
Palec w oku Tito Vilanovy
Do największego skandalu podczas pobytu Mourinho w Madrycie doszło latem 2011 roku, po tym jak Real przegrał z Barceloną walkę o Superpuchar Hiszpanii. Portugalczyk nie potrafił zapanować nad nerwami, że podszedł do drugiego trenera Barcy Tito Vilanovy i zamiast podać mu rękę (jak na zdjęciu) włożył mu palec w oko. Później w dodatku nie okazał skruchy, a na konferencji prasowej stwierdził lekceważąco, że "nie miał pojęcia, kim był ten Pito".
"Kiedy Mourinho pojawia się w karykaturze na ostatniej stronie katalońskiego Sportu, to rysujący przedstawia go w kaftanie bezpieczeństwa. Swoim zachowaniem dowodzi, że naprawdę powinien zacząć w nim chodzić." - skomentował zachowanie Portugalczyka angielski "Independent".

Eva Carneiro zwolniła go z Chelsea
Początkiem końca drugiej przygody Mourinho na Stamford Bridge był konflikt z szanowaną i lubianą przez kibiców, piłkarzy (i ich żony) lekarką Evą Carneiro (na ławce z lewej). Portugalczyk był wściekły na rodaczkę za to, że razem z fizjoterapeutą Jonem Fearnem wbiegli na boisko tuż przed końcem meczu ze Swansea, by zająć się leżącym na boisku Edenem Hazardem. Belg, który nie doznał poważniejszych obrażeń, musiał w efekcie na chwilę zejść z placu gry i czekać na pozwolenie sędziego na powrót, a Chelsea musiała przez ten czas grać w dziewiątkę, bo wcześniej czerwoną kartkę zobaczył bramkarz Thibaut Courtois. To zdaniem Mourinho mogło narazić zespół na utratę gola i porażkę.
Po meczu ostro skrytykował Carneiro. Nazwał ją naiwną", "impulsywną" (według lekarki użył również niecenzuralnego słowa pod jej adresem) i odsunął od pierwszej drużyny. Nie przewidział tylko, że swoim zachowaniem straci szatnie, bo oburzone takim traktowaniem lekarki żony piłkarzy zaczęły buntować przeciwko niemu piłkarzy. Efektem był fatalny początek sezonu i zwolnienie Portugalczyka, który odchodząc zostawiał Chelsea zaledwie punkt nad strefą spadkową. Już nie był "The Happy One"

Porażka z Sevilla początkiem końca?
Wtorkowa porażka 1:2 z Sevillą na Old Trafford (na zdjęciu po lewej strzelec bramki dla United Romelu Lukaku) i podpadnięcie Manchesteru z Ligi Mistrzów już po 1/8 finału poważnie zachwiały ponoć wiarę właścicieli klubu w kompetencje Mourinho. Tym bardziej, że Portugalczyk na pomeczowej konferencji prasowej próbował bagatelizować sprawę i stwierdził, że takie porażki "to nie jest nic nowego dla Manchesteru United".
- To nie koniec świata. Siedziałem na tym krześle dwa razy w Lidze Mistrzów i wyeliminowałem Manchester United w domu, na Old Trafford. Siedziałem na tym krześle jako trener Porto, Manchester wyeliminowany. Siedziałem na tym krześle z Realem Madryt, Manchester wyeliminowany - stwierdził. Dodał, że "oczywiście porażka w domowym starciu w Lidze Mistrzów jest koszmarem", ale i tak jego kuriozalne tłumaczenie rozwścieczyło kibiców.
Jeśli wierzyć najnowszym doniesieniom brytyjskich mediów, posada Mourinho wisi na włosku.