Dramat rozegrał się w jednym z bloków przy ul. Kilińskiego. Policję wezwali o 4 nad ranem mieszkańcy, którzy znaleźli na klatce schodowej zakrwawioną, z ranami kłutymi Wioletę Sz. Nie była ona jedyną ofiarą oprawcy. Na zewnątrz bloku, pod blokiem policjanci i ratownicy medyczni znaleźli leżącego 3,5-latka. Dziecko również miało kłute. Ze wstępnych ustaleń wynika, że oprawca najpierw zadał dziecku rany, a następnie wyrzucił je przez balkon. Niestety chłopca nie udało się uratować. Zmarł w karetce.
Szybko okazało się, że zabójca przebywa w swoim mieszkaniu. W momencie gdy ratownicy reanimowali na klatce schodowej 32-letnią kobietę, z mieszkania wybiegł uzbrojony w nóż mężczyzna i zaatakował policjantów.
- W trakcie zatrzymania policjanci byli zmuszeni użyć broni służbowej. Napastnik stawiał opór. Został przewieziony do szpitala -mówi asp.szt. Anna Kublik-Rościszewska, oficer prasowy KPP w Bolesławcu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mężczyzna trafił pod opiekę lekarzy z raną postrzałową brzucha. Na razie zarówno prokuratura jak i policja nie udzielają informacji na temat jego stanu zdrowia.
Mieszkańcy Bolesławca są w szoku po tak brutalnym zabójstwie.
- Nie rozumiem jak można było zabić dziecko! Czemu ono było winne? Jeśli ten mężczyzna i kobieta mieli jakieś waśnie między sobą ,to mogli próbować to jakoś rozwiązać. Przecież dziecko nie musiało umierać - mówi z płaczem pani Beata, mieszkanka osiedla, na którym doszło do zbrodni.
Jak relacjonowali mieszkańcy bloków przy ul. Kilińskiego, już wcześniej pomiędzy parą dochodziło do awantur. Udało nam się również nieoficjalnie ustalić, że zabójca wcześniej był karany. Sprawę obecnie bada Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze.
Wrocław z lotu ptaka sto lat temu. Poznajesz?
Zobacz też