- Śledztwo zostanie przekształcone w fazę, w której pojawią się osoby podejrzane - dowiedzieliśmy się z wiarygodnego źródła. Z naszych informacji wynika także, że wiele planowanych do postawienia przez prokuratora zarzutów uległo już przedawnieniu. To oznacza, że za niektóre niedociągnięcia, które zauważyli biegli opiniujący w sprawie pożaru miejskiego archiwum, nikt nie odpowie. Chodzi o zaniedbania, do których doszło przed rokiem 2017.
Pytania w sprawie pozyskanych przez nas informacji wysłaliśmy do krakowskiej prokuratury. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Pożar miejskiego archiwum miał miejsce 6 lutego 2021 roku.
Przypomnijmy, że magazynowano w nim ponad 20 kilometrów cennych akt. Wśród nich m.in. książki meldunkowe wielkich krakowian, czyli np. noblistki Wisławy Szymborskiej czy Stanisława Lema. Znajdowały się tam również ważne dokumenty Wydziału Skarbu Urzędu Miasta Krakowa.
Już od dawna wiadomo, że skala strat po pożarze jest ogromna. Potwierdzają to również najnowsze informacje, przekazane nam przez miejskich urzędników. Okazuje się, że dotychczas udało się uratować... zaledwie około 157 metrów bieżących akt, co stanowi niecały jeden procent zbiorów, przechowywanych przed pożarem w budynkach przy ulicy Na Załęczu.
- Uratowane dokumenty są skrupulatnie porządkowane i ewidencjonowane pod nadzorem konserwatorów papieru. Nadal w trzech kontenerach zamrożonych pozostaje około 720 metrów bieżących akt. Prace związane z ich wysuszeniem są kontynuowane w bieżącym roku oraz będą kontynuowane w latach następnych - informuje Kamil Popiela z biura prasowego krakowskiego magistratu. Te wyliczenia oznaczają, że w najlepszym wypadku uda się uratować około 877 metrów bieżących dokumentów, co stanowi nieco ponad 4 proc. zbiorów z krakowskiego archiwum przy ulicy Na Załęczu.
Specjalistów zaangażowanych w proces ratowania akt pytamy, czy ich stan zachowania daje nadzieję, że w przyszłości posłużą mieszkańcom na przykład podczas spraw sądowych czy w trakcie załatwiania różnych spraw urzędowych (w archiwum były m.in. materiały z wydziału architektury krakowskiego magistratu oraz akta osobowe nauczycieli).
- Te partie dokumentów, które wróciły już do Krakowa m.in. z Archiwum Państwowego w Katowicach, gdzie ich ratowaniem zajmowali się doświadczeni konserwatorzy papieru, bardzo dobrze rokują. Akta były dobrze czytelne - odpowiedziała nam dr Kamila Follprecht, zastępca dyrektora Archiwum Narodowego w Krakowie. Brała udział w pracach zespołu ds. zabezpieczenia dokumentów z krakowskiego archiwum, który został powołany przez prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.
W trakcie pożaru większość archiwaliów uległa zniszczeniu. Okazuje się na przykład, że z jednego z magazynów krakowskiego archiwum, w którym przechowywano ponad 4,7 tys. metrów bieżących cennych akt, nie udało się uratować ani jednej strony. Z kolei z ponad 25 tysięcy książek meldunkowych uratowano zaledwie... 18 sztuk.
Współpraca: Bartosz Dybała
