- Moje dziecko nie żyje tylko dlatego, że pediatra uznał, że "nie nadaje się na oddział". Od poniedziałku Filipek miał biegunkę. W wtorek wieczorem pojawiły się wymioty, z którymi sobie nie radził, dławił się. Natychmiast pojechaliśmy na SOR. Pediatra po osłuchaniu dziecka i stwierdzeniu lekkiego odwodnienia powiedziała, żeby podawać mu smectę i obserwować, bo nie nadaje się na oddział - relacjonuje Magdalena Furtak, mama chłopczyka.
Stan dziecka się jednak pogarszał. - W domu dziecko piszczało, wymioty i stolec były na zmianę przez całą noc. Gdy próbował zasnąć, piszczał jakby go coś bolało - dodaje.
Następnego dnia w środę mama poprosiła pediatrę o wizytę domową. - Dostałam odpowiedź, że jest dużo chorych, nie ma takiej opcji, "proszę przyjechać po 17". Tak tez zrobiłam. Dostałam skierowanie do szpitala, bo dziecko było odwodnione, blade. Oczy miał zapadnięte. Pojechałam do domu pakować siebie i dziecko. Filip zasnął... I już się nie obudził... Utopił się podczas snu we własnych wymiotach - mówi mama.
Podkreśla, że do domu dotarła ok. 18.30 od pediatry. Ze względu na to, że jest matką samotnie wychowującą dwójkę dzieci, musiała znaleźć w międzyczasie opiekę dla starszego dziecka. - Poza tym cały czas ze mną ktoś w domu był - dodaje pani Magdalena.
W rozmowie z nami podkreśla, że w momencie pakowania zaniepokoiła ją cisza. - Sądziłam, że zasnął, ale zerknęłam, a on już nie oddychał. Wokoło nie było wymiocin, musiał się wewnątrz udusić. Zadzwoniłam po pogotowie. Akcja reanimacyjna trwała prawie godzinę, dwa razy łapał puls, ale niestety zmarł w szpitalu - opowiada pani Magdalena.
I podkreśla, że największe pretensje ma o to, że objawy jej dziecka zostały zbagatelizowane. - Jak można wypuścić 4-miesięczne dziecko z biegunką do domu. Za długo to wszystko trwało, może gdyby został przyjęty do szpitala od razu, to by żył - zastanawia się matka.
Dyrekcja szpitala w Chełmie podkreśla, że jest im bardzo przykro. - Zwróciliśmy się do prokuratury o zarządzenie sekcji zwłok ze względu na śmierć małego dziecka. Trudno mi powiedzieć na ten moment, kto zawinił. Tak naprawdę jedyna styczność szpitala z dzieckiem była we wtorek, gdy matka przyjechała z nim na SOR. Została skierowana wtedy do pediatry na nocną opiekę zdrowotną. Lekarz stwierdził biegunkę, ale bez cech odwodnienia i zalecił leczenie farmakologiczne bez konieczności hospitalizacji - wyjaśnia Michał Jedliński, dyrektor chełmskiego szpitala.
Na drugi dzień wieczorem pogotowie przywiozło dziecko na SOR już bez oznak życia, bez tętna, oddechu, z sinymi powłokami i szerokimi źrenicami. Akcja reanimacyjna zakończyła się o godz. 21.50 zgonem chłopczyka.
Dyrektor dodaje, że szpitalowi też zależy na wyjaśnieniu sprawy. - Nie wykluczam, że powołam jakąś komisję wewnętrzną w celu zbadania sprawy - mówi Jedliński.
Prokuratura rejonowa w Chełmie wszczęła już śledztwo w tej sprawie. - Zleciliśmy wykonanie sekcji zwłok. Odbywa się dzisiaj w Lublinie. Od wyników sekcji zależy w jakim kierunku będzie zmierzać śledztwo. Myślę, że w przyszłym tygodniu będą wstępne wyniki - informuje Mariola Puławska, z-ca prokuratora w Chełmie.
Pogrzeb Filipa odbędzie się w poniedziałek o godz. 12. Msza żałobna zostanie odprawiona w kaplicy cmentarza komunalnego przy ul. Mościckiego.