
Puszczam kupon tak od czasu do czasu, gdy sobie przypomnę i niekoniecznie, gdy jest kumulacja - tłumaczy zielonogórzanka. - Jak mnie coś napadnie. Cóż, marzy mi się nowe mieszkanie i samochód, a to jedyna szansa. Człowiek tak normalnie na to nie zarobi, nie odłoży, a kredyty… Sam pan wie. Nie, numerów nie skreślam, zdaję się na los.
- Szczerze? Pracuję nad systemem - nieco tajemniczo tłumaczy Kazimierz Dobiegał. - Ale klucza nie zdradzę. Na razie kilka razy miałem „czwórki”, ale wierzę, że jestem na dobrej drodze do „szóstki”. Mieszkania dla wnuków, jakieś samochody i może wreszcie z żoną nie będziemy sobie wszystkiego odmawiać.
- Ale byłby numer, gdybym wygrał - śmieje się Marcin. - Zrobiłbym taki wist jak ten facet z reklamy. Powiedziałbym szefowi, że mi… lotto. Tylko dla tej wizji warto wysłać los