Rodzina w Lipowicy podzieliła się na dwa walczące ze sobą obozy. Siostra, trzecia z rodzeństwa wyemigrowała do Anglii.
Zdaniem Łukasza
- Mam lekki niedorozwój, bo urodziłem się wcześniakiem, ale mogę samodzielnie funkcjonować, gdyby najbliżsi mnie nie prześladowali – opowiada Łukasz Pyczek. - Ja się ich boję, dlatego złożyłem wniosek do prokuratury o znęcanie się nade mną i musiałem wyprowadzić się z domu do Kielc. Wynająłem mieszkanie, ale obawiam się bliskich. Namówili mnie na wzięcie pożyczki i teraz muszę spłacać 30 tysięcy złotych. Ojciec kazał mi płacić 500 złotych tygodniowo za pobyt w domu. Przez to, że jestem niepełnosprawny traktują mnie jak popychadło, byłem pobity, jestem dla nich intruzem. Chciałem targnąć się na swoje życie - zwierza się Łukasz.
W obronie Łukasza stanęła Ilona Latkowska, jego sąsiadka z Lipowicy i znajoma z lat szkolnych. – Ja już nie mogę dłużej tego znieść jak nim pomiatają w tej rodzinie – mówi kobieta. – Mnie tylko chodzi o to, żeby mu ktoś pomógł, tak się nie traktuje człowieka.
Zdaniem Macieja
Maciej, brat Łukasza mówi, że to wierutne bzdury i jak tak dalej będzie, to podadzą Łukasza do sądu o zniesławianie rodziny.
– Kiedy pracował jako ochroniarz, to jakaś kobieta, do dziś nie wiemy która, namówiła Łukasza na wzięcie pożyczki 30 tysięcy złotych z banku – denerwuje się Maciek. - Nie wiadomo co się stało z tymi pieniędzmi. Pisałem do banków, żeby mu ten kredyt umorzyli, bo ma coś z głową. To ja jestem teraz jego wrogiem, jak chciałem mu pomóc? – pyta Maciek.
- Był dobrze traktowany, sam się wyprowadził do Kielc, nikt go nie wyrzucał. Tylko ta jego znajoma ciągle nim manipuluje, nie wiadomo czy to jej nie oddaje wszystkich pieniędzy - dodaje ojciec.
Matka Łukasza: - Ktoś musi mieć na naszego syna duży i negatywny wpływ - uważa.
Zdaniem sąsiadki
Na te zarzuty z kolei oburza się Ilona Latkowska. – Ja nie biorę od Łukasza żadnych pieniędzy, sama pracuję, mam na swoje utrzymanie, mieszkam z mamą – wyjaśnia.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Chęcinach
Pytamy co o tej sytuacji sądzą pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Chęcinach.
– Tam są bardzo skomplikowane relacje - mówi Ewa Znojek, pracownik Ośrodka Pomocy. - Od lat nie spotkaliśmy się z tak toksyczną sytuacją w rodzinie. Bywamy tam bardzo często, rozmawiamy ze wszystkimi po kolei, ciągle diagnozujemy problemy tych ludzi i mimo naszych umiejętności i doświadczenia nie jesteśmy w stanie ich do końca rozeznać. Jakiś czas temu robiliśmy konfrontację ze wszystkimi członkami rodziny i każdy mówi na drugiego - dodaje.
Na pytanie kto w rodzinie jest ofiarą, a kto sprawcą przemocy Ewa Znojek odpowiada, że sprawcą na pewno nie jest ojciec, on raczej chce wszystko posklejać. – Łukasz może mieć skłonności do konfabulacji, może być nastawiany przez swoją znajomą – uważa. Ale potrzebujemy jeszcze czasu, żeby przyjrzeć się co będzie się w tej rodzinie działo. Nie zostawimy tych ludzi samych sobie, żeby nie doszło do jakiegoś nieszczęścia - dodaje.
