Rio de Janeiro, czyli… tam, gdzie Judasz zgubił buty
Dwunastomilionowe Rio jest miastem skrajnych kontrastów. Biedy i bogactwa, radości i smutku. Komuś, kto zna je jedynie z karnawału, olimpiady, mistrzostw świata albo z krótkiego urlopu, może się wydawać rajem.
Ci, którzy przeczytali książkę „Miasto Boga” Paulo Linsa lub obejrzeli film Fernando Meirellesa o tym samym tytule, dostrzegają w nim raczej miejsce „gdzie Judasz zgubił buty” - nieznającym portugalskiego należy się wyjaśnienie: Onde Judas perdeu as botas, to po polsku mniej więcej tyle co „gdzie diabeł mówi dobranoc”.
Tą ponurą i nie do końca sprawiedliwą ocenę miasta złagodzić może wizyta w favelach. Oczywiście z licencjonowanym przewodnikiem po slumsach, bo samotna wyprawa różnie może się zakończyć… Po takiej wycieczce okazuje się, że nie takie Rio straszne, jak je malują. Mimo że to, co udostępnione jest zagranicznym turystom, to tak naprawdę nie żaden slums, tylko tutejsza „Cepelia”.
Niestety przyjrzenie się z bliska prawdziwym favelom, zwłaszcza w nocy, gdy kwitnie tam życie, jest w zasadzie niemożliwe. Nędzą, przemocą i bezprawiem nikt się specjalnie nie chwali. Podobnie jak bogactwem, jeśli ma oczywiście w głowie choć trochę rozumu.
Pozostają więc ukradkiem zrobione zdjęcia. Jeżeli Was interesują, to już dziś zapraszamy do galerii… Takich fotek na pewno nie zobaczycie w folderach reklamowych o Brazylii.
A w piątek w „Rejsach” trochę historii, faktów i moich własnych wspomnień z Rio de Janeiro.
To miasto naprawdę da się lubić.
Rio de Janeiro, czyli… tam, gdzie Judasz zgubił buty
