Odwaga w czasach pogardy. Bohaterstwo Sprawiedliwych trwało całymi miesiącami

Paweł Stachnik
Rodzina Ulmów rozstrzelana za ukrywanie Żydów
Rodzina Ulmów rozstrzelana za ukrywanie Żydów archiwum
Wprowadzając drakońskie kary za pomaganie Żydom, Niemcy chcieli zniechęcić i zastraszyć Polaków. Ponieśli jednak klęskę, znaleźli się bowiem tacy, którzy odważyli się nieść pomoc.

Był 18 marca 1943 r. W leśniczówce w Wólce Czarnińskiej koło Mińska Mazowieckiego rodzina Gawrychów zasiadała do kolacji. Razem z nimi szykowali się ukrywani przez nich Żydzi: Abram Słomka, Frania Szpinger, Teresa i Chaskiel Papierowie. Prócz nich w leśniczówce schronienie znalazł także zbiegły z niewoli żołnierz Armii Czerwonej o imieniu Piotr. Wszyscy chcieli się pożywić zupą ugotowaną przez żonę gajowego Aleksandrę.

Dla ukrywających się Żydów takie momenty były chwilą wytchnienia. Mogli wreszcie jak ludzie usiąść za stołem, spróbować ciepłego posiłku, ogrzać się. Abram Słomka i Frania Szpinger mieszkali u Gawrychów na stałe, podobnie Rosjanin Piotr. Natomiast Papierowie ukrywali się w lesie, a do leśniczówki przychodzili po zmroku.

Spokojną atmosferę wieczoru przerwał nagle brzęk tłuczonej szyby. Wyważając drzwi do domu wtargnęli Niemcy. Przy stole podniósł się krzyk, a Żydzi rzucili się do ucieczki przez tylne okno. Abram, Frania i Chaskiel zdążyli wyskoczyć i pobiec w stronę lasu. Teresa była w siódmym miesiącu ciąży, więc nie mogła poruszać się tak szybko. Pierwszy Niemiec, który wpadł do izby strzelił do niej i zranił ją w nogę. Kulejąc Teresa wydostała się na podwórko, ale tam zabito ją serią z pistoletu maszynowego.

Hitlerowcy rzucili się teraz na rodzinę Gawrychów. Leśniczego wywlekli na zewnątrz i zaczęli okładać kolbami. Jego małą córkę Jadwigę jeden z Niemców chwycił za ramię i szarpiąc wyprowadził na podwórze. Dziewczynka zmartwiała ze strachu i szykowała się na śmierć. Tam hitlerowiec niespodziewanie puścił ją i wrócił po coś do domu.

W tym momencie uwagę napastników zaprzątnęło coś innego. Rosjanin Piotr ogarnięty dziwnym szałem wyskoczył przed budynek i zaczął bez opamiętania strzelać do Niemców z karabinu. Nie chciał dać się wziąć żywcem. Niemcy odpowiedzieli ogniem i rozpętała się walka. Nie trwała jednak długo, bo napastnicy mieli przewagę liczebną. Piotr został trafiony i padł na śnieg.

Jak wspomina Jadwiga Gawrych, która miała wówczas 12 lat, w pewnym momencie do jej matki podszedł polski granatowy policjant, który brał udział w akcji, i powiedział dyskretnie, żeby ratowała z domu co się da, bo Niemcy zaraz go podpalą. Matka zaczęła więc wyrzucać przez okno co się nawinęło pod rękę: ganki, talarze, pierzyny. Jadwidze zaś kazała zabrać młodszego brata i uciekać do sąsiadów.

Jadwiga wzięła małego Józia na ręce i pobiegła w noc. Była boso, a braciszek był w samej koszulce. Gdy w pewnej chwili dziewczynka obejrzała się za siebie, dostrzegła że leśniczówka stoi w płomieniach. Na ich tle widać było czarne sylwetki żandarmów.

Sąsiedzi zaopiekowali się dziećmi, a po paru godzinach dołączyła do nich matka. Opowiedziała, że ojciec i ranny Rosjanin zostali zabrani przez Niemców. Rano z domu zostało tylko dymiące pogorzelisko i sterczący komin.

Sama się zgłosiła…

Leśniczy Gawrych został zabrany na posterunek w Mińsku Mazowieckim. Jego komendantem był Polak o nazwisku Sowiński. Gdy mama Jadwigi dowiedziała się o tym, ustaliła gdzie mieszka i pojechała prosić go o wypuszczenie męża. Sowiński nie wpuścił jej do domu, lecz kazał czekać pod drzwiami. Za chwilę wyszedł w mundurze, zaprowadził ją na posterunek, a tam powiedział do dyżurnego: „Przyszła żona leśniczego z Czarnej. Nie musimy jej już szukać. Sama się zgłosiła”…

Pani Aleksandra trafiła do aresztu. Przez zakratowane okno widziała jak żandarmi wyprowadzają jej męża i pakują do samochodu. Został wywieziony do lasu 10 km za Mińskiem Mazowieckim i tam rozstrzelany. Razem z nim zabito Rosjanina Piotra. Pogrzebano ich we wspólnym grobie. Aleksandrę wypuszczono po dwóch tygodniach.

A co stało się z ukrywanymi przez Gawrychów Żydami? Frania Szpinger wybiegła z domu i ukryła się pod pobliskim mostkiem. Siedziała tam skulona, trzęsąc się ze strachu, a nad nią przejeżdżały samochody z Niemcami wracającymi z akcji. Wyszła dopiero rano. Nie wiedziała co robić. Była sama. Poza ubraniem na sobie nie miała nic więcej. Zrezygnowana postanowiła oddać się w ręce Niemców.

Wtedy jednak los uśmiechnął się do niej. Gdy bezradna stała na drodze, nagle wyrosła przed nią kobieta w czarnym habicie. Zakonnica zainteresowała się samotną dziewczynką, szybko zorientowała się, kim jest i zaoferowała jej pomoc. Frania znalazła się w sierocińcu prowadzonym przez szarytki w Ignacowie. Prócz niej ukrywało się tam więcej żydowskich dzieci.

Mąż zastrzelonej Teresy, Chaskiel Papier, zdołał uciec z leśniczówki. Ukrył się i przeżył okupację. Uciekł również Abram Słomka, ale on nie wytrzymał napięcia nerwowego związanego z ukrywaniem się i kilka dni później powiesił się w lesie. Jadwiga Gawrych ukończyła po wojnie szkołę muzyczną i została jedną z pierwszych w Polsce kobiet grających na perkusji. Pod koniec lat 90. Frania Szpinger zgłosiła ją i jej rodzinę do Yad Vashem. Jadwiga została uhonorowana medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, a jej rodzice otrzymali go pośmiertnie.

Ludzie w potrzebie

Historia Gawrychów to jeden z kilku przypadków opisanych przez Annę Herbich w książce „Dziewczyny sprawiedliwe. Polki, które ratowały Żydów”. Autorka zebrała w niej opowieści dziś starszych już pań, wówczas młodziutkich dziewczynek, których rodziny podjęły w czasie wojny niewyobrażalny trud pomagania skazanym na zagładę.

Opowieści te pozwalają spojrzeć na temat - wszak już wielokrotnie opisywany - z nieco innej, bardziej „osobistej” perspektywy. Pozwalają też uświadomić sobie, jak wielkie zagrożenie wiązało się z decyzją o udzieleniu pomocy Żydom. Rozmówczynie Anny Herbich przedstawiają bowiem swoje rodziny - ojców, matki, rodzeństwo - szczęśliwe zwykle dzieciństwo i miłość łączącą członków familii, a następnie stawiają czytelnika w sytuacji wyboru: czy należy zaryzykować życie ich wszystkich w imię pomocy dla obcych nieraz ludzi?

Co zatem sprawiało, że Polacy decydowali się pomagać Żydom? W opowieściach bohaterek „Dziewczyn sprawiedliwych” przewijają się motywy humanitarne: poczucie obowiązku wobec bliźnich - ludzi, którzy są w zagrożeniu i którzy mogą stracić życie.

„Czyż mogliśmy zostawić bliźnich w potrzebie? Zostawić ich na pewną śmierć…? To by było nieludzkie” - mówi Irena Senderska-Rzońca, której ojciec ukrywał rodzinę żydowskiego lekarza. „Człowiekowi w potrzebie należy udzielić pomocy” - dodaje Wanda Kołomijska, w której domu w Brwinowie w pewnym momencie ukrywało się osiem osób.

Ojciec Jadwigi Wolf z domu Przybylskiej, przyjął pod swój dach uciekającego przed gestapo nieznajomego młodego Żyda, który po prostu zapukał do drzwi jego warszawskiego mieszkania…

Kłopoty codzienności

Rozmówczynie Anny Herbich zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt ukrywania Żydów - kwestie praktyczne. Po pierwsze, trzeba było znaleźć odpowiednie pomieszczenie, w którym mogli mieszkać uciekinierzy: pokój, piwnicę, strych, ziemiankę. Musiało być odpowiednio duże, a jednocześnie ukryte przed obcymi.

Nie zawsze było to łatwe. Trzyosobowa rodzina Banderów ukrywana w Drohobyczu przez ojca Ireny Senderskiej--Rzońcy, została umieszczona na strychu. Dach był niski, więc mogli tam tylko leżeć. „Dwadzieścia cztery godziny na dobę. Trudno wręcz sobie wyobrazić katusze, jakie musieli tam znosić. W małym, zimnym pomieszczeniu. Skuleni, zziębnięci, głodni. Dni, tygodnie, miesiące…” - opowiada pani Irena.

Po drugie, trzeba było zdobyć więcej jedzenia, co w okupacyjnych warunkach urastało do rangi poważnego problemu. Czasami trudno było wyżywić swoją rodzinę, a co dopiero jeszcze kilka dodatkowych osób. „Również samo gotowanie dla tak dużej liczby domowników stanowiło nie lada ekwilibrystykę. Mama stała przy kuchni węglowej, nastawiała garnki, mieszała zupy, a ja ganiałam z miskami po pokojach” - wspomina Wanda Kołomijska z domu Turczyńska.

Z jej relacji możemy też dowiedzieć się, jakim wyzwaniem było zrobienie prania dla wszystkich domowników. W każdą noc z soboty na niedzielę w kuchni rozkładano wielką drewnianą balię, metalową tarę i wyżymaczkę. Grzano wodę, a następnie mama pani Wandy do świtu szorowała ręcznie ubrania, bieliznę i pościel. Cała operację robiono w nocy, aby sąsiedzi nie zainteresowali się, skąd nagle u Turczyńskich tyle rzeczy do wyprania…

Po trzecie wreszcie, niełatwe były zwykłe codzienne stosunki międzyludzkie. Kłótnie i spory zdarzają się wszak w każdej rodzinie, a co dopiero, gdy mieszka się z obcymi. „To nie był jednorazowy akt heroizmu. Jak na polu bitwy, gdy żołnierz dokonuje brawurowego czynu. Bohaterstwo Sprawiedliwych trwało całymi miesiącami, a nawet latami. To była codzienna ciężka praca, której celem było nie tylko ukrycie Żydów, ale również wyżywienie ich, zapewnienie im znośnych warunków życia” - podkreśla jedna z bohaterek książki.

Uwaga na sąsiadów

We wszystkich opowieściach dziewczyn sprawiedliwych przewija się też wątek zagrożenia ze strony sąsiadów. Niemcy stanowili niebezpieczeństwo, ale większym byli wścibscy i nieżyczliwi sąsiedzi. Ukrywanie Żydów nie było popularne, bo po pierwsze mogło skutkować pacyfikacją i śmiercią niewinnych osób, po drugie zaś, w powszechnym przekonaniu wiązało się ze znacznym wzbogaceniem tych, którzy ukrywali. Stąd liczne w książce relacje o donosach składanych przez Polaków na Polaków.

O ukrywaniu Żydów w opisanej na początku leśniczówce w Wólce Czarnińskiej żandarmów poinformowała jedna z sąsiadek, nazywana przez Jadwigę Gawrych - Staśkową. Łucja Jurczak z domu Nestorowicz o mało co nie została aresztowana przez granatowego policjanta, który uparł się, że jest Żydówką, a nawet jeśli nie, to on i tak wyśle ją na roboty do Rzeszy. Do mieszkania Jadwigi Wolf zapukali pewnego razu w biały dzień dwaj szmalcownicy, którzy wymusili haracz na ukrywających się tam Żydach…

Zapłacenie haraczu nie rozwiązywało jednak sprawy. „Oni zawsze wracali. To był ich sposób działania. Szantażowali biednych Żydów do momentu, aż ogołacali ich ze wszystkiego. Pieniędzy, biżuterii, lepszych ubrań. A na koniec i tak składali donos Niemcom” - opowiada Jadwiga Wolf. Tym większy szacunek należy się tym, którzy decydowali się nieść pomoc w tak trudnych okolicznościach.

Zdecydował przypadek

Bohaterki „Dziewczyn sprawiedliwych” miały podczas wojny kilka, najwyżej kilkanaście lat. W takim wieku przyszło im zmierzyć się z rzeczami, które dziś dla nas są niewyobrażalne. Jadwiga Gawrych o mało co nie została zastrzelona przez Niemców podczas pacyfikacji leśniczówki. Jadwiga Wolff była świadkiem śmierci swojej młodszej siostry trafionej odłamkiem bomby podczas powstania warszawskiego.

Wanda Kołomijska przeżyła najście gestapo na rodzinny dom, w którym w piwnicy ukrywało się ośmioro Żydów. Nie zdążyła zamknąć klapy w podłodze, a jedynie w ostatniej chwili nasunęła na nią tapczan. Niemcy przeszukali dom, przewracając meble, wyrzucając rzeczy z półek i rozbijając naczynia. Jednak tapczanu nie ruszyli…

Takich szczęśliwych przypadków jest w opowieściach dziewczyn sprawiedliwych więcej. To zadziwiające jak niewiele dzieli czasami człowieka od śmierci: Niemcy nie zajrzeli pod łóżko, kula przeleciała obok, patrol się nie zatrzymał...

Jak pisze Anna Herbich, drakońskie przepisy grożące karą śmierci wszystkim, którzy udzielaliby pomocy Żydom, miały na celu zastraszenie Polaków i zniechęcenie ich do świadczenia pomocy. Jednak dzięki takim ludziom jak rodziny przedstawione w „Dziewczynach sprawiedliwych” plan ten się nie powiódł.

Znaleźli się bowiem ludzie - i to wcale nie tak mało - którzy nie dali się zastraszyć. Mimo grożącej kary śmierci pospieszyli na ratunek swoim żydowskim sąsiadom. Przyjęli ich pod swój dach, dzielili się ostatnią kromką chleba, a także swoim strachem. Wielu zostało zamordowanych. Ale wielu przeżyło i zwyciężyło. Udało im się pokonać Hitlera i III Rzeszę.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Odwaga w czasach pogardy. Bohaterstwo Sprawiedliwych trwało całymi miesiącami - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl