Minister obrony RFN Ursula von der Leyen w reakcji na ujawnienie neonazistowskich tendencji w Bundeswehrze zapowiedziała reformę armii i ostateczne pożegnanie z tradycjami hitlerowskiego Wehrmachtu - mają nawet zostać zmienione dotychczasowe nazwy jednostek nawiązujące do wehrmachtowskich dowódców, jak choćby koszary marszałka Rommela. Republika Federalna przeszła bowiem bardzo długą drogę od postautorytaryzmu do rozwiniętej demokracji i to ma być na tej drodze jeden z ostatnich kroków. Tymczasem przeszłość, o której po klęsce w 1945 roku większość Niemców starała się milczeć, wciąż jest obecna. Winą za zbrodnie, za które poważna część niemieckiego społeczeństwa była bezpośrednio współodpowiedzialna, obarczano jedynie wąską grupę hitlerowskich elit. Ich potomkowie, dzieci nazistowskich przywódców, są wciąż wśród nas i radzą sobie z przeszłością rodziców, głównie ojców, w różny sposób.
Niklas Frank - rozliczenie
30 lat temu Niklas Frank, wieloletni dziennikarz tygodnika „Stern”, wzbudził sensację książką „Mój ojciec Hans Frank” („Der Vater”) będącą bezlitosnym rozrachunkiem z ojcem, generalnym gubernatorem okupowanych ziem polskich skazanym w procesie norymberskim na śmierć. „Moim zdaniem każde dziecko, gdy dorośnie, ma moralne prawo czy wręcz nawet obowiązek rozliczenia się z własnym ojcem, a przede wszystkim z czynami ojca” - napisał Niklas Frank.
Jego ojciec był generalnym gubernatorem Polski, ministrem Rzeszy bez teki, czołowym prawnikiem nazistów, z wielkimi aspiracjami w dążeniu do władzy i wzbogacenia się, z ukrytymi skłonnościami homoseksualnymi. Niklas przez lata zbierał informacje o swoim ojcu, wertując pilnie wszystkie możliwe dokumenty, listy, zdjęcia, prywatne dzienniki, relacje świadków i znajomych. Książka jest wielkim sądem nad rodzicami, w którym autor występuje pod trzema postaciami „oskarżyciela, sędziego i kata”. Nie zostawia na nich suchej nitki, rozlicza ich za wszystkie czyny, jakich dokonali. Miesza ich z błotem, wyzywa, życzy im najgorszego. „Kto zetknął się z rodziną Franków, mógł mieć wrażenie, że wpadł w macki ośmiornicy” - pisze. Zarzuca obojgu rodzicom udział w zagładzie Polaków i Żydów, korupcję na wielką skalę, wywyższanie się, osiąganie satysfakcji z poniżania innych, wdrożenie akcji wysyłania Polaków „w prezencie” swoim przyjaciołom, kłamstwa prywatne i publiczne, zdrady prywatne i publiczne, próżność i wyrachowanie, przepych. Ich cudowne życie zbudowane było na cierpieniu, grabieży i śmierci innych. „Matka musiała być wdzięczna Hitlerowi i Himmlerowi za getta - pierwsze supermarkety z obniżonymi cenami - a dla gości z Rzeszy był to stały punkt programu zwiedzania” - pisze Niklas. Jego język czasami szokuje swoją wulgarnością i okrucieństwem, a czasami bawi i śmieszy, lecz jest to humor wisielczy i mroczny. Cóż, rodziców się nie wybiera. Można się od nich odciąć lub nie, wybór należy do potomków.
- Nigdy nie broniłem rodziny. Już jako dziecko postrzegałem nas raczej jako związek kryminalny - deklarował w jednym z wywiadów syn generalnego gubernatora. Ojciec podejrzewał, że Niklas nie jest jego synem, lecz gubernatora Karla Lascha, z którym żona Brigitte faktycznie miała romans. - Wtedy powstało pęknięcie w mojej duszy, dystans, który mnie dzięki Bogu uratował - oceniał Niklas Frank.
Rozmiar zbrodni ojca poznawał dopiero po wojnie. Wtedy zdał sobie sprawę, że ojciec był przestępcą wojennym. Jednocześnie dotarła do niego inna okrutna prawda - że za tymi zbrodniami ojca stała także matka. W 2005 roku ukazała się książka „Moja niemiecka matka” („Meine deutsche Mutter”) - historia kobiety, którą ambicja, cynizm i gotowość podeptania wszelkich zasad moralnych zaprowadziły na samą górę społecznej drabiny. Urodzona w 1895 r. Brigitte Herbst pochodziła z przeciętnej rodziny i jako sekretarka pozornie nie miała szans na realizację swoich marzeń o wielkim awansie. Ale swój cel osiągnęła u boku młodszego o pięć lat obiecującego doktora prawa, który już w młodości związał się z nazistami jako adwokat Hitlera, a w 1933 r. wszedł do utworzonego przez niego rządu. To zresztą ona, dominująca w związku, w dużym stopniu sterowała karierą Hansa. Niklas jest przekonany, że mogła wykorzystać swój wpływ na męża, by odciągnąć go od nazistów. Wybrała jednak przeciwną drogę.
Jens-Jürgen Ventzki - późna prawda
O tym, że ojciec był nazistowskim oprawcą Jens-Jürgen Ventzki dowiedział się dopiero, gdy miał 46 lat. - To był dla mnie potworny wstrząs, przeżyłem prawdziwy szok, bo nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić, że mój ojciec był współodpowiedzialny za takie zbrodnie - mówił Ventzki. Werner Ventzki jako nadburmistrz Łodzi (Litzmannstadt) był współodpowiedzialny za śmierć tysięcy Żydów. Po wojnie wiódł dostatnie życie urzędnika. Do końca pozostał nazistą, antydemokratą. Jego poglądy w stosunku do Żydów czy Polaków niewiele zmieniły się po wojnie. Zmarł w wieku 98 lat, nie pociągnięty do żadnej odpowiedzialności. Sam nigdy jej nie poczuł, pozostał wierny Hitlerowi do śmierci. Odpowiedzialność czuje jego syn Jens-Jürgen. W książce „Cień ojca” (2012) opowiedział, jaki ciężar muszą dźwigać potomkowie nazistów. Jako dziecko i nastolatek miał dobry kontakt z ojcem. Był troskliwy i kochający. Chociaż często jeździł w delegacje, gdy wracał, w domu dużo się bawił z synem. Musiało minąć wiele czasu, zanim Jens-Jürgen zdołał wyobrazić sobie, że ten bliski mu człowiek był nazistą i zbrodniarzem wojennym. Początkowo uważał, że przeszłość ojca może być powodem do dumy. Był przecież nadburmistrzem, co w języku niemieckim wiąże się ze sprawami cywilnymi. Nie był świadomy, że z pełnieniem tej funkcji mogą wiązać się także zbrodnie. Dopiero w 1990 r. na wystawie w Muzeum Żydowskim we Frankfurcie nad Menem zobaczył list o zużytkowaniu ubrań pomordowanych Żydów w obozie w Chełmnie podpisany przez Wernera Ventzkiego. Dopiero wtedy rozpoczął poszukiwanie śladów przeszłości ojca, w wyniku czego powstała książka będąca rozliczeniem i terapią dziecka okrutnego zbrodniarza.
**Gudrun Burtwiz -