Dotychczas rolnikom wolno było legalnie sprzedawać tylko nieprzetworzone produkty rolne, np. ziemniaki czy jabłka. Ale soku z jabłek już nie. Bo zgodnie z obowiązującymi przepisami rolnik musiałby założyć firmę zajmującą się produkcją soków. To samo dotyczy swojskiej maślanki - żeby ją sprzedawać, trzeba by w praktyce otworzyć mleczarnię. Od 1 stycznia 2016 gospodarzom ma być dużo łatwiej. Będą mogli sprzedawać przetwory uzyskane z płodów rolnych bez konieczności rejestrowania działalności gospodarczej. Handel ma być dozwolony na terenie gospodarstw albo na targowiskach. Same zmiany były możliwe dzięki nowelizacji ustawy o podatku PIT, która dotyczy tzw. sprzedaży bezpośredniej. Kilka dni temu owa nowelizacja została podpisana przez prezydenta. Nowe przepisy zbliżają nas do standardów obowiązujących w wielu innych krajach, m.in. w Czechach czy Niemczech.
CZYTAJ TAKŻE
Protest rolników w Warszawie. "Powinniśmy cenić tych, co walczą o swoje, a nie nimi gardzić"
- Tam sprzedaż zdrowej żywności wytwarzanej bezpośrednio u gospodarzy jest czymś naturalnym i powszechnym - podkreśla Piotr Antosiewicz, rolnik z Kędzierzyna-Koźla, który chciał produkować dżemy. Po zmianie przepisów właściciel gospodarstwa agroturystycznego będzie mógł żywić swoich gości przetworami własnej produkcji, np. serami z niepasteryzowanego mleka, konfiturami, dżemem, a nadwyżkę sprzedać. Dotychczas nie wolno mu było tego nawet dać na wynos” swojemu gościowi. Rolnicy nie będą musieli mieć kas fiskalnych ani wystawiać klientom rachunków.
Ich działalność będzie jednak opodatkowana. Pozostawiono im wybór. Mogą wykazać pieniądze ze sprzedaży przetworów jako inny dochód”, zdecydować się na opodatkowanie na tzw. zasadach ogólnych i zapłacić 18 proc. podatku. Druga możliwość to podatek w wysokości 2 proc. przychodu. Nie będą mogli jednak korzystać z kwoty wolnej od podatku. Rolników cieszy, że państwo poluzowuje im śrubę. - Ale chcielibyśmy, aby nowe przepisy szły jeszcze dalej i znosiły wciąż jeszcze zbyt duże obecnie ograniczenia ze strony sanepidu i weterynarii - mówi Iwona Frasek z zagrody Jabłoniowy Sad” w Szczedrzyku. Wciąż nie rozwiązano problemu sprzedaży swojskiego mięsa. Będzie można nim handlować tylko w przypadku, gdy przetworzony produkt będzie pochodził z... dziczyzny. W przypadku hodowanej ekologicznie świni domowej nie będzie to już możliwe. - Dlatego te przepisy to z pewnością krok w dobrą stronę, ale trzeba iść zdecydowanie dalej - uważa Iwona Frasek. Pani Iwona chciała sprzedawać na niedużą skalę schabowe z tzw. szczęśliwej świnki. Takie mięso jest dużo smaczniejsze niż produkowane w przemysłowych fermach. Ale wciąż nie będzie mogła takiego swojskiego mięsa produkować, ze względu na zbyt duże ograniczenia ze strony sanepidu.
Wątpliwości rolników wzbudza także fakt, że przy produkcji przetworów nie będą mogli nikogo zatrudnić. Nawet zwykłego pomocnika, których na ekologicznych farmach nie brakuje. To o tyle dziwne, że roczny limit sprzedaży jest bardzo wysoki i wynosi aż 150 tys. euro. Inny z kontrowersyjnych zapisów mówi, że nie wolno sprzedawać przetworzonych produktów rolnych w... budynkach. Ministerstwo rolnictwa ma doprecyzować kilka zapisów, żeby nie okazało się, że sprzedaż soku z jabłek z budki jest niezgodna z prawem.