W środę (7 stycznia) o godz. 7.35 rano w Moszczenicy przy ul. Dworcowej wybuchł gaz. Wybuch gazu miał miejsce na poddaszu domu wielorodzinnym. Początkowo strażacy byli przekonani, że wybuchł piec centralnego ogrzewania. Dopiero, gdy zastępy ratownicze przybyły na miejsce, okazało się, że wybuchła butla z gazem na poddaszu. Ciężko rannych w wybuchu gazu w Moszczenicy zostało dwoje dzieci: 4-letni chłopiec i 8-letnia dziewczynka oraz ich 32-letnia matka.
Po wybuchu butli gazowej w Moszczenicy powstał pożar. Na miejscu pracowali strażacy, policja i zespoły ratownictwa medycznego. - Do akcji zostały wysłane dwa śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jeden z Łodzi, drugi z Kielc - mówi Justyna Sochacka, rzecznik LPR. Jeden ze śmigłowców wylądował na stadionie w Moszczenicy, drugi czekał pod szpitalem wojewódzkim w Piotrkowie Trybunalskim na dowiezienie dziecka przez karetkę pogotowia.
Jednym ze śmigłowców do szpitala w Łęcznej (woj. lubelskie) na oddział poparzeniowy została zabrana 32-letnia matka dzieci. Dziewczynka została przewieziona śmigłowcem LPR do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Chłopca karetka przewiozła do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi.
W pożarze powstałym po wybuchu ranny został jeszcze 31-letni sąsiad rodziny, który rzucił się na ratunek matce i dzieciom. Mężczyzna narażając własne życie ewakuował z budynku dzieci. Mieszkanie rodziny zostało decyzją Powiatowego inspektora Budowlanego wyłączone z użytkowania.