Kawa z cukrem podana do łóżka. Kanapki z pieczenią i ogórkiem kiszonym do pracy. Masaż karku wieczorem, a w sobotę niespodzianka w postaci kolacji w dobrej tajskiej restauracji. Która kobieta nie pragnęłaby takich wyrazów uczucia ze strony partnera? Ta, która woli to wszystko zrobić dla niego. Z radością i poczuciem, że on na to zasługuje. Nie oczekując niczego w zamian. Nie wypominając i nie narzekając, że kiedyś zapomniał o tym, że mieli iść do kina, i umówił się z kumplem na piwo. I bez pretensji, jeśli na to piwo poszedł. Brzmi jak marzenie macho przerażonego równouprawnieniem? A może jak koszmarny sen feministki? Może tak, ale to tylko przepis na zdrowie. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z Fińskiego Instytutu Medycyny Pracy wynika, że najzdrowsi są ci, którzy więcej dają, niż biorą. Chętnie i bezinteresownie obdarowują swoją uwagą, czułością i troską tych, których kochają.
Psycholog Ari Vaananen wraz ze współpracownikami przebadał prawie 800 Finek i Finów w średnim wieku. Sprawdzał, ile wsparcia dają swoim partnerom i jak to wpływa na ich zdrowie. Chodziło zarówno o zwykłe sprawy, takie jak wyprasowanie koszuli, pomoc w posprzątaniu ogrodu, jak i o romantyczne podarunki: śniadanie do łóżka, komplementy, bilet na koncert ulubionego zespołu.
Okazało się, że kobiety, które uważały, że więcej dają swoim mężczyznom, niż od nich biorą, chorowały dwa razy rzadziej niż koleżanki traktowane przez mężów jak księżniczki. Lepiej od nich radziły sobie ze stresem i rzadziej czuły się przygnębione i bezradne.
Według fińskich naukowców chodzi o to, że w mózgach kobiet wtedy, gdy wspierają swoich bliskich, wydziela się oksytocyna - hormon, który zmniejsza lęk i stres, obniża ciśnienie krwi, wzmacnia tolerancję na ból i odporność.
Ellen J. Langer, profesor psychologii z Uniwersytetu Harvarda, uważa, że ważniejsze od oksytocyny jest to, że dając wsparcie, czujemy się szlachetni i wspaniałomyślni. A dzięki temu wzmacniamy poczucie własnej wartości, bo przecież te cechy w naszej kulturze są szczególnie wysoko cenione. Równie ważne dla naszego komfortu psychicznego jest to, że mamy wpływ na partnera. Przecież dzięki kolacji, którą dla niego zrobiłyśmy, on się uśmiecha i robi się weselszy. Gdy zakłada koszulę, którą mu wyszukałyśmy na przecenie, wygląda przystojniej i bardziej się nam podoba. A przecież każdą kobietę cieszy, gdy jej mężczyzna dobrze wygląda.
Czy to znaczy, że bez słowa sprzeciwu kobiety powinny zbierać skarpety porozrzucane po całym domu? A gdy mąż chce sam zrobić im śniadanie, wyrywać mu patelnię i mówić: "Ależ kotku, ja zrobię omlet dla ciebie!"? Nie. Przecież troska wyjdzie mu na zdrowie. Warto jednak pamiętać, by nie przesadzać. Nie tylko bowiem badania fińskich naukowców, ale i życiowa mądrość przestrzegają nas: "Kotka można zagłaskać na śmierć".
Warto też pamiętać, że choć fińskie badania mówią, że gdy będziemy tylko dawać, poczujemy się silniejsze i pewniejsze siebie, to inne badania ostrzegają, że w ten sposób możemy wzbudzić w partnerze poczucie winy, że daje zbyt mało. Lęk, że jest od nas uzależniony. Ba, wzbudzić nawet w jego sercu wątpliwość, czy rzeczywiście mu na nas zależy, skoro niezbyt się o nas stara. Dlatego, jeśli chcemy go zatrzymać przy sobie na dłużej, pozwólmy mu poczuć się potrzebnym i czasem coś zrobić.