Kapitalną dyspozycję Lillarda podkreśla, liczba trafionych "trójek" - trzynaście. Ta skuteczność zapewnia mu drugie miejsce w całej NBA, na równi z Donovanem Mitchellem. Na pierwszej pozycji plasuje się zawodnik Golden State Warriors, Klay Thompson, z wynikiem 14 udanych rzutów za "trzy".
To już 15. mecz w zawodowej karierze gracza Portland z co najmniej 50-punktową zdobyczą. W meczu z Houston Rockets pobił swój rekord życiowy o 10 "oczek".
Kończąc drugą kwartę na swoim koncie miał 41 punktów. Gdy na 44 sekundy przed końcem opuszczał parkiet, kibice zgotowali mu owację na stojąco, a przy jego nazwisku widniała liczba 71. Wyrównał osiągnięcie Elgina Baylora i Davida Robinsona. Więcej w NBA zdobyli w jednym spotkaniu tylko David Thompson - 73, Kobe Bryant - 81 i pięciokrotnie Wilt Chamberlain - 72, 73, 73, 78 i 100.
"Uwielbiam te chwile, kiedy włącza się u mnie tryb "atak" i rzucam raz za razem. Każdy gracz lubi złapać właściwy rytm, wtedy człowiek czuje się jak w transie" - podkreślił bohater wieczoru w Portland, któremu humor jednak popsuli urzędnicy antydopingowi, zapraszając go tuż po meczu na kontrolę.
