- Zatrzymali nas pod pozorem sprawdzenia, czy nie jesteśmy członkami organizacji terrorystycznej – powiedział „Presserwisowi” Tomasz Lejman.
- Przeprowadzałem rozmowy z Syryjczykami, którzy czekali na przejście przez granicę do Turcji. Jeden z nich zaczął wykrzykiwać, że turecka policja bierze łapówki. Nagle podjechały dwa radiowozy. Operatora ode mnie odgrodzili. Wypytywali go na okoliczność terroryzmu. (…) Dopiero jak zabrali nas na posterunek w Kiilis, można było z nimi spokojnie porozmawiać. Trzymali nas 40 minut, ale sytuacja nie wyglądała już groźnie. Zapytałem, czy mogę skontaktować się z redakcją, bo nie zabrali nam telefonów. Gdy pojawił się dowódca posterunku, stwierdził, że nie mieliśmy zgody na filmowanie. W końcu oddali nam dokumenty i kazali opuścić przejście graniczne. Powiedzieli, że będą nas eskortować na posterunek policji, ale doprowadzili nas tylko na przedmieścia – dodał Lejman, który przebywa w Turcji od zeszłej środy.
Tomasz Lejman od 2000 roku jest niemieckim korespondentem telewizji Polsat i Polsat News. Gościnnie komentuje wydarzenia z Berlina także dla kilku innych stacji.