W czwartek posłowie zajmowali się projektem ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. O odrzucenie jej w pierwszym czytaniu wnioskowała opozycja. Okazało się, że mogła wygrać to głosowanie, gdyby nie fakt, że na sali plenarnej zabrakło wystarczającej liczby jej posłów.
Głos oddało łącznie 433 posłów. Przeciwko odrzuceniu projektu opowiedziało się 205 z nich, zaś 204 zagłosowało „za”. Od głosu wstrzymało się 24 parlamentarzystów.
Wynik głosowania spowodował lawinę krytyki pod adresem nieobecnych na głosowaniu posłów opozycji. Okazuję się jednak, że sprawa ma swój dalszy ciąg. Dwie posłanki - Iwona Hartwich z Koalicji Obywatelskiej i Bożena Żelazowska z Koalicji Polskiej-PSL – twierdzą bowiem, że zagłosowały przeciwko dalszym pracom nad Instytutem. Tymczasem system uznał, że nie wzięły udziału w głosowaniu.
"Wystosowałam do Pani marszałek Witek odpowiednie pismo w tej sprawie. Jestem ostatnią osobą, która poparłaby ten haniebny projekt" – poinformowała za pośrednictwem Twittera Hartwich. Oświadczenie do marszałek Sejmu wystosowała też druga z posłanek.
Żelazowska przekazała w rozmowie z Onetem, że niestety nie otrzymała na swoje pismo odpowiedzi z Kancelarii Sejmu. – Ja byłam sprawozdawcą Klubu w sprawie Instytutu i moje stanowisko jest jasne. Natomiast brak mojego udziału w tym głosowaniu, gdzie byłam na sali i głosowałam to jest dla mnie wręcz niewiarygodne – podkreśliła posłanka.
