
7 grzechów Śląska w finałach z Kingiem Szczecin (ANALIZA)
Śląsk Wrocław w dwóch pierwszych finałach Energa Basket Ligi był wyraźnie słabszy od Kinga Szczecin, który wygrywał 89:78 i 92:65. W grze „Trójkolorowych” jest sporo mankamentów. Co zawiodło? Zobaczcie w naszej analizie!

Zbyt przewidywalne schematy
Gdy Śląsk tracił coraz więcej punktów, wciąż szukał podobnych zagrań, aby przedostać się pod kosz Kinga. Rywale dość szybko rozpracowali jednak pomysły WKS-u. Być może trzeba było poszukać innych rozwiązań? Jakub Karolak, który w trudnych momentach potrafił dać zespołowi życie celnymi trójkami, przesiedział drugi finał na ławce.

Brak odczytania pomysłów rywali
Ton grze Kinga nadaje przede wszystkim Andrzej Mazurczak, który raz za razem stwarza swoim kolegom czyste pozycje do rzutów zza łuku. Śląsk nie uczył się na swoich błędów, a MVP sezonu zasadniczego miał zdecydowanie zbyt dużą swobodę.

King góruje nad Śląskiem warunkami fizycznymi
Trudno to zmienić, bo jak stwierdził z przekąsem Ertuğrul Erdoğan, w ciągu tygodnia jego koszykarze nie urosną nagle o kilka centymetrów. Gdy zespół rywala ma atletycznych zawodników, trzeba jednak stłamsić ich jako drużyna, a Śląskowi ta sztuka na razie się nie udała.