29-letni mieszkaniec Gorlic wpadł w Jaworznie, gdzie policjanci od kilku tygodni szukali młodego blondyna, który w odstępie kilku dni na terenie miasta zaatakował trzy pokrzywdzone. Po raz pierwszy dał o sobie znać 22 września 2014 r. w rejonie przystanku autobusowego Koźmin Las. Wciągnął wtedy w zarośla 19-latkę i dotykał ją przez ubranie w miejsca intymne. W ostatniej chwili wyrwała mu się i uciekła. Tydzień później przy ul. Budowlanych podjechał autem i nie wysiadając z pojazdu usiłował wyrwać torebkę, którą kobieta miała przewieszoną przez ramię. Mieszkanka Jaworzna przewróciła się, uderzyła głową o asfalt i doznała poważnych obrażeń. Na kilka dni trafiła do szpitala.
- Nie wierzyłam, że bandyta zostanie złapany, ale się udało - opowiada dziś 36-letnia Grażyna W. Nie minęły dwa dni i nastąpił kolejny atak bandyty. Niestety szczęście nie dopisało 15-latce, którą dotykał po piersiach i zmusił do seksu oralnego.Przerażona dziewczyna uległa gwałcicielowi.
Kryminalnym, oprócz rysopisu napastnika, udało się ustalić, że porusza się po mieście autem na małopolskich numerach rejestracyjnych. Zaczęto przeglądać zapisy miejskiego monitoringu i szybko ustalono kolor i markę auta.
Ford focus 8 października 2014 r. znowu się pojawił w kamerach monitoringu. Policjanci śledzili go do momentu, gdy zaparkował na jednej z uliczek Jaworzna, w dzielnicy Szczakowa. Kierowca wyłączył silnik i stanął około 8 rano przy przystanku autobusowym. Obserwował okolicę i wyglądało na to, że w ustronnym miejscu wypatruje kolejnej ofiary. Wtedy zapadła decyzja o jego zatrzymaniu. Zachodziła obawa, że uderzy i może braknąć czasu na skuteczną interwencję.
- Mężczyzna próbował wmówić policjantom, że przyjechał do Jaworzna służbowo i się zgubił. Dopiero za trzecim razem przesłuchany przyznał się do winy - zdradzał szczegóły Tomasz Obarski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Jaworznie.
29-latek, by dokonywać napadów przejeżdżał z Gorlic ponad 150 km. Kryminalni zaczęli zbierać informacje z Małopolski o podobnych napadach i szybko ustalono kolejne pokrzywdzone. Okazało się, że po raz pierwszy zaatakował 9 maja 2014 r. w Złotej koło Czchowa. Molestował wtedy dwie nieletnie dziewczynki i dotykał je w miejsca intymne.
Trzy miesiące później, 20 sierpnia 2014 r. w Ołpinach pod Tarnowem wyrwał kobiecie torebkę. Straciła okulary, portfel, kartę bankomatową, telefon. W sumie rzeczy i gotówkę o wartości 1065 zł. Dwa dni później niedaleko rodzinnych Gorlic napadł na 10-latkę. Podstępnie zwabił ją go do forda, pytał o drogę i kłamał, że się zgubił. Bił dziecko po rękach, głowie i nogach, zastraszone molestował.
Po kilku dniach potrzebował kolejnej dawki emocji, więc napadł na 13-latkę pod Krakowem. Chwycił ją w pasie i wrzucił do rowu. Dusił, molestował i usiłował zgwałcić, ale się obroniła. Potem był w Trzebini na granicy województw małopolskiego i śląskiego. Z jadącego auta wyszarpnął torebkę kobiecie. Straciła komórkę, dokumenty i 250 zł. Następna była seria napadów w Jaworznie, która zakończyła się wpadką.
Po trwającym kilka miesięcy śledztwie sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, który nie miał wątpliwości, że Damian T. jest winny wszystkich 9 zarzutów. W tym sześciu napaści o charakterze seksualnym i trzech rabunków i kradzieży. Został skazany na sześć i pół roku więzienia. Sąd zakazał mu też przez 15 lat zbliżania się do wszystkich pokrzywdzonych na odległość nie mniejszą niż 50 metrów. Zobowiązał go także do zapłaty jednej z kobiet 15 tys. zł zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę. Pozostałym ośmiu ma dać po 1000 zł.
Oskarżony przyznał się do winy, wyraził skruchę i zobowiązał się do finansowej rekompensaty krzywd. Chciał się dobrowolnie poddać karze 5 lat więzienia, ale na to nie zgodził się prokurator, który proponował dwukrotnie wyższy wymiar kary. W złożonej apelacji chce podwyższenia kary do 8 lat więzienia. Apelację wniósł również obrońca Damiana T. który wnosi o obniżenie wyroku i zauważa, że długotrwałe więzienie nie przyczyni się do resocjalizacji jego klienta. Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał w mocy wymiar kary dla Damiana T.