Choć Ludwik Dorn przetrwał ostatnie posiedzenie komitetu politycznego PiS, to jego konflikt z Jarosławem Kaczyńskim staje się coraz ostrzejszy.
Wczoraj były marszałek Sejmu zarzucał szefowi swojej partii, że ten obdziera go z prywatności i wierzy w plotki, które na temat Dorna kolportują bulwarówki. W PiS na razie nie wiedzą, co zrobić z Dornem.
Ludwik Dorn oskarżany jest przez kolegów z PiS o złe traktowanie swojej partii i byłej rodziny
Marek Suski, jeden z bardziej wpływowych posłów tej partii, a zarazem najgłośniejszych krytyków byłego marszałka, dementuje niedawne informacje mediów: - Nie zamierzam w tej chwili składać żadnego wniosku o wyrzucenie Dorna z partii.
Suski i jego koledzy czekają wciąż na decyzję partyjnego sądu dyscyplinarnego, który rozlicza "trzeciego bliźniaka" za udział w buncie trzech byłych wiceprezesów. W listopadzie 2007 r. domagali się oni reformy partii po przegranych wyborach. Z nich trzech sądzony jest tylko Dorn, bo pozostali dwaj dawno odeszli z PiS.
Ale tym razem - przynajmniej oficjalnie - poszło o prywatne życie Dorna. Fakt faktem, że Ludwik Dorn nie jest przykładnym ojcem rodziny, przynajmniej według kryteriów partii cieszącej się poparciem m.in. Radia Maryja. Ma bowiem trzecią żonę. A poszło o alimenty, które marszałek miał płacić jednej ze swoich poprzednich żon. Jak się dowiedzieliśmy, miała się ona zgłosić do prezesa PiS i poskarżyć, że Dorn płaci zbyt mało. Sprawa trafiła też na okładki tabloidów.
Publicznie w mediach wyciągnął ją Jacek Kurski, a potem Jarosław Kaczyński. Dorn odgraża się im obu procesami. Ludwik Dorn w liście do piętnującej go gazety pyta, dlaczego inni alimenciarze w PiS nie są traktowani równie surowo jak on. Pytanie retoryczne, bo wiadomo, że były marszałek to od roku czarna owca w PiS. Choć kiedyś był jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Razem trwali w Porozumieniu Centrum, gdy ta partia z ważnego gracza stała się polityczną kanapą, a Jarosław Kaczyński nawet zapowiadał wycofanie się z polityki. Choć jeden z ludzi bliskich ówczesnemu PC twierdzi, że była to przyjaźń raczej polityczna niż osobista: - Dorn to typ samotnika. Choć był blisko Kaczyńskiego, to nigdy nie był jego aż tak bliskim przyjacielem jak choćby Adam Lipiński.
Pierwszym znakiem, że ta przyjaźń polityczna może się chwiać, była dziwaczna dymisja Dorna z fotela szefa MSWiA w 2007 r. Właściwie do dziś nie wiadomo, o co wówczas poszło. Tłumaczono to w sposób nader enigmatyczny - sporem merytorycznym.
Mimo to jako marszałek Sejmu Ludwik Dorn zachowywał się wobec PiS nader lojalnie, czym zresztą nie zyskał sobie szacunku opozycji. Otwarty konflikt rozpoczął się, gdy PiS zawiesił Dorna po buncie wiceprezesów i odciął od rozmaitych partyjnych gremiów.
Ten swoją aktywność polityczną przeniósł wówczas na internetowy blog i wywiady. Dostawało się tam nie tylko Platformie, ale także macierzystej formacji. Dorn opowiadał się chociażby za przekształcaniem szpitali w jakąś formę spółek, co w PiS brzmi dziś jak najgorsza z możliwych herezji.
Grabił sobie przez ten czas, jak mógł, a dawni koledzy robili, co mogli, by przekonać Jarosława Kaczyńskiego do konieczności zrobienia porządku z niepokornym kolegą. Jego głównym przeciwnikiem stał się Marek Suski. Dyskusja obu panów na łamach mediów była dość specyficzna, biorąc pod uwagę, że są w jednej partii. Gdy Suski twierdził, że Dorn "wykazuje cechy autystyczne", to były marszałek ubolewał, że "Suskiemu inteligencja kojarzy się ze schorzeniem psychicznym".
Formalnie Ludwik Dorn jest w PiS, ale jakby już go tam nie było. Jeszcze w lipcu liczył na to, że wkrótce zostanie odwieszony w prawach członka partii. Teraz nie ma na to szans. Jego odejście to kwestia czasu. Pozostaje pytanie, czy zostanie wyrzucony, czy w końcu obrazi się na tyle, że sam się zdecyduje odejść.