MOGŁO BYĆ SIEDEM, JEST JEDEN
Jak duży ciężar gatunkowy miał mecz z Arką Gdynia dla Wisły Kraków pokazuje jeden fakt. Gdyby „Biała Gwiazda” przegrała, traciłaby do gdynian już siedem punktów. Wygrana powoduje, że dystans zmalał do jednego „oczka”. To tyle, co nic. Mało tego. Rzut okiem na tabelę I ligi pokazuje, że jak ważny krok wykonali krakowanie. Na starcie ligowej wiosny tracili do miejsca barażowego cztery punkty. Dzisiaj taki dystans mają do trzeciego miejsca, które gwarantuje w barażach dwa mecze na swoim terenie. To oczywiście jeszcze bardzo daleka droga, ale tyle pisaliśmy w zimie, ile będzie zależało od skutecznego startu Wisły, że trudno nie docenić dwóch kolejnych zwycięstw.

TAKIE WYGRANE BUDUJĄ MENTALNOŚĆ
Jedno, drugie zwycięstwo może pomóc w Wiśle zbudować jedność w dążeniu do celu. Bez podziałów na Polaków, Hiszpanów czy inne nacje. Trzeba było zobaczyć na własne oczy jak wiślacy cieszyli się po tej wygranej. To nie było udawane, naprawdę. Pokonanie Arki Gdynia na jej terenie może być momentem wręcz przełomowym, który pozwoli drużynie mocniej się rozpędzić. Wiele jest takich chwil w życiu drużyn sportowych, gdy jakaś wygrana jest „momentem założycielskim” dla danej drużyny.

SŁABA PIERWSZA POŁOWA. DLACZEGO?
Nie byłoby wygranej w Gdyni, gdyby nie skuteczna druga połowa. Pytaniem pozostaje jednak dlaczego Wisła zagrała tak słabo przed przerwą? Czy sparaliżowała jej piłkarzy stawka spotkania, czy były inne przyczyny? To są ważne pytania, na które trzeba szybko znaleźć odpowiedzi, bo przecież takie różne połowy przytrafiały się krakowianom już jesienią. Teraz plus jest taki z perspektywy Wisły, że wszystko zakończyło się dla niej pomyślnie.