
Rzecznik piotrkowskiego szpitala podkreśla, że każdy przypadek pacjenta, w tym pacjenta zakażonego wirusem Sars CoV-2, należy traktować indywidualnie, a w zakresie decyzji dotyczącej wypisu nie ma ustalonych standardów. Decyzja podejmowana jest na podstawie oceny stanu ogólnego pacjenta. Po uzyskaniu poprawy i stabilizacji klinicznej możliwe jest wypisanie pacjenta do dalszego leczenia w warunkach domowych, jeszcze w okresie izolacji.
- Jest nam niezwykle przykro z powodu zaistniałej sytuacji i składamy wyrazy współczucia rodzinie. Jednocześnie informujemy, że sprawa jest cały czas wyjaśniania - dodaje Aneta Grab.
Od kiedy o przypadku pani Anny Kałużniak-Hauser zrobiło się głośno, do jej mamy zgłosiło się wiele osób, których spotkała podobna lub niemal identyczna historia. Odezwali się ludzie, którzy twierdzą, że w tym samym szpitalu zostali tak potraktowani i to przez tego samego lekarza.
- Rozumiem, że oni są przeciążeni pracą, bo pacjentów z covidem jest bardzo wielu. Może mają dość, może są wypaleni, ale do szpitala idziemy po pomoc i uważam, że powinniśmy ją otrzymać. Życia mojej mamie nikt nie zwróci, ale opowiadam jej historię, bo liczę na to, że w tym szpitalu ktoś się w końcu obudzi. I może dzięki temu, podobny los nie spotka kolejnych osób - tłumaczy swoje intencje pani Joanna.
Żeby wyjaśnić, co się działo z mamą przez 5 dni pobytu w szpitalu na Rakowskiej, córka zapowiada złożenie wniosku do rzecznika praw pacjenta o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, do NFZ oraz doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury.