Nie ma żadnych dowodów na winę Nicoli Zalewskiego
Zalewski przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Polski do lat 21, dla której we wtorek zagra w eliminacjach młodzieżowego Euro. Rywalem będzie Estonia. Informacja o jego rzekomym udziale w aferze została podana dzień po występie w Koszycach przeciw Słowacji (2:2), czyli w zeszły piątek. Wahadłowy Romy od początku utrzymywał, że jest niewinny.
Mimo burzy w mediach Zalewski nie został przesłuchany ani objęty toczącym się śledztwem. Dziś wiadomo dlaczego. Okazuje się bowiem, że został pomówiony przez dziennikarza Fabrizio Coronę i jego informatora.
- Wszystko zmyśliłem. Informacja jest nieprawdziwa. Nie ma żadnego dowodu na udział Zalewskiego w aferze; ani pisemnego, ani głosowego - cytuje anonimowego mężczyznę dziennik La Gazzetta dello Sport.
Informator okazał publicznie skruchę i osobiście przeprosił Zalewskiego - czytamy we włoskich mediach. Po co obrzucił Polaka błotem? Jak sam przyznaje, Corona obiecał mu w zamian za ujawnienie kolejnego nazwiska nagrodę w wysokości 20 tys. euro. To równowartość około 89 tys. złotych. - Zachowałem się niemoralnie - przyznaje informator Corony, zapewniając że w ogóle nie zna Zalewskiego.
Niewykluczone, że Zalewski podejmie kroki prawne wobec Corony i jego informatora.
LIGA WŁOSKA w GOL24
Najwyższe frekwencje w Polsce. Śląsk ustanowił nowy rekord s...
