Kilka tygodni temu mięło pół roku od śmierci gen. Sławomira Petelickiego, ale wiemy o niej niewiele więcej niż w czerwcu 2012 roku. Prokuratura wciąż bada sprawę, w grudniu zeszłego roku przedłużyła śledztwo o kolejne trzy miesiące. - Nadal czekamy na wyniki badań balistycznych i biologicznych, przesłuchujemy świadków. Na koniec sporządzimy profil psychologiczny generała - tłumaczy prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Ten profil ma dać odpowiedź, czy tuż przed śmiercią Petelickiego pojawiły się jakiekolwiek zdarzenie bądź osoby, które mogły mieć wpływ na podjęcie przez niego decyzji o targnięciu się na własne życie. - Żaden dowód uzyskany do tej pory nie wskazuje jednak na to, aby w zdarzeniu brały udział osoby trzecie - dodaje szybko prokurator Ślepokura.
Ciało gen. Petelickiego odkryła rodzina ok. godz. 18 w sobotę 16 czerwca 2012 roku w garażu apartamentowca przy ul. Tagore'a na Mokotowie, gdzie mieszkał. Zginął od strzału w głowę. Na miejsce zdarzenia skierowano policjantów z elitarnego wydziału terroru kryminalnego oraz dwóch prokuratorów V Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wstępna wersja zakłada, że Petelicki popełnił samobójstwo, ale badany jest też ewentualny udział osób trzecich.
Śledztwo trwa, wiele pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi, ale życie toczy się swoim biegiem. Fundacja Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM nadal działa, ma nawet nowe projekty. - Chcielibyśmy wrócić do zarzuconego kiedyś planu nakręcenia filmu fabularnego o jednostce. Nie wiem, czy byłaby to jedna fabuła, czy serial - opowiada ppłk Krzysztof Przepiórka z fundacji. Jeśli scenariusz będzie dobry, aktorzy na pewno się znajdą, podobnie reżyser. - Prowadzimy też zajęcia z zakresu bezpieczeństwa, np. w policji, chcielibyśmy je rozszerzyć na szkoły, uczelnie wyższe czy sztaby kryzysowe urzędów - dodaje ppłk Przepiórka.
Rodzina gen. Petelickiego też musi sobie radzić. - Na co dzień jesteśmy otoczeni przyjaciółmi i rodziną, którzy wspierają nas w tym trudnym czasie. Powoli wracamy do codzienności, dzieci chodzą do szkoły, bawią się z rówieśnikami, ja zajmuję się pracą zawodową - mówi Agnieszka Petelicka, żona gen. Petelickiego. - Wraz z przyjaciółmi i znajomymi męża założyliśmy Stowarzyszenie im. Generała Sławomira Petelickiego, którego celem jest niesienie pomocy i wsparcia byłym żołnierzom i oficerom jednostek specjalnych Wojska Polskiego, a także ich rodzinom, kultywowanie tradycji jednostek wojsk specjalnych, nauczanie patriotyzmu, wreszcie dbanie o pamięć o osiągnięciach żołnierzy i oficerów jednostek specjalnych Wojska Polskiego, w szczególności mojego męża - wylicza Agnieszka Petelicka.
Życie po śmierci generała musi się toczyć dalej. Jego żona Agnieszka założyła właśnie Stowarzyszenie im. Generała Sławomira Petelickiego
Wśród członków honorowych stowarzyszenia są m.in. Maryla Rodowicz, Piotr Fronczewski, Gromosław Czempiński, Daniel Olbrychski, Romuald Szeremietiew czy Adam Rapacki. Bo gen. Petelicki miał przyjaciół w wojsku i poza nim.
Ci po pół roku mówią właściwie to, co mówili kilka dni po tragedii. - Jestem przekonany, że to samobójstwo, że Sławek przechodził kryzys - twierdzi gen. Gromosław Czempiński. - Tracił wpływy w jednostce, miał mniejszy dostęp do polityków. Był krytykowany i atakowany - dodaje gen. Czempiński. Generał Sławomir Petelicki zakładał GROM, najlepszą w Polsce jednostkę specjalną i, do czego zresztą sam się przyznawał, traktował ją jak własne dziecko. Ale też GROM stał się naszym dobrem narodowym, cenionym przez naszych sojuszników. GROM, jak mówią znajomi generała, jest jego największym osiągnięciem i choćby dzięki niemu przejdzie do historii. Kiedy gen. Petelicki został z jednostki usunięty, zajmował się biznesem, potem zaczął mocno krytykować rząd, zwłaszcza ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha.
Aktywność generała widać było także na łamach gazet: napisał list do premiera Donalda Tuska, wystosował apel do polskich parlamentarzystów, wreszcie został współautorem raportu poświęconego przyczynom katastrofy smoleńskiej przygotowanego przez Zespół Ekspertów Niezależnych. - Kiedyś zajmowałem się obroną GROM i żołnierzy z Nangar Khel. Przełom nastąpił w dniu katastrofy smoleńskiej, którą bardzo przeżyłem - tłumaczył mi wtedy. - Ta katastrofa pokazała, jaki bałagan panuje w polskim wojsku, w polskim państwie i ja się na to nie godzę. U nas najlepiej, jak się mówi, że nic się nie stało, ale stało się, to była największa katastrofa po II wojnie światowej. Mówię prawdę, więc najlepiej zrobić ze mnie idiotę - dodał. I podkreślał, że to jego wojna o lepszą Polskę, że nigdy nie miał ambicji politycznych, bo - jak powtarzał - do polityki się zupełnie nie nadaje, choćby dlatego, że zawsze mówi prawdę i nie potrafi grać. Czuł się przede wszystkim żołnierzem. Od dziecka chciał zostać komandosem. Kiedy Michał Komar zapytał go w "GROM. Siła i honor", wywiadzie rzece, skąd ta pasja, odpowiedział: "Już ci mówiłem, że idzie o sprawę osobistą. Rodzinną… Tak to sobie tłumaczę, że matka mojego ojca jest z Masiukiewiczów herbu Terebesz. Wiesz, jak wygląda Terebesz? Ręka z mieczem wbitym w odciętą głowę wroga. Wystarczy?".
Ale ta wojna sprawiła, że, jak słusznie zauważa gen. Czempiński, Sławomir Petelicki był mocno atakowany i krytykowany. Sam, jak mówią jego przyjaciele, czuł się odsunięty, lekceważony.
- Mój punkt widzenia się nie zmienił, Sławek w ostatnim czasie był wyczerpany i zasmucony - ocenia Michał Komar, pisarz i publicysta, przyjaciel gen. Petelickiego. - Nie dziwi mnie też, że śledztwo trwa tak długo, bo w obliczu różnych teorii spiskowych, które urosły wokół śmierci Sławka, prokuratorzy muszą być bardzo uważni, tak mi się przynajmniej wydaje - dodaje publicysta.
Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej, przyjaciel generała, ma jednak nieco inne zdanie. - Mam smutną refleksję po tym pół roku. To, co łatwo wyjaśnić, zakładając, że była to śmierć samobójcza, przedłuża się i trwa już tyle miesięcy, pytanie: dlaczego? - mówi nam Szeremietiew. - Ja ciągle mam wątpliwości, choć nie mam dowodów. Znałem dobrze gen. Petelickiego, jego rodzinę i nie widzę najmniejszego powodu, dla którego Sławek miałby się targnąć na swoje życie. Zostawić wszystkie osoby, które kochał, bez słowa wyjaśnienia. W każdym razie budzi to moje zdziwienie - podkreśla były wiceminister obrony narodowej.
Spiskowe teorie podsycają zwłaszcza inne samobójcze śmierci, wciąż niewyjaśnione do końca albo wyjaśnione, tyle że nie dla wszystkich w sposób przekonujący. I tak, ciało Andrzeja Leppera, szefa Samoobrony, znaleziono w jego biurze 5 sierpnia 2011 roku. Prokuratura poinformowała w październiku ubiegłego roku, że nikt nie nakłaniał go do samobójstwa ani też nikt mu w targnięciu się na własne życie nie pomagał. W związku z tym badający sprawę prokuratorzy postanowili umorzyć śledztwo.
Prokuratorzy stwierdzili, że Lepper odebrał sobie życie z powodu problemów osobistych i ekonomicznych. Śledczy, podobnie jak w przypadku gen. Petelickiego, zlecili zrobienie profilu psychologicznego byłego wicepremiera. Zdaniem biegłego przygotowującego ów profil Lepper znajdował się przed śmiercią w złym stanie psychicznym: miał poważne problemy osobiste i finansowe. Jest też Remigiusz Muś - technik pokładowy jaka-40 - który oczekiwał w Smoleńsku na przylot Tu--154M. Został znaleziony późnym wieczorem przez żonę w piwnicy ich domu. Prawdopodobnie sam odebrał sobie życie. Grzegorz Michniewicz - dyrektor generalny kancelarii Donalda Tuska. On z kolei powiesił się 23 grudnia 2009 roku na kablu od odkurzacza, w dniu, w którym z remontu w Samarze wrócił samolot Tu-154, który potem rozbił się na lotnisku Siewiernyj.
W internecie krąży nawet "Lista ofiar Seryjnego Samobójcy", a na niej 17 nazwisk, na dole adnotacja: "Żaden z samobójców nie zostawił listu pożegnalnego".
Dlatego, dopóki trwa postępowanie prokuratury, te spekulacje w sprawie przyczyn śmierci gen. Petelickiego nie ustaną. Można jednak przypuszczać, że nawet jeśli śledczy uznają ze stuprocentową pewnością, iż generał popełnił samobójstwo, znajdą się tacy, którzy w to nie uwierzą.
Dorota Kowalska