Banita, ale z majątkiem
Głosowanie było tajne i odbywało się na agorze za pomocą specjalnych skorupek, zwykle odłamków ceramiki - stąd nazwa (greckie słowo „ostrakon” oznacza skorupę). Jeśli wynik głosowania był pozytywny, ludzie tacy skazani byli na wygnanie z miasta na 10 lat, choć zwykle bez utraty majątku i z możliwością powrotu.
Jak ów sąd wyglądał w praktyce? Na specjalnych skorupkach wydrapywało się imię osoby, którą posądzało się o niecne zakusy. Jeśli takich skorupek uzbierała się dostateczna ilość, niedoszły tyran skazywany był na wygnanie. Dla Greka nauczonego przez przemądrzałych prekursorów Arystotelesa, że jest „istotą społeczną”, wykluczenie ze społeczności musiało być dotkliwe.
Niektórzy badacze dowodzą, że taki sąd nie miał nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości - często był arbitralną decyzją wpływowych polityków. Nie było podczas tego ani sądu, ani stron procesu, obrońcy ani też trybunału władnego wydać wyrok. Decydował rozemocjonowany tłum.
1500 ostrakonów
Wiemy, że jednym z kilkunastu poddanych procedurze ostracyzmu był Ksantypo, ojciec Peryklesa, Tukidydes, dziadek wybitnego historyka o tym samym imieniu, zaś ostatnim niejaki Hyperbolos, dość pechowy wódz czasów wojny peloponeskiej. Ale jako kandydatów do ostracyzmu wymieniano wielu innych Ateńczyków, co wiemy na podstawie kilkunastu tysięcy skorup odkrytych podczas prac wykopaliskowych na terenie Agory ateńskiej i w innych miejscach. Do dziś zachowało się ponad 1500 ostrakonów.
Choć ostracyzm najlepiej funkcjonował w Atenach, znany był także m.in. w Megarze, Argos, Efezie, Milecie i w Syrakuzach, gdzie określany był mianem petalizmu i przetrwał tylko przez krótki czas. Z czasem został zastąpiony przez inny grecki quasi-prawny wynalazek - atimię.
