Do końca przyszłego roku chcą one sprowadzić ok. 3 tys. Nepalczyków i Banglijczyków. Zainteresowanie nimi jest ogromne, bo są to najtańsze ręce do pracy na świecie: zarobki w Nepalu i Bangladeszu wynoszą zwykle 20-50 dol. miesięcznie.
Nic więc dziwnego, że polskie firmy szukają tam pracowników budowlanych, pokojówek, sprzątaczek, kucharzy, masażystów i robotników rolnych. W Polsce mogą zarobić 400-600 dol. miesięcznie netto. Poza tym pracodawca zapewnia im noclegi i wyżywienie oraz wszystkie ubezpieczenia.
Od marca tego roku w firmie Flair, produkującej meble tapicerowane, pracuje już 10 rzemieślników z Nepalu. Firma zdecydowała się ich zatrudnić, bo w Polsce nie mogła znaleźć ludzi do pracy.
- Na początku obawialiśmy się, że mogą być problemy z komunikacją. Baliśmy się też różnic kulturowych i gorszej wydajności - mówi Igor Mackiewicz, dyr. ds. pracowniczych w firmie. Okazało się jednak, że Nepalczycy szybko nauczyli się podstawowych słów, a po krótkim szkoleniu polskich wymogów jakościowych.
- Zainstalowaliśmy w bursie komputer z internetem i telewizor z telewizją nepalską - mówi Mackiewicz. - Nie awanturują się, nie piją, w przeciwieństwie do naszych robotników. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy Flair chce sprowadzić kolejnych kilkunastu tapicerów.
Firma pośrednictwa pracy K&K Selekt, która specjalizuje się w zatrudnianiu obcokrajowców, sprowadziła też do Polski kilkunastu nepalskich stolarzy i tapicerów do bydgoskiej firmy Helvetia produkującej meble. I już pracuje nad kolejnymi kontraktami.
Telefony urywają się także w warszawskiej firmie Promoman, która z kolei sprowadza pracowników z Bangladeszu.
Strona internetowa firmy działa niespełna miesiąc, a Zieliński ma już zgłoszenia od sadowników, hotelarzy i właścicieli sanatoriów. Wzrost gospodarczy i emigracja zarobkowa Polaków wyssały z rynku pracowników. - W Polsce brakuje co najmniej po kilka tysięcy pracowników w takich branżach jak na przykład budownictwo czy hotelarstwo. Według GUS na koniec 2007 roku było 43 tys. wakatów.
- To bardzo prawdopodobne, że te miejsca zajmą znacznie tańsi fachowcy z Azji - mówi Mateusz Walewski, ekspert od rynku pracy Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.
Jeszcze kilka lat temu lukę na rynku pracy wypełniali Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie. Dzisiaj za pieniądze, jakie oferują im polscy pracodawcy, nie chcą się zatrudniać. Wolą podobnie jak polscy fachowcy jeździć do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii.
Aby zatrudnić legalnie pracownika z Azji, trzeba najpierw udowodnić, że nie jesteś w stanie znaleźć podobnego specjalisty w całej Unii Europejskiej. W tym celu trzeba dać ogłoszenie do kilku gazet oraz zgłosić zapotrzebowanie w urzędzie pracy.
Dopiero gdy nikt się nie zgłosi, można złożyć wniosek o zatrudnienie cudzoziemca u wojewody. Może to jednak zrobić tylko osoba mająca zgłoszoną działalność gospodarczą lub firma. Pracodawca musi się jednak liczyć z tym, że mieszkańcom Bangladeszu czy Nepalu trzeba kupić bilet lotniczy za co najmniej 3 tys. zł.