Steve Jobs nie taki zły, jak go malują. Nowa biografia pokazuje ludzką twarz twórcy Apple'a

Aleksandra Gersz (AIP)
Technologiczny wizjoner Steve Jobs zmarł cztery lata temu, wciąż jednak budzi emocje i fascynuje. Najnowsza biografia „Droga Steve’a Jobsa” próbuje uczłowieczyć założyciela Apple’a.

Szaleniec czy wizjoner? Egocentryczny despota czy nowy Prometeusz ludzkości? Steve Jobs jest określany skrajnymi epitetami. Współzałożyciel technologicznego giganta Apple - dla jednych potwór, dla innych cudotwórca - zmarł cztery lata temu, ale nadal wywołuje dyskusje, budzi emocje, inspiruje i fascynuje. Jego obraz jako ambitnego tyrana, który niszczył swoich współpracowników zarówno fizycznie, jak i psychicznie, pielęgnowało wiele książkowych i filmowych przedstawień Amerykanina. Książka „Steve Jobs” Waltera Isaacsona, traktowana jako oficjalna biografia tego pioniera ery cyfrowej, została skrytykowana przez najbliższe otoczenie Jobsa. Zdaniem jego bliskich to bezpardonowy i powierzchowny atak na tę postać, podobnie zresztą jak dokument „The Man in The Machine” Alexa Gibneya. Jobs wciąż figurował w masowej wyobraźni jako człowiek antypatyczny, groźny i szkodliwy, a mało kto widział w nim człowieka.

Kolejną, najnowszą próbę przełożenia niezwykłego życiorysu Jobsa na papier podjęli Brent Schlender i Rick Tetzell. Amerykańscy dziennikarze, którzy znali Jobsa osobiście, oparli swoją książkę „Droga Steve’a Jobsa” na wielogodzinnych rozmowach z rodziną, znajomymi i pracownikami Jobsa. I zdecydowali się na bardziej oryginalne podejście do postaci Jobsa - człowieka, bez którego współczesna technologia mogłaby nie wyglądać tak jak dzisiaj.

„Steve’a tak naprawdę obchodziły w życiu tylko dwie rzeczy: Apple i rodzina. Potrzebował obu” - brzmi jeden z fragmentów „Drogi Steve’a Jobsa”, cytat Eddy’ego Cue, jednego z członków zarządu Apple. Wielu ludzi może w tym momencie przetrzeć oczy ze zdumienia. To bowiem dość rewolucyjne słowa o mężczyźnie, który wydawał się pracoholikiem skupionym wyłącznie na swoich technologicznych dzieciach: komputerach Macintosh (tak zwanych Macach), iPodach, iPadach czy telefonach iPhones.

Steve’a Jobsa dotąd przedstawiano jako istne zło wcielone. Twórcy nowej książki skupiają się na jego ludzkiej stronie

Jedną z plam na życiorysie Jobsa był skandal związany z publicznym wyparciem się ojcostwa Lisy Brennan (potem Lisy Brennan-Jobs), córki jego miłości ze szkolnej ławy Chrissann Brennan. Jobs nie przyznawał się do dziewczynki, nawet gdy jego ojcostwo zostało udowodnione przez badania DNA. To m.in. z tego powodu w 1983 r. dziennikarz Michal Moritz w artykule poświęconym Jobsowi jako człowiekowi roku nazwał twórcę Apple maszyną roku. Po latach Amerykanin pojednał się z córką, miał też troje dzieci ze swoją żoną Laurene, z którą był od 1989 r. aż do śmierci.

Niesmak po aferze Brennan-Jobs, mimo wielokrotnych przeprosin Jobsa, jednak pozostał. Wielokrotnie pojawiały się także głosy, że Steve Jobs nie był najlepszym materiałem na męża i ojca. Tym bardziej więc szokują słowa o jego rodzinności w „Drodze Steve’a Jobsa”. Jednak Schlender i Tetzell nie szczędzą też Amerykaninowi gorzkich słów w kwestii Lisy, pisząc, że mężczyzna „sprawiał wrażenie, jakby nie obchodziły go skutki własnych działań” i że „brakuje mu empatii”. Zdaniem dziennikarzy Jobs musiał po prostu dojrzeć do ojcostwa, podobnie jak do zdrowych relacji z ludźmi - konflikt z byłym prezesem Apple Johnem Sculleyem doprowadził bowiem do tymczasowego odejścia Jobsa z jego macierzystej firmy w 1985 r.
Te odejścia i powroty, błędy i odkupienia są właśnie kanwą „Drogi Steve’a Jobsa”, której oryginalny tytuł „Becoming Steve Jobs” („Stając się Steve’em Jobsem”) wskazuje na ścieżkę, którą obrali Schlender i Tetzell. Dziennikarze skupili się właśnie na dojrzewaniu Jobsa, jego stawaniu się człowiekiem i wędrówce „od brawurowego parweniusza do wizjonera i przywódcy”, odrzucając czarno-białą interpretację, że ojciec maców oraz iPadów był albo geniuszem, albo potworem. Był zarówno jednym, jak i drugim - twierdzą amerykańscy dziennikarze, którzy, dość nowatorsko w przypadku tej postaci, skupiają się na człowieczeństwie Jobsa i wypowiadają walkę stereotypom. „Stereotypowy obraz Steve’a Jobsa jako geniusza, a przy tym niewyobrażalnego dupka, jest w dużej mierze pokłosiem jego postępowania na przestrzeni pierwszych dziewięciu lat przepracowanych w Apple. Był to okres, w którym wzbudzał największy zachwyt, ale też dopuszczał się najbardziej odrażających zachowań, (...) stracił panowanie nad sprzecznościami kłębiącymi się w jego psychice i doprowadził do ruiny zarówno swoje życie, jak i firmę” - piszą autorzy „Drogi Steve’a Jobsa”, twierdząc, że te pierwsze ,,złe lata” przyczyniły się do jego stygmatyzacji jako diabła wcielonego.

Kim był więc Steve Jobs? Współzałożyciel Apple urodził się w 1955 r. i był owocem związku syryjskiego imigranta, muzułmanina Abdulfattaha „Johna” Jandalego i Joanne Carole Schieble, amerykańskiej katoliczki wychowanej na farmie w Wisconsin. Steve od razu po urodzeniu trafił do swoich adopcyjnych rodziców Paula i Clary Jobsów, którzy nie ukrywali, że był on trudnym i skomplikowanym dzieckiem. Charakterny Jobs, który eksperymentował z buddyzmem, weganizmem i narkotykami, był tzw. self-made manem i komputerowym geniuszem, który nie skończył studiów. Założył firmę komputerową Atari, konstruował technologiczne urządzenia w garażu, a w 1976 r. razem ze Steve’em Wozniakiem założył Apple. „Nigdy wcześniej żadna firma nie rozwinęła się tak szybko” - piszą autorzy „Drogi Steve’a Jobsa” i przypominają, że Jobs został ochrzczony przez prasę człowiekiem, dzięki któremu biznes już nigdy nie będzie taki sam.

Droga firmy Apple zasługuje jednak na oddzielną biografię, tak jak sam Jobs - po upadkach, wzlotach, kilku klapach i spektakularnych „iSukcesach” stała się jednym z bóstw współczesnego, opętanego na punkcie technologii świata. Schlender i Tetzell skupiają się na odejściu Jobsa z Apple, jego wielkim powrocie w 1996 r. i zostaniu CEO firmy, kupieniu firmy Pixar, odpowiedzialnej za sukces m.in. animowanego hitu „Toy Story”, a także na chorobie Jobsa. Ten technologiczny wizjoner zmarł 5 października 2011 r. na raka trzustki.

Jobs nadal żyje w popkulturze. Oprócz „Drogi Steve’a Jobsa” wydanej w Polsce przez wydawnictwo Insignis Media w listopadzie do kina wchodzi druga fabularna biografia Jobsa. „Steve Jobs” wyreżyserowany przez nagrodzonego Oscarem Brytyjczyka Danny’ego Boyle’a ma skupić się na ciemniejszej naturze Jobsa, m.in. na jego relacji z córką Lisą czy współpracownikami. Według krytyków Jobs w wydaniu Michaela Fassbendera jest dużo bardziej udany niż kreacja Ashtona Kutchera z nieudanego filmu „Jobs” z 2013 r. Przed pójściem do kina warto jednak z pewnością sięgnąć po książkę Brenta Schlendera i Ricka Tetzella, którzy nie lukrują postaci Jobsa, ale też jej nie demonizują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Nie rozumiem wyznawców religii "i-" spod znaku nadgryzionego jabłka. Te ich sekciarskie gadżety są gówno warte. Nigdy nie kupię urządzenia, które próbuje być mądrzejsze ode mnie, ogranicza mnie w kwestii instalowania aplikacji i swobodnego transferu danych.

D
Deutsch-Oberschlesier
Polacy by go przegonili na cztery wiatry
Wróć na i.pl Portal i.pl