- Uwagę naszych celników zwróciła jedna z paczek cargo, której zawartość była opisana jako trzpienie hartowane - tłumaczy kapitan Rafał Potocki, rzecznik Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Funkcjonariusze zdecydowali się otworzyć przesyłkę i okazało się, że jej zawartość to zamki do karabinków automatycznych. Skontaktowaliśmy się z dwoma specjalistami kryminalistyki, którzy potwierdzili, że są to elementy broni palnej i aby nimi handlować, potrzebne jest specjalne zezwolenie.
Funkcjonariusze udali się do zakładu, który nadał paczkę. Okazało się, że to duża firma zatrudniająca około stu osób. Na miejscu okazało się, że w fabryce znajduje się linia produkcyjna, na której regularnie powstają elementy broni. Zabezpieczono 10 tysięcy podejrzanych produktów, wśród nich gotowe zamki. Firma nie posiadała wymaganych zezwoleń na produkcję i handel elementami broni. Właściciel zakładu miał tłumaczyć się, że nie wiedział, że produkcja zamków do karabinów jest nielegalna.
Sprawą zajęła się prokuratura rejonowa Poznań Jeżyce, która ma wyjaśnić między innymi, jak długo na terenie zakładu produkowano elementy broni palnej i od jak dawna trwa proceder sprzedawania ich za granicę.