
W Teatrze Polonia grałam w „Krzesłach” Eugène Ionesco. Nagle zdarzyła się nam wszystkim pandemia i to granie było sporadyczne, albo go nie było. Mój fantastyczny partner, kiedy znowu mogliśmy odrobinę pograć, powiedział, że nie jest w stanie, że to dla niego jest tak zżerający spektakl - bo są takie spektakle - fantastyczny, ale wymagający ogromnego wysiłku psychicznego, fizycznego, emocjonalnego... Powiedział, że nie będzie tego grał. Wie pani, po raz pierwszy byłam innego zdania: ja bym się nie poddała. Takie bywają baby - dodała w rozmowie z dziennikarką Telemagazyn.pl Magdaleną Bohdanowicz. - Natomiast nie śmiałam, bo szanuję jego zdanie, powiedzieć mu: nie róbmy tego, spróbujmy. Przestaliśmy grać, smutno mi potem było i zostało (to uczucie - przyp. red.) jak ta zadra, taki kolec - bo to tak ładnie szło ku górze, rozwijało się... - przyznała Ewa Szykulska w rozmowie z Telemagazyn.pl.

Cudownie jest zagrać dwójkę szaleńców w wieku 94-95 lat - przyznała, kontynuując wątek spektaklu „Krzesła”. - Teatr absurdu: Boże, to jest tak idealne na dzisiejsze czasy! - podkreśliła. - Sztuka, teatr - to wszystko pomaga mi się oswoić z tym, co się dzieje w życiu - Ewa Szykulska dla Telemagazyn.pl.

Ewa Szykulska, choć doświadczyła potężnego ciosu jakim była utrata ukochanego partnera, bynajmniej nie zamierza popaść w bezdenną rozpacz. - Ja ludzi, ubrania, projekty w których chce uczestniczyć zawodowo starannie wybieram. Ostrą selekcję robię względem tych wszystkich rzeczy i też selekcjonuję i depczę wszystkie swoje złe emocje w momencie, kiedy się pojawiają. Staram się też nie oddać im palmy pierwszeństwa, która sama w sobie nigdy nie stanowiła dla mnie żadnej nagrody - powiedziała w rozmowie z dziennikarką Telemagazyn.pl Magdaleną Bohdanowicz aktorka Ewa Szykulska.

2002