Tak naprawdę, nigdy mnie ten dzień specjalnie nie ekscytował. Nie mam potrzeby szaleć na balu, domówce czy z tłumem na pl. Litewskim. Zresztą imprezy do rana mam już dawno za sobą. Inna sprawa, że większość znajomych ma małe dzieci, więc wspólne plany na spędzenie wieczoru zdecydowanie odpadają - przyznaje 33 - letnia Magdalena z Lublina.
Dodaje, że z końcem roku męczy ją podekscytowanie wiszące w powietrzu, odgłosy fajerwerków od 10. rano, czas potrzebny na przygotowania kreacji, makijażu czy fryzury. - Generalnie presja na każdym kroku. Denerwują mnie kolejki w sklepach po szampana i artykuły spożywcze w ilościach, które zaspokoiłyby spokojnie parę osiedli - mówi.
Dlatego tegorocznego Sylwestra spędzi w domu z psem. Za sobą ma już takie trzy. Co zamierza robić w nocy z niedzieli na poniedziałek? - Napalam w kominku, szykuję sobie dobre jedzonko: sałatkę, makaron, wino lub piwo i coś słodkiego - planuje Magdalena. - Spokojnym krokiem zmierzam do konsoli playstation i uruchamiam jedną z gier. Mam naszykowany mały stosik, na wypadek gdyby jedna mi się znudziła. Granie w konsolówki to jedna z moich pasji, dlatego potrafię tak grać praktycznie do rana - śmieje się.
Nie wszyscy tak jak Magda potrafią oprzeć się sylwestrowej gorączce przygotowań. Tym bardziej, że napędzają ją pytania znajomych: gdzie idziesz na sylwestra, z kim będziesz go spędzać, w co się ubierzesz, co przygotujesz do jedzenia. - Proszę zauważyć, że od dzieciństwa jesteśmy wychowywani na bajkach, które mówią o tym, że sylwester jest szczególną nocą, gdzie mogą spełnić się marzenia, gdzie brzydkie kaczątko zamienia się królewnę i wszyscy żyją długo i szczęśliwie - wyjaśnia dr Ireneusz Siudem, psycholog społeczny.
Napalam w kominku, szykuję sobie jedzonko i spokojnym krokiem zmierzam do konsoli gier
Dlatego szczególnie w tę noc licytujemy się na to, w jaki wyjątkowy sposób ją uczcimy. - Wynika to z chęci przeżycia czegoś niezwykłego. Wiele osób przez to podnosi swoje poczucie wartości, bo nasza samoocena jest często efektem porównywania się z innymi ludźmi i to przejawia się chociażby w obchodzeniu różnych świąt, w tym sylwestra - zauważa specjalista.
Po co on nam właściwie? - Przede wszystkim, aby dać siłę do zmian. W tym czasie wiele osób sobie coś postanawia. Te szczególne dni niosą ze sobą magiczną moc, aby stać się lepszym człowiekiem w przyszłości - mówi psycholog.
Sylwester jest zarówno końcem i początkiem, czyli czasem na podsumowania tego, co nam nie wyszło, co się udało, a jednocześnie snuciem planów na przyszłość.
- Dlatego tę wyjątkowość często ludzie chcą podkreślić swoim wyglądem, fajerwerkami czy szampanem. W takim świętowaniu nie ma nic złego, jeśli zachowany jest pewien umiar, który mierzymy m.in. kulturą. Nie ma sensu też, aby na siłę mieć do czynienia z przerostem formy nad treścią, bo obudowa tego dnia bywa czasami pusta - mówi dr Siudem.
Między innymi właśnie też z tych powodów Iwona z Czechowa nie zamierza ruszać się z domu w sylwestra. - Przez wiele lat denerwowało mnie zachowanie ludzi w sylwestrową noc. Pijemy wtedy na umór, a co gorsza w tym dniu panuje wyjątkowe przyzwolenie społeczne na każde zachowanie, bo przecież jest sylwester... Nie przepadam też za hukiem petard i fajerwerków. A poza tym nie lubię nacisków w stylu, że w tym dniu musisz się dobrze bawić, uśmiechać i być szczęśliwym. Wolę spontaniczne wyjścia - opowiada Iwona.
Dlatego w najbliższą niedzielę nie planuje niczego specjalnego. Spędzi ten wieczór w domu. - To będzie chyba już piąty taki sylwester. Zamawiam wtedy dobre jedzenie, kupuję jakieś dobre piwko, choć niekoniecznie, o godz. 20 przebieram się w piżamę i nadrabiam zaległości filmowe. Może zdąże jeszcze nałożyć sobie maseczkę w tym czasie. W tym roku planuję zrobić sobie przegląd filmów Luisa Buñuela - zapowiada. I podkreśla, że jednocześnie lubi i nie lubi poranków w Nowy Rok. - Lubię, bo jest wtedy pusto, cicho, tak jakby miasto zamarło. Z drugiej strony jest mnóstwo śmieci, opakowań po fajerwerkach, pustych butelek pod nogami. To bardzo smutny i przykry widok - dodaje Iwona.
Czas na zmiany
Kulturoznawcy przypominają, że sylwester traktowany jest od wieków jako czas przełomu.
- Sylwester często był określany jako wigilia Nowego Roku, a na Lubelszczyźnie nazywany też „szczodrym dniem”. W tym dniu należało podejmować takie działania magiczne, które później miały swoje odzwierciedlenie na cały przyszły rok. Jakie? Np. dobrze było w sylwestra umyć się w zimnej wodzie, bo wierzono, że zapewni nam to zdrowie i urodę. Należało również zjeść dobry posiłek do syta, bo to sprawi, że nie będziemy głodni przez cały następny rok. Pewnych rzeczy trzeba było się wystrzegać. Wierzono, że jeśli w tym dniu pierwsza przyjdzie kobieta to przyniesie nam to pecha - wylicza dr Mariola Tymochowicz, kulturoznawca.
Psycholog Agnieszka Balicka podkreśla, że sylwesrtowa impreza jest rytuałem przejścia - żegnamy stary rok i witamy nowy z nadzieją, że będzie dla nas łaskawszy. - Chociaż uważam, że nie jest dobrze, gdy pojawia się presja zabawy za wszelką cenę. Czasami jest tak, że nie mamy po prostu ochoty, pomysłu czy pieniędzy na wielkie wyjścia - mówi Balicka.
Dlatego jej zdaniem najważniejsze jest to, aby spędzić tę końcówkę roku w zgodzie ze sobą niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i co robimy, bo nie dla każdego dobra zabawa oznacza wyjście na bal. - Są też osoby, które nie mają potrzeby podkreślenia tego, że kończy się rok i to też jest okej. Jestem za tym, aby każdy spędzał sylwestra tak jak chce - dodaje psycholog.