
Jest coraz gorzej?
Rok temu dla pracowników wykonywanie pracy z domu było nowością. Wielu z nich było zadowolonych z tego, że nie musi chodzić do biura. Inne były też nasze nawyki.
- Malowałam się na każdą videokonferencję, w której musiałam brać udział. Dbałam też o strój. Wyglądałam tak jak miałabym iść do biura, a dziś zdarza mi się pracować przez pół dnia w piżamie - pisze jedna z pracownic dużej korporacji w mediach społecznościowych.

Pracownicy, którzy od kilkunastu miesięcy pracują zdalnie mają dziś zupełnie inne nawyki. Często łączą obowiązki rodzica i pracownika. Mają problem m.in. z wykonywaniem pracy do określonej godziny, bo przecież są w domu i mogą coś odłożyć na potem, a w tzw. międzyczasie mogą przygotować obiad, czy wyskoczyć po bułki do piekarni. Tymczasem jak pisze portal Business Insider, więcej czasu, więcej swobody i mniej stresu (nie boimy się, że ucieknie nam pociąg albo stania w korkach) mamy tylko teoretycznie.
To zaś powoduje, że bardzo łatwo jest rozluźnić podejście do pracy i tym samym np. popadać w prokrastynację. Dlatego należy, jak ognia wystrzegać się pułapki, którą jest luz i poczucie dużej ilości czasu na wykonanie swojej pracy - to sprawia, że odsuwamy zadania, rozwlekamy je w czasie, bo przecież mam dodatkową godzinę czy dwie. Nagle robi się 16.00, a my nawet nie zbliżamy się do końca, a w efekcie kończymy o 20, zamiast o 17 - czytamy na stronie portalu.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć jednym z rozwiązań ma być wprowadzenie pracy hybrydowej, by dla zachowania równowagi pracownicy pojawiali się w biurze. Czy będzie to możliwe, gdy wciąż obowiązują obostrzenia?