Robert Jurczyga, czyli twardziel, który trafił zza krat do filmu

Marta Paluch
Robert Jurczyga
Robert Jurczyga Andrzej Banaś/Polskapresse
32-letni Robert Jurczyga przez sześć lat odsiadywał kolejne wyroki i pił. Dziś gra w piątym z kolei filmie ("Lincz" właśnie wchodzi na ekrany). Jak to możliwe - pisze Marta Paluch.

Niebieskie, hipnotyzujące oczy. Niepokojące. Już nawet nie tatuaże, którymi Robert ma pokryte tors i ramiona, po samą szyję. Tylko te oczy przykuwają uwagę. - Jak u pięknego, dzikiego zwierzęcia. On jest frapujący. Trochę zamknięty w sobie i taki... czujny. Wnosił z sobą klimat przyczajenia - mówi Jan Nowicki, z którym Robert grał w filmie "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta.

Nieśmiały, choć z miasta

Sad z kwitnącą jabłonią, jasny dom, w tle - błękitne góry. Maksio, mały brązowy kundel, kręci się w kółko z radości. Sielanka. Na tym tle wytatuowany i umięśniony Robert wygląda dość oryginalnie. Ale ta sielanka jest teraz właśnie jego.

- Robiłem kiedyś przy kablach telefonicznych. Przy bazie były trzy psy przywiązane do budy. Ten mi się spodobał. Pytam właścicielki, czy mogę go wziąć? A ona: Bierz pan, k... wszystkie. Maksiu taki wychudzony wtedy był. Nie, Maksiu? - pyta Robert. Jest skupiony, sympatyczny. Kiedy się uśmiecha, wrażenie niepokoju pryska. I widać, że jego tatuaże są całkiem fajne. Na przykład ten na plecach. Podpisany: Beata T.

- Pani Tyszkiewicz mi zafundowała. Świetna babka, choć gdy jej nie znałem, myślałem, że robi się na damę - mówi Robert. Aktorka grała z nim u Bławuta. Tak go polubiła, że postawiła mu tatuaż. Tak jak się komuś stawia piwo. Podpisała się pod tym rysunkiem, a on to nazwisko kazał sobie też wytatuować.
Jednak z początku chłopak miał przy wielkich aktorach straszną tremę. Tyszkiewicz, Nowicki, Kwiatkowska, Kłosowski, Szaflarska... - Masakra. Ja, chłopak z miasta, nagle nieśmiały się zrobiłem - opowiada Robert.

Jacek Bławut: - Na początku pytał: Jacek, ale będziesz koło mnie, będziesz? Potem dał sobie radę. Jest inteligentny i bardzo prawdziwy. Aktorzy go uwielbiali. Grał pielęgniarza.

Potem był "Chrzest" Marcina Wrony. Robert pojechał na casting i dostał drugoplanową rolę zakapiora - członka mafii. - Fajny, mocny film - mówi chłopak. Potem była rola ochroniarza w "Maratonie tańca" Magdaleny Łazarkiewicz (ma wejść na ekrany w czerwcu) i "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza. Ten ostatni jest oparty na historii samosądu we Włodowie. Robert jest w drugim planie, gra więźnia. - Robię gościowi w celi "rowerek". Wsadzam mu papierki między palce u nóg i podpalam, a on pedałuje - opisuje.

- Jak się czułeś w tej scenie?
- Trochę jak... u siebie. Przesiedziałem sześć lat, to jak się mogłem czuć? Normalnie.
Najgorsza pierwsza piątka

Ojca nie znał. W domu alkohol był na porządku dziennym. Gdy miał 15 lat, trafił do ośrodka szkolno-wychowawczego.

- Na dwa lata, za pobicie i olewanie szkoły. Wolałem od niej winko z kolegami. Na osiedlu chłopaki, punki, były starsze ode mnie. Naśladowałem ich - wspomina. Nosił glany, spodnie pasiaki, irokeza. Do dziś lubi punkowe kapele, szczególnie Włochatego.

Niedługo po skończeniu siedemnastki - pierwszy wyrok, za rozbój.

- Wjechałem do kryminału, chodzę po spacerniaku, wkurzony. Stary recydywista podchodzi do mnie: małolat, nie przejmuj się. Najgorsza jest pierwsza piątka. Potem już leci...

Robert wyszedł na warunkowe zwolnienie po ponad dwóch latach. Potem był kolejny miesiąc do odsiadki za grzywnę. I za kolejny rozbój - trzy lata i trzy miesiące w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Strzelcach Opolskich. Siedzenie w sześcioosobowej celi, dzień i noc...

- Trzeba było się stawiać, prać, jeśli zajdzie potrzeba - tłumaczy oględnie 32-latek. - Nie chcę wracać do tamtego. Chcę zapomnieć, choć proste to nie jest - ucina.

W "Linczu" jest drastyczna scena gwałtu na więźniu. Robert przyznaje, że za kratami takie rzeczy się zdarzają.

- Klawisz wchodzi do celi i mówi: chłopcy, przyjdzie tu taki i taki, który zgwałcił dziecko. No i... więźniowie go dojeżdżają. Ale za zwykły włam na kwadrat takich akcji nie ma - mówi Robert.
Przez osiem lat, które minęło od pierwszego zamknięcia, Robert pił. Szedł siedzieć, wychodził, znowu pił... Otrzeźwiał, gdy dostał kolejny wyrok. - Jechałem do aresztu i pomyślałem: coś jest ze mną nie tak. Zdecydowałem się na terapię - wspomina.

Więcej czytaj na stronie dziennika "Polska The Times" lub na stronie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Anna
na pewno było Panu bardzo ciężko, potem więzienie , ale było, minęło , a teraz jest Pan fajnym , dobrym człowiekiem i oby tak było do końca, czego szczerze życzę.
g
gosiaczek
Aktorka grała z nim u Bławuta...
Kto z kim gra? Nie że przepadam za p. Tyszkiewicz, ale jednak chyba nie ta kolejność.
A
Amiga
szczert wywiad.. a proste nie jest opowiadac o porazkach zyciowych ...
fajnie ze wyszedles na "prosta"
Wróć na i.pl Portal i.pl