

"Ale z naszymi umarłymi"
Jacek Dehnel
Wydawnictwo Literackie
„Do Europy — tak, ale razem z naszymi umarłymi”, pisała Maria Janion. Ta myśl stała się punktem wyjścia powieści Jacka Dehnela, w której trochę śmieszno, trochę straszno, a na pewno bardzo aktualnie.
W pewnej krakowskiej kamienicy mieszka cały przekrój polskiego społeczeństwa. W tym Kuba i jego chłopak, Tomek. Kuba jest dziennikarzem. Wraz z ekipą telewizyjną trafia na cmentarz w Cikowicach pod Bochnią, skąd napływają informacje o napadach na groby i wykradzionych ciałach. Nie byłoby w tym może nic aż tak niezwykłego, gdyby nie jeden zagadkowy szczegół — nagrobne płyty zostały rozbite… od środka.
I wtedy zaczyna się prawdziwe literackie szaleństwo! Kolejny cud nad Wisłą? Próba mająca zjednoczyć naród? Polska w ferworze! Medialna gorączka, polityczne oskarżenia i społeczne nastroje, od paniki po euforię. Tymczasem sytuacja stopniowo wymyka się spod kontroli… Bo są na świecie rzeczy, o których nie śniło się czytelnikom.

"Rana"
Wojciech Chmielarz
wyd. Marginesy
Najpierw pod kołami pociągu ginie Marysia, uczennica ekskluzywnej prywatnej szkoły na warszawskim Mokotowie. Jej nauczycielka, Elżbieta, rozpoczyna prywatne śledztwo, ale wkrótce sama ginie, a ciało znika. Jedynymi osobami, które cokolwiek widziały, są Gniewomir, nieprzystosowany społecznie chłopak zafascynowany seryjnymi zabójcami, i Klementyna, nauczycielka na życiowym zakręcie, której wydaje się, że praca w poważanej szkole to uśmiech od losu. Nic bardziej mylnego.
Żadne z nich nie chce angażować się w tę sprawę – każde z nich ma swoje powody – ale żadne nie ma wyjścia. Gdyby wiedzieli, dokąd zaprowadzi ich to śledztwo, nigdy by się na to nie odważyli. Szkoła okazuje się pełna tajemnic. Podobnie jak pracujący w niej nauczyciele…
"Rana" to bezlitosne studium zła uśpionego w zaciszu domowego ogniska. Niepokojące i mroczne, odsłania najgłębiej skrywane tajemnice, o których nikt nie chce mówić. Nowa powieść jednego z najwyżej ocenianych i najchętniej czytanych współczesnych pisarzy odziera z wszelkich złudzeń.

"Czarne słońce"
Jakub Żulczyk
wyd. Świat Książki
Pamiętacie Alexa DeLarge z „Mechanicznej pomarańczy”? Ubrany na biało, z szatańskim uśmiechem i wolą niszczenia wszystkiego, co napotka? Gruz z nowej powieści Jakuba Żulczyka jest jeszcze gorszy, w swojej fascynacji złem podniesiony do potęgi. Po nocach śni o Hitlerze, wikińskich drakkarach i celtyckich ogniskach, za dnia kopie w brzuch i tnie po twarzy każdego, kto ma pecha stanąć mu na drodze. Bez konsekwencji, bo sytuacja w kraju zmienionym w monarchię klerykalno-parlamentarną sprzyja zabawom „naszych” chłopców. Wszystko jednak do czasu, ponieważ niebiosa, widząc co się w tej Polsce wyprawia, postanawiają zainterweniować.
Po „Czarne słońce” warto sięgnąć nie tyle ze względu na fabułę, co na język. Żulczyk osiąga mistrzostwo w snuciu wewnętrznego, nienawistnego monologu głównego bohatera. Z jednej strony chapeau bas, z drugiej strach oblatuje, gdy człowiek zda sobie sprawę, że język polski stwarza i takie możliwości.