Policja w Holandii brutalnie potraktowała prezesa Legii. Wideo szokuje
Ciężko uwierzyć w to, co miało miejsce po wczorajszym meczu AZ Alkmaar - Legia Warszawa (0:1). Godzinę po zakończonym spotkaniu Ligi Konferencji doszło do scysji przed stadionem, a roli głównej wystąpili niestety piłkarze Legii Warszawa, członkowie sztabu jak i sam prezes.
Na skutek fatalnego zarządzenia i organizacji wyjścia Legii Warszawa, ucierpieli zawodnicy jak i sam prezes. Doszło do przepychanek. O całości wypowiedział się zresztą Dariusz Mioduski podczas konferencji zorganizowanej przez wicemistrza Polski.
Byłem razem z drużyną, miałem legijny garnitur, bardzo ładną, białą koszulkę, z bardzo ładną granatową marynarką i szarymi spodniami. Mówiłem kim jestem, że jestem prezesem klubu i muszą nas traktować z szacunkiem. Jak to nie działało to w końcu powiedziałem, że nie odpuszczę. Wyciągnąłem telefon i powiedziałem, że muszę to nagrać, bo to nieakceptowalne. Wyrzucili mi telefon. Próbowali nie dopuścić mnie do niego i zostałem kilka razy brutalnie uderzony
- powiedział najważniejszy człowiek w Legii.
Na meczu był ze mną bliski przyjaciel, który jest Holendrem - Rinke Rooyens. Powiedział, że chyba nigdy się tak nie wstydził. To pokazuje, po której stronie jest prawda i jak rzeczywiście było
- dodał.
Próbowałem jechać za piłkarzami (Josue i Pankovem - red.) na komisariat, ale zostałem brutalnie odepchnięty. Jak powiedziałem, że chcę złożyć swoje zażalenie to odpowiedzieli, że mam wziąć taksówkę i pojechać na komisariat. Trenerowi i kierownikowi obiecano, że pojadą za piłkarzami. Zostali wprowadzeni do innego samochodu i odwiezieni zupełnie gdzie indziej. Nikt nam nie powiedział, gdzie są Josue i Pankov. Sugerowano Amsterdam, później się okazało, że byli w Alkmaar
- zakończył.
Jak usłyszeliśmy na konferencji, jeszcze dziś najpewniej zarówno Josue jak i Pankov, którzy zostali w Holandii, mają wrócić do Polski. - W Warszawie są ich rodziny i się o nich martwią - wspominał Mioduski.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
Czesław Michniewicz, Dawid Szwarga, Kosta Runjaić. Tak wyglą...
