9 z 13
Anna Dymna zapewnia, że mimo przebywania w domu nie ma...
fot. Andrzej Banas / Polska Press

Anna Dymna zapewnia, że mimo przebywania w domu nie ma nadwyżki czasu. - Pracuję bardziej intensywnie niż kiedykolwiek. Staram się nie wychodzić, dzwonie do przyjaciół. Raz na tydzień ktoś z nas idzie na plac i kupuje owoce i warzywa dla wszystkich – mówi Anna Dymna.
Aktorka prowadzi zajęcia ze studentami przy pomocy skypa. - To jednak trudne, kiedy człowiek przyzwyczajony jest do bezpośredniego kontaktu ze studentem. Ciągle uczę się możliwości zdalnego kontaktowania się z ludźmi – dodaje aktorka.
Anna Dymna przyznaje, że ma jednak teraz czas na rzeczy, które zawsze odkładała, np. uporządkowanie szaf, półek czy szuflad. – Okazało się, że co chwilę odnajduję rzeczy, których nie widziałam cale lata. To jest jak sentymentalna podróż – mówi aktorka.

Artystka przypomina, że od 20 lat prowadzi fundację i przebywa z osobami, które na co dzień zmagają się z dużymi problemami. - Mają nieuleczalne choroby i żyją w ciągłym cierpieniu. To nauczyło mnie, że zawsze trzeba cieszyć się zwykłymi rzeczami, np. tym, że ma się komu zrobić obiad – dodaje Anna Dymna.

10 z 13
Grzegorz Turnau wspiera duchowo tych, którzy nie mogą zostać...
fot. Tomasz Bolt/Polskapresse

Grzegorz Turnau wspiera duchowo tych, którzy nie mogą zostać w domu ze względu na obowiązki. „Drodzy Lekarze, Ratownicy, Pracownicy Służb Porządkowych, bezimienni wolontariusze i Ci ludzie, którzy NIE MOGĄ zostać w domu, bo muszą służyć innym czyli NAM -- DZIĘKUJEMY WAM i WSPIERAMY WASZ CODZIENNY WYSIŁEK” - czytamy na facebooku Grzegorz Turnaua. Można tam również obejrzeć wykonanie utworu do wiersza Ewy Lipskiej "Tak samo".

11 z 13
Adam Małysz skończył właśnie, której odbywał po powrocie z...
fot. Andrzej Banas / Polska Press

Adam Małysz skończył właśnie, której odbywał po powrocie z Norwegii. Teraz były skoczek narciarski pracuje z domu. Ma również czas na rozrywkę. "Ja oglądam wideo dostępne na platformie Red Bull TV. Ostatnio widziałem film dokumentalny o Gregorze Schlierenzauerze" - pisze na swoim Facebooku Adam Małysz

12 z 13
Justyna Kowalczyk na swoim profilu facebookowym pisze o...
fot. Piotr Smolinski

Justyna Kowalczyk na swoim profilu facebookowym pisze o kwarantannie sportowej:

"Prawie dwie dekady temu, jako początkująca studentka, trafiłam na informację, która zupełnie zmieniła moje podejście do codziennej higieny. Otóż: błyszczące klamki są większym skupiskiem chorobotwórczych bakterii niż np. deska klozetowa. Teraz wydaje się to banalne, można wyszukać w trzydzieści sekund, wtedy to było coś. Zwłaszcza że byłam nie tylko studentką, ale i chorowitą perspektywiczną biegaczką narciarską. Odkąd zaczęłam po każdym wejściu i wyjściu w publiczne miejsce myć ręce, a jeśli byłam na uczelni cały dzień, to na każdej przerwie, odtąd chorowałam znacznie mniej. Miało to znaczenie nie tylko w zimie, kiedy startowałam, ale i w lecie. Mogłam dużo więcej pracować, to w prosty sposób przekładało się na coraz lepsze wyniki.
Lata mijały. Zaczęłam zdobywać seryjnie medale, pojawiło się nie tylko wielkie obciążenie fizyczne ale i psychiczne. Lotniska, zdjęcia z fanami, każdego tygodnia inne hotele. Znów zaczęłam więcej chorować. Na szczęście wiedza na temat zapobiegania chorobom była ogólnodostępna. Korzystałam. W zimie żel antybakteryjny mnie nie opuszczał. Ręce myłam wręcz obsesyjnie. Żadnych kościołów, knajp w mieście, centrów handlowych. Na uczelnie wracałam na wiosnę. Rodziców w zimie odwiedzałam tylko w okresie świąt Bożego Narodzenia. Oj, ileż było krzyku, gdy zobaczyłam, że któryś z domowników wyszedł na pole bez czapki. Chodziłam i trenowałam z dala od ludzi, żeby zniwelować kontakt z obcymi bakteriami i wirusami. Nie było nawet mowy, bym w okresie od końca października do końca marca brała udział osobiście w jakiejś kampanii reklamowej czy sesji zdjęciowej (punkt w moich kontraktach nie do negocjacji). Każdego wieczora przed snem wietrzyłam pokój, czyściłam i nawilżałam sprayami z wodą morską nos i gardło, woziłam ze sobą grzejnik, by mieć całą noc jednakową temperaturę (w wielu hotelach robi się przeraźliwie zimno nad ranem). Po każdym treningu, a było ich trzy w ciągu dnia, zmieniałam wszystkie ubrania, by zachować ciepło, potem dopiero mogłam się zając innymi sprawami. Gdy potrzebowałam jakichś zakupów, prosiłam Trenera o pomoc. Zresztą Trener też bardzo dbał o moje zdrowie. Bus, gdy wchodziłam do niego po treningu, zawsze był nagrzany i Trener czekał z gorącą herbatą. Cała drużyna musiała bardzo dbać o swoje zdrowie. Gdy tylko któryś z Panów miał najmniejszy symptom choroby, izolowałam się zupełnie. Gdy byłam na lotniskach, to oczywiście w maseczce, a w skrajnych przypadkach w rękawiczkach. Po każdej podróży robiłam obowiązkowo trzydzieści minut truchtu, nie tylko dla tego by rozruszać mięśnie, ale by wypocić wszystkie nazbierane toksyny. Nieważne, że dotarliśmy na drugi koniec świata w środku nocy albo że po podróży autem czekała nas jeszcze przeprawa promowa - trucht to świętość. W moim świecie nie byłam żadnym dziwolągiem. Każdy, kto chciał być silny i zdrowy przez cały sezon, postępował podobnie. Taka nasza kwarantanna sportowa. Nie jest więc dla mnie wielkim wyrzeczeniem sytuacja, w której się teraz znaleźliśmy, choć bardzo mi przykro, że nie mogę spotykać się normalnie ani z Rodzicami ani z Trenerem. Przestrzegam absolutnie wszystkich zasad, ale mogę być nosicielką, nie chcę ich narażać. Jedyną osobą, z która mam teraz osobisty kontakt, jest mój Narzeczony. Razem trenujemy, razem się na początku stanu epidemiologicznego przemieszaliśmy niestety. Nie było nam to rękę, bo Kacprowi, mimo że zdrowy i silny, teraz jakakolwiek infekcja bardzo by uprzykrzyła życie. Dbaliśmy o izolację podwójnie. Trenujemy, bo wiemy, że takim organizmom, jakie my mamy - przyzwyczajonym od lat do dużego wysiłku, nie możemy wysiłku zabierać. Dostaje za to publiczne cięgi, ale póki trening na powietrzu nie jest zabroniony (gdy pisałam ten tekst 22.03 rano - nie był!), nie mamy zamiaru z niego rezygnować. Mieszkamy w górach na uboczu, wybieramy miejsca i pory, by tylko czasem z daleka kogoś takiego jak my zobaczyć. Nikomu nie przeszkadzamy, z nikim się nie spotykamy. Do ostrego reżimu higienicznego jestem przyzwyczajona. Robię absolutnie wszystko co mogę, by być silną, zdrową i odporną. Po pandemii będziemy potrzebować ludzi silnych. Już teraz brakuje krwi w bankach, ktoś musi ją oddać.
Tam we Włoszech są moi przyjaciele. Drżę o nich. Doskonale zdaję sobie sprawę z ryzyka. Drżę również o moich Rodziców i Trenera, o moje Mukoludki, brata i siostrę, którzy są lekarzami. Nie zrobiłabym nic, co mogłoby ich narazić. Mając to wszystko na uwadze, dopóki władza nie da nakazu siedzenia w domu, będę trenować i dbać o swoją odporność w ustronnych miejscach. I tym co do wysiłku fizycznego są przyzwyczajeni, radzę to samo. Powtarzam - w USTRONNYCH MIEJSCACH. Nie wszyscy maja do nich dostęp, przykro mi, mieszkanie w miastach ma zazwyczaj więcej plusów, dziś cieszę się, że żyję na głębokiej prowincji. Zdrowia!"

Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Porażka zmęczonej świętowaniem Barcelony. Lewandowski znowu bez gola

Porażka zmęczonej świętowaniem Barcelony. Lewandowski znowu bez gola

Głosowanie w wyborach prezydenckich. Najważniejszym politykom towarzyszyły rodziny

Głosowanie w wyborach prezydenckich. Najważniejszym politykom towarzyszyły rodziny

Zaginięcie 11-latki. Sąd podjął ważną decyzję w sprawie Karola B.

Zaginięcie 11-latki. Sąd podjął ważną decyzję w sprawie Karola B.

Zobacz również

Głosowanie w wyborach prezydenckich. Najważniejszym politykom towarzyszyły rodziny

Głosowanie w wyborach prezydenckich. Najważniejszym politykom towarzyszyły rodziny

Lokal wyborczy zmienił się w kolorowankę. Przy wejściu są duże kredki

Lokal wyborczy zmienił się w kolorowankę. Przy wejściu są duże kredki