Pochodzi ze Śląska. Został skazany na 8 lat za oszustwo. W 2016 roku odsiadywał wyrok w Strzelcach Opolskich. Trafił do celi dziesięcioosobowej. Pod koniec lipca 2016, wieczorem podeszło do niego dwóch skazanych. Oznajmili, że będą go tatuować. Gdy odmówił, od jednego z więźniów usłyszał, że odsiaduje dożywocie, więc nie będzie miał problemu, żeby rozwalić mu głowę stołkiem.
- Kazali mi się położyć na krzesłach – opowiada Rafał. Zaczęli mu tatuować głowę. Mieli specjalną maszynkę i tusz, chociaż tego typu urządzenia w więzieniu są nielegalne. Kiedy skończyli, w lustrze zobaczył swastykę. - Chciałem się powiesić – mówi dziś. Następnego dnia rano służba więzienna zauważyła tatuaż. Rafał powiedział, kto mu to zrobił. Wszczęto wewnętrzne postępowanie w związku z podejrzeniem o znęcanie nad współwięźniem.
Ale postępowanie zakończyło się niczym. Nie potwierdzono, by Rafał został zmuszony do wykonania tatuażu. Koledzy z celi napisali oświadczenie, że sam tego chciał. Sam to sobie robił i tylko jeden z nich mu pomagał. Służba więzienna chciała nawet go ukarać za wprowadzanie jej w błąd. Ale ostatecznie dyrektor więzienia odstąpił od kary.
Śledztwo? Zostało wszczęte, bo ktoś przysłał anonim do prokuratury – mówi nam rzecznik opolskiej prokuratury Stanisław Bar. - Zostało umorzone z powodu „braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”.
A swastyka? - Dali mi taką chustkę i kazali chodzić z nią na głowie – opowiada Rafał. Dopiero gdy trafił do więzienia przy Kleczkowskiej we Wrocławiu, ktoś się nim zainteresował. Sąd penitencjarny – który rozpatrywał jego wniosek o przedterminowe zwolnienie – zapoznał się z dokumentami ze Strzelec Opolskich. „Nasuwają się poważne wątpliwości co do ustalenia o niepotwierdzeniu znęcania się nad osadzonym” - czytamy w jednym z pism z wrocławskiego sądu do Służby Więziennej. Sąd poprosił Służbę, by podjęła „pilne” działania, żeby swastykę usunąć na koszt publicznej kasy. „Ze względu na ewidentnie bezprawny charakter tego zdarzenia” - czytamy.
Służba więzienna znalazła specjalną firmę. Ale cała terapia trwa wiele miesięcy. Wożono go na naświetlanie laserem. Niektóre elementy tatuażu zniknęły, ale swastyka wciąż jest widoczna. Szefowie domu socjalnego w którym dziś mieszka Rafał wystarali się o dodatkowe pieniądze z sądu, żeby terapia była kontynuowana. Ale wciąż trwać ma wiele miesięcy. Tusz jest bardzo głęboko pod skórą – tłumaczyli Rafałowi specjaliści od usuwania tatuaży. Stąd taki problem.
- Z tą chustką na głowie zwracam na siebie uwagę – opowiada Rafał. - A wystarczy, że wiatr ją zwieje i co mam zrobić? Każdy patrol policji mnie zatrzyma za mowę nienawiści i propagowanie hitlerowskiego symbolu – mówi. Mimo wszystko stara się normalnie żyć. Znalazł sobie pracę. Będzie chodził w tej chustce albo czapce a w razie czego dostanie dokument, wyjaśniający krótko okoliczności powstania tatuażu.
Brutalne zabójstwo. Nie żyje 3,5-letnie dziecko i jego mama....
Wyższy jest tylko Sky Tower. Szklany biurowiec stanął przy Fabrycznej