczą żony i dzieci
Skupmy się po pierwsze na policjantach - jak ta polska policja, Pana zdaniem się zmieniła? Kiedyś bywało i tak, że policjanci sami preparowali dowody, co zresztą dziś objawia się w polskich powieściach kryminalnych, jak i to, że policjant, czy prokurator prowadzący śledztwo, przekracza granice prawa.
Generalnie obserwuję pozytywne zmiany. Powstała nowa generacja policjantów operacyjnych, którzy w żaden sposób nie są obarczeni poprzednim ustrojem. To są młodzi ludzie, często władający dwoma-trzema językami obcymi, z wyższym wykształceniem, którzy przychodzą do pracy trochę jak do korporacji. A jednocześnie przy tym mają bardzo dobre wyniki i ta praca nie jest dla nich aż tak destrukcyjna, ponieważ stres częściej rozładowują na siłowni, niż przy 0,7 litra. Podczas realizacji jednego z tych dokumentów, kiedy brałem udział w szturmie mieszkania wyjątkowo niebezpiecznego przestępcy - handlarza narkotyków, zaobserwowałem, że policjanci mają na hełmach kamery. Przestępcy często próbują coś ugrać na takim zatrzymaniu, a potem oskarżają policję o przekroczenie uprawnień. W związku z czym te kamery mają uniemożliwiać ewentualne i bezpodstawne oskarżenia. Ale co ciekawe, przy tej okazji, dowiedziałem się, że wkrótce cała tego typu akcja będzie transmitowana na żywo w gabinecie komendanta stołecznego policji, co przywodzi na myśl sztab generalny i wojnę w Iraku. Ale też to pokazuje, jak bardzo ta policja się rozwinęła.
WYWIAD | VEGA: OD CZASÓW "PITBULLA" POLICJA BARDZO SIĘ ZMIENIŁA. TERAZ NIE MA PICIA NA KOMENDZIE
Na początku lat 2000 głośno było w Polsce o policjancie z gdańskiego CBŚ, którego zresztą też poznałam, a znany był pod pseudonimem „Majami”. Zarzucano mu, że wygląda jak gangster, że nosi złotego Rolexa, jeździ dobrym autem. Czy Pana filmowy Majami, z mokotowskiej komendy ma coś wspólnego z tamtym policjantem?
Przyjaźnię się z Jarkiem z Gdańska, ale w nowym Pitbullu opowiadam o zupełnie innym „Majamim”, który funkcjonuje w policji, z tym że w Warszawie, a nie w Gdańsku. Przed laty nie było takich policjantów, jak mój główny bohater, który ma irokeza i tatuaże, a wygląda tak dlatego, że przez dwa lata był w grupie handlującej narkotykami, pracując pod przykryciem. Byłem przeświadczony, że nowy „Pitbull” wymaga stworzenia nowej ikony policyjnego bohatera w polskim kinie. Dlatego też w tej roli zdecydowałem się obsadzić aktora, który się z niczym nie kojarzy i debiutuje na dużym ekranie.
Bezpośrednią inspiracją do nakręcenia „Pitbulla. Nowych porządków” była popełniona przeze mnie książka „Złe psy. W imię zasad”, która została napisana po śmierci Sławka Opali, protoplasty „Despera” z „Pitbulla” oraz dokument „Ciemna strona miasta” o warszawskiej policji, jaki realizowałem dla Polsatu. Podczas pracy nad tym dokumentem, tak naprawdę okazało się, że policja, którą wtedy zobaczyłem, ma niewiele wspólnego z tym, co znałem sprzed 10 lat. W książce, o której wspomniałem, opisałem historię grupy mokotowskiej, w której pracował jeden z bohaterów. Postanowiłem zrobić film o działalności tejże grupy przestępczej. Było to o tyle skomplikowane, że ich działania były bardzo rozległe i w rzeczywistości wiele komend pracowało nad tą grupą do różnych spraw. I tak np. inna komenda zajmowała się tematem haraczy, inna gangiem obcinaczy palców, czyli historią, w której przestępcy porywali dzieci bądź też bogatych biznesmenów, obcinali im palec, wysyłali do rodziny z żądaniem okupu rzędu nawet dwóch milionów euro.
PITBULL 2 | PITBULL NOWE PORZĄDKI | Kulisy powstawania filmu
Patryk Vega: W filmie zagrali gangsterzy w opaskach elektronicznych. Odbywają wyrok
Źródło: Agencja TVN/x-news
Dobrze pamiętam te czasy w mojej reporterskiej pracy, gangsterzy byli rozzuchwaleni, wówczas też głośno było wciąż o sprawie Krzysztofa Olewnika.
A zatem miałem udokumentowaną historię grupy mokotowskiej do tematu haraczy, na potrzeby tego filmu postanowiłem zdokumentować gang obcinaczy palców, jak również pójść jeszcze dalej, niż w poprzednim „Pitbullu”, mianowicie ukazać druga stronę barykady, czyli przestępców. Zwykle ci przestępcy, również w moich produkcjach byli ukazywani przez optykę policjanta, który tego przestępcę ścigał. Teraz pokazałem dwa równoległe światy i dzięki temu, że wykonałem tak dokładną dokumentację, podobnie wnikliwą, jak w przypadku pracy policji, po raz pierwszy w polskim kinie udało się wybudować pełnokrwiste postaci, które mają swoją motywację, język i psychologię.
Jestem w innym momencie życia. Najważniejsza jest dla mnie rodzina, moje marzenia dotyczą żony i dzieci
Skupmy się po pierwsze na policjantach - jak ta polska policja, Pana zdaniem się zmieniła? Kiedyś bywało i tak, że policjanci sami preparowali dowody, co zresztą dziś objawia się w polskich powieściach kryminalnych, jak i to, że policjant, czy prokurator prowadzący śledztwo, przekracza granice prawa.
Generalnie obserwuję pozytywne zmiany. Powstała nowa generacja policjantów operacyjnych, którzy w żaden sposób nie są obarczeni poprzednim ustrojem. To są młodzi ludzie, często władający dwoma-trzema językami obcymi, z wyższym wykształceniem, którzy przychodzą do pracy trochę jak do korporacji. A jednocześnie przy tym mają bardzo dobre wyniki i ta praca nie jest dla nich aż tak destrukcyjna, ponieważ stres częściej rozładowują na siłowni, niż przy 0,7 litra. Podczas realizacji jednego z tych dokumentów, kiedy brałem udział w szturmie mieszkania wyjątkowo niebezpiecznego przestępcy - handlarza narkotyków, zaobserwowałem, że policjanci mają na hełmach kamery. Przestępcy często próbują coś ugrać na takim zatrzymaniu, a potem oskarżają policję o przekroczenie uprawnień. W związku z czym te kamery mają uniemożliwiać ewentualne i bezpodstawne oskarżenia. Ale co ciekawe, przy tej okazji, dowiedziałem się, że wkrótce cała tego typu akcja będzie transmitowana na żywo w gabinecie komendanta stołecznego policji, co przywodzi na myśl sztab generalny i wojnę w Iraku. Ale też to pokazuje, jak bardzo ta policja się rozwinęła.
Na początku lat 2000 głośno było w Polsce o policjancie z gdańskiego CBŚ, którego zresztą też poznałam, a znany był pod pseudonimem „Majami”. Zarzucano mu, że wygląda jak gangster, że nosi złotego Rolexa, jeździ dobrym autem. Czy Pana filmowy Majami, z mokotowskiej komendy ma coś wspólnego z tamtym policjantem?
Przyjaźnię się z Jarkiem z Gdańska, ale w nowym Pitbullu opowiadam o zupełnie innym „Majamim”, który funkcjonuje w policji, z tym że w Warszawie, a nie w Gdańsku. Przed laty nie było takich policjantów, jak mój główny bohater, który ma irokeza i tatuaże, a wygląda tak dlatego, że przez dwa lata był w grupie handlującej narkotykami, pracując pod przykryciem. Byłem przeświadczony, że nowy „Pitbull” wymaga stworzenia nowej ikony policyjnego bohatera w polskim kinie. Dlatego też w tej roli zdecydowałem się obsadzić aktora, który się z niczym nie kojarzy i debiutuje na dużym ekranie.