Fiat przerywa produkcję i... ratuje Chryslera. Toyota detronizuje General Motors i wstrzymuje produkcję w 11. z 12. swoich fabryk w Japonii. Volkswagen osiąga najlepsze w historii wyniki, mimo globalnego kryzysu. VW i BMW szykują się do podboju amerykańskiego rynku.
Sprzedaż samochodów spada, ale firmy powinny przygotować się na poprawę koniunktury. Tytuły prasowe dotyczące motoryzacji z ostatnich tygodni są pełne pozornych sprzeczności.
Komu wierzyć? Czy ekspertom PricewaterhouseCoopers, którzy prognozują, że w pierwszym kwartale bieżącego roku produkcja samochodów w USA spadnie o 38 proc. w porównaniu z 2008 r. (czyli w przeliczeniu na liczbę mieszkańców będzie to najgorszy wskaźnik od 50. lat), w Europie Zachodniej podaż zmniejszy się o 12 proc. a w Polsce o 10 proc.? A może zaufać optymistycznej prognozie tych samych ekspertów sugerujących, że w 2010 r.dla motoryzacji ponownie zaświeci słońce?
Obecnie już wszyscy producenci samochodów ustawiają się w kolejce do państwowej kasy oczekując finansowego wsparcia. Gunter Verheugen, unijny komisarz ds. przemysłu ostrzega, że pomoc musi być skoordynowana, tak aby np. wsparcie Renault nie zaszkodziło Fiatowi w Polsce. Premier Francji przekonuje, że francuska motoryzacja potrzebuje 5-6 mld euro. Prasa zwiększa te potrzeby do 10 mld euro.
Prezes Renault wzmacnia ten głos mówiąc na łamach "Financial Times", że to kwestia "życia lub śmierci nawet dla niektórych producentów". Wypowiedź tę łagodzi szef PSA Citroen - Peugeot mówiąc, że prawdopodobieństwo upadku dużego europejskiego producenta samochodów jest prawie zerowe. Prawie niemożliwe nie oznacza niemożliwe.
Sytuacja na rynku jest nie tylko dynamiczna, ale również nieprzewidywalna, a producenci - co oczywiste - nie informują o wszystkich swoich działaniach, a niekiedy wręcz dezinformują. Jak wytłumaczyć fakt, że w połowie stycznia media doniosły, że trwają negocjacje w sprawie przejęcia przez Renault zadłużonego po uszy Chryslera? Kiedy informacja podana przez agencję Reuters ujrzała światło dzienne została zdementowana przez obie strony.
Tydzień później świat dowiedział się, że Chrysler znalazł partnera, którym będzie Fiat. Włosi przejmą 35 proc. udziałów w amerykańskim koncernie. Jest jednak jeden warunek realizacji tej włosko-amerykańskiej transakcji: Chrysler musi otrzymać kolejne wsparcie ze strony rządu, tym razem 3 mld dolarów.
Nowa administracja USA jest bardziej skłonna do udzielania wsparcia niż ekipa prezydenta Busha. Jednak amerykański podatnik może zapytać prezydenta Obamę, dlaczego ma wspierać firmę, której większościowym udziałowcem jest kanadyjski fundusz inwestycyjny, a jego partnerem włoski producent aut.
Słabość amerykańskich producentów oraz problemy Toyoty zamierzają wykorzystać nie tylko Włosi, ale także Niemcy. BMW i Volkswagen przymierzają się do podboju największego rynku motoryzacyjnego świata. Ciekawe jak zareagowali szefowie dużych koncernów na wieść, że VW zamierza zainwestować miliard dolarów w budowę nowej fabryki samochodów w USA. Wariaci, czy wizjonerzy?
Szefom Toyoty gorycz spowodowana ubiegłorocznymi stratami może złagodzić informacja, że ich firma została w 2008 r. największym producentem samochodów na świecie. Sprzedaż Toyoty zmniejszyła się o 4 proc. Ponieważ Amerykanie odnotowali ponad 10-proc. spadek, przestali być światowym liderem. Toyota sprzedała w ubiegłym roku 8,92 mln aut.
A co na to potencjalni klienci? Patrzą co dzieje się w Detroit, Tokio, Paryżu i Wolfsburgu przez pryzmat zmieniających się cen w salonach. Czy będzie taniej? Złośliwi twierdzą, że taniej już było. Zobaczymy.