
Fiodor Dostojewski "Biesy"
Dostojewski, najsmutniejszy z bukietu rosyjskich melancholików, zamierzył "Biesy" jako panoramę tego, czym żyła jego niezmierzona ojczyzna A.D. 1870. Poutykał w powieści najprzeróżniejsze typy, oryginały i dziwadła świadczące o tym, że pod rosyjskim niebem wszystko jest możliwe. Obśmiał Iwana Turgieniewa pod postacią Karmazynowa, Konstantego Gołubowa jako narratora i Aleksandra Hercena w osobie Stiepana Wierchowieńskiego.
Ale "Biesy" to przede wszystkim cios w rewolucję, której Dostojewski, monarchista i zwolennik carskiego absolutyzmu, z całego serca nienawidził. Więcej - wszystkich postępowców uważał za degeneratów, którzy tylko czyhają, by podpalić mateczkę Rosję. Do końca życia głosił tezę o rosyjskim "posłannictwie" historycznym i religijnym, łącząc to przeświadczenie z niechęcią do Zachodu i socjalizmu. Nic dziwnego, że Władimir Władimirowicz Putin zaczytuje się w nim do poduszki.
"Biesy" aż roją się od rewolucyjnych kreatur: Stawrogin, Szatow, Szygalew, wreszcie Piotr Wierchowieński. Machają diabelskimi chwostami, krzeszą kopytami piekielne iskry, ale bezskutecznie - świętej Rosji nie zrobią krzywdy. Na to trzeba było poczekać jeszcze pół wieku.

Mikołaj Gogol, "Martwe dusze"
Ponoć Mikołaj Gogol nigdy się uśmiechał. Nawet jak pisał "Martwe dusze", rzecz wszak niewypowiedzianie śmieszną, miał minę ponurą jak po wypiciu rycyny.
Współcześni mogą jednak dać upust rechotom i chichotaniu. Opowieść o Pawle Iwanowiczu Cziczikowie, który na rosyjskiej prowincji robi karierę niczym nasz Nikodem Dyzma, to karykatura społeczna na miarę arcydzieła. A koncept z martwymi duszami, które Cziczikow skupuje od okolicznej szlachty, to makabreska, którą nawet dziś trudno przeskoczyć.

Michaił Bułhakow, "Mistrz i Małgorzata"
"Mistrza i Małgorzatę" Michaił Bułhakow pisał od 1928 r., kiedy powstała pierwsza wersja powieści. W skróconej i ocenzurowanej wersji ukazała się jednak dopiero w 1966 r. Towarzyszom radzieckim zbyt pachniała wywrotowymi ideami i szyderstwami pod adresem proletariackiego raju.
Nie dziwota. Przypowieść o tym, jak do Moskwy przybywa bies i poprawia socjalistyczne porządki, trąci kontrrewolucją na milę. Co z tego, że Stalin rechotał przy lekturze? Berii się nie podobało.

Michaił Lermontow, "Bohater naszych czasów"
3Kim jest bohater "Bohatera naszych czasów" Michaiła Lermontowa? To Grigorij Aleksandrowicz Pieczorin, oficer, który szukając sensu życia, popełnia coraz to nowe głupstwa. Bowiem jak każdy Rosjanin jest urodzonym fatalistą przekonanym, że świat powstał tylko po to, by mu dokuczyć.
Nawet jak zdobędzie córkę księżnej Ligowskiej, nie będzie mu się chciało sprowadzić jej na złą drogę. Nakłaść takiemu po gębie to mało. Ale jak tu bić człowieka, skoro to szlachcic i oficer? Ot, kłopot.