
Ze Zgromadzenia Ducha Świętego wyparowało ponad 10 milionów!
Przy okazji audytu wyszła na jaw inna manipulacja. Z teczki osobowej o. Wichowskiego zniknęły dokumenty dotyczące jego młodzieńczego konfliktu z prawem.
Raport o zdefraudowaniu ponad 10 milionów złotych, trafił do biura Generalnego Zgromadzenia w Rzymie. Reakcja przełożonego generalnego była jednak zaskakująca. Nowo wybrany prowincjał bydgoski o. Andrzejewski został... zawieszony w obowiązkach (według naszych źródeł poproszono go, aby sam zrezygnował „dla dobra zgromadzenia”). Formalną przyczyną były „niedociągnięcia administracyjne”, choć ponoć padał też argument, że nowy prowincjał wprowadził zbyt rygorystyczną dyscyplinę, która nie przypadła do gustu części ojcom.
Co ciekawe, o. Andrzejewskiemu pozostawiono tytuł prowincjała do końca kadencji. Być może dlatego, żeby obejść regulamin zgromadzenia i nie zwoływać po raz kolejny kapituły. Jeszcze większym zaskoczeniem było, że zarząd bydgoskiego zgromadzenia powierzono o. Józefowi Zwolińskiemu, który uchodził za bliskiego współpracownika o. Wichowskiego.
W takiej sytuacji o. Andrzejewski postanowił zawiadomić o sprawie Kongregację Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego w Watykanie, gdzie sprawa jest do tej pory przedmiotem postępowania.
Po raz pierwszy zakonnymi malwersacjami prokuratura zajęła się w marcu 2015 roku. Zawiadomienie o przestępstwie złożyła wówczas anonimowa osoba. Choć policyjni śledczy podjęli natychmiast czynności, prokurator Dominik Mrozowski nie tylko nie podjął decyzji o zabezpieczeniu dowodów (w tym dysków komputerowych), ale jesienią 2015 roku umorzył postępowanie. Powód: Zgromadzenie stwierdziło, że samo bada sprawę i w razie potrzeby zwróci się do organów ścigania. Ale tak się nie stało.
W kwietniu tego roku do wydziału przestępczości gospodarczej bydgoskiej policji wpłynęło kolejne zawiadomienie o przestępstwie. Tym razem sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej. Postępowanie prowadził prokurator Jan Bednarek. Ponieważ „istniała obawa dotycząca stronniczości bydgoskich prokuratorów”, gdańska apelacja przekazała postępowanie Słupskowi. Ani w Słupsku, ani w Bydgoszczy nie udało nam się dowiedzieć, jakiego rodzaju obawy wpłynęły na decyzje Prokuratury Apelacyjnej. Śledczy wyjątkowo oszczędnie udzielają informacji o sprawie. Wiemy tylko tyle, że i tym razem doniesienia o przestępstwie nie złożyły władze zgromadzenia (które zostało jednak uznane za poszkodowane).
Informacji o postępowaniu w sprawie „duchaczy” próżno szukać w komunikatach prasowych policji i prokuratury. Postępowanie nadal toczy się „w sprawie”, a w najbliższym czasie biegli mają ustalić, czy prokurator ma prawo zajmować się defraudacją w obrębie zakonu. Nie zabezpieczono dowodów (np. dysków).
Pełniący obowiązki prowincjała o. Zwoliński nie chciał spotkać się z nami w sprawie defraudacji. Poinformował, że rozmawiać nie będzie również o. Wichowski. Nie udało nam się skontaktować z o. Andrzejewskim. Zakonnik, który odebrał telefon, stwierdził, że nie wolno mu udzielać informacji o miejscu jego pobytu.
>> Przejdź do następnego zdjęcia, by przeczytać dalszą część artykułu.
Cały artykuł w przystępnej formie można przeczytać w piątkowej "Gazecie Pomorskiej" i na plus.pomorska.pl