

Skazani na Shawshank (1994)
Czy jest ktoś kto nie widział tego filmu ? Pierwsze miejsce w rankingach Filmwebu i IMDB, uznanie krytyków i widzów na całym świecie. „Skazanym” brakuje tylko jednego – Oscarów, mimo 7 nominacji, film nie dostał ani jednej statuetki, ale kto dziś wierzy w nieomylności Akademii. Ekranizacja z 1994 roku, to ponad dwugodzinna historia, skazanego na dożywocie bankiera, przebywającego w tytułowym więzieniu - Shawshank. Jak odnaleźć się w tak obcej sobie rzeczywistości? „Skazani na Shawshank” pokazują nam inny świat, w którym jest miejsce na śmierć i przyjaźń, dobro i zło. Opowiadają historię ludzkiej determinacji i niezłomność. Ogromna w tym zasługa świetnej reżyserii i scenariusza Franka Darabonta oraz genialnych ról Tima Robbinsa i Morgana Freemana. Jest to pozycja obowiązkowa dla kinomanów, fanów Stephena Kinga i szarych widzów szukających czegoś „dobrego” na wieczór.

Lśnienie (1980)
Stanley Kubrick za kamerą filmu na bazie powieści Kinga – lepszej recenzji być nie może. Jeden z najlepszych reżyserów w historii kina, ekranizuje powieść uznanego na całym świecie pisarza, a w obsadzie mający już wtedy na swoim koncie jedną statuetkę i 5 nominacji do Oscara Jack Nicholson. Film z 1980 roku uchodzi za jeden z najlepszych horrorów wszechczasów. Słynna kwestia ze sceny, w której Nicholson z siekierą wychyla się przez wyrąbaną dziurę w drzwiach i opętany krzyczy Here's Johnny! , została nawet umieszczona na liście stu najlepszych cytatów z amerykańskich filmów według AFI. Kubrick jak mało kto, potrafił swoim pedantycznym podejściem do pracy na planie, stworzyć emocjonalną bombę. Mamy charakterystyczne długie ujęcia , symetrię i zbliżenia budujące grozę, wszystko to świetnie zmontowanie i umieszczone w Hotelu Panorama w Colorado. „Lśnienie” to klasa sama w sobie, film po którym przestaniecie marzyć o chwili samotności w górskim pensjonacie.

Zielona Mila (1999)
Frank Darabont powrócił do prozy Kinga po 5 latach. Sukces „Skazanych na Shawshank” wydał na niego wyrok ekranizacji kolejnej powieści amerykańskiego pisarza . Początkowo niezbyt chciał realizować drugi film, którego akcja dzieje się w więzieniu, jednak w miarę upływu czasu zdołał przekonać się do tego projektu. Z racji, że powieść ukazywała się w częściach, Darabont nie mógł być jednak do końca pewien zgody na realizację „Zielonej Mili”. Asem w rękawie reżysera, był będący wtedy u szczytu formy i kariery Tom Hanks. Stephen King oddając ponownie swoją powieść w ręce twórcy „Skazanych na Shawshank” sam chyba nie spodziewał się takiego efektu. Frankowi Darabontowi znowu się udało - Zielona Mila zachwyciła. Długa, prawie trzy godzinna historia nie nuży, a w niepozornie przyjemny sposób prowadzi nas przez lata spędzone na bloku śmierci w więzieniu Cold Mountain. Nie jest to film doskonały, ale ciężko w nim nie dostrzec przepełnionego ciepłem i współczuciem, baśniowego klimatu, który tak dobrze komponuje się z piątkowym wieczorem.