Teczki, miłość i zdrada

Rozmawia Anita Czupryn
Bartek Kosiński/POLSKA
Prokuratura sprawdza, czy Janusz Kurtyka, szef IPN, wykorzystywał stanowisko, aby przekazywać informacje swojej przyjaciółce. Swoją wersję wydarzeń przedstawia dziś zdradzony mąż, Krzysztof Hejke, w rozmowie z Anitą Czupryn

Czy prezes IPN Janusz Kurtyka łamał prawo, przekazując tajne dokumenty swojej przyjaciółce? W ubiegły piątek Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo w tej sprawie. Pod koniec kwietnia media opublikowały emocjonalny list prof. Krzysztofa Hejkego, fotografika i wykładowcy w łódzkiej filmówce do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pisze w nim, że jego żona Katarzyna, dziennikarka "Gazety Polskiej", została uwiedziona przez Kurtykę.

"Moja żona jest znaną dziennikarką prawicowej prasy, która w okresie romansu z Panem Januszem Kurtyką napisała szereg artykułów dot. lustracji i zawierających treści dostępne jedynie w archiwach IPN zastrzeżonych dla innych osób. Wierzę, że gdyby nie nadużył on swojej funkcji, to nie byłby w stanie uwieść mojej żony - wspaniałej, mądrej i trochę zbyt ambitnej dziennikarki, a wtedy nadal bylibyśmy rodziną" - napisał Hejke.

Janusz Kurtyka i rzecznik IPN odmawiają komentarzy. Katarzyna Hejke sugeruje, że jej mąż ma zaburzenia psychiczne.

Dlaczego zdecydował się Pan upublicznić swoje małżeńskie problemy?

Nie ja to zrobiłem. 20 kwietnia wróciłem z trzytygodniowej wyprawy zawodowej po Etiopii. I po pierwsze, odkryłem, że moja żona włamała się do mojego domu. Przy pomocy specjalistycznej firmy rozwierciła sejf i zabrała wiele ważnych dokumentów, w tym niektóre dowody na swoją bliską relację z Januszem Kurtyką, szefem IPN. Po drugie, dowiedziałem się, że prezydent Lech Kaczyński odznaczył Kurtykę Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Wzburzony, wysłałem do pana prezydenta prywatny list: że gdyby znał prawdę o Kurtyce, to by go nie odznaczył. Kopię listu przekazałem marszałkowi Sejmu i kolegium IPN. Po dwóch dniach opublikowały go media. Nie wiem, jak to wyciekło. Gdyby mnie na tym zależało, to bym napisał oświadczenie, stworzył inną sytuację. Ale stało się.

Napisał Pan, że Janusz Kurtyka nadużył funkcji szefa IPN i wykorzystał teczki, by uwieść Pańską żonę.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła z urzędu Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Byłem przesłuchiwany, proszono mnie o nie informowanie o szczegółach śledztwa.

Pan prezydent odpowiedział?

Nie odezwał się, tak jak nie mam odpowiedzi od kolegium IPN i marszałka sejmu.

Wróćmy do sprawy włamania. Skąd Pan wie, że zrobiła to pańska żona?

Jestem pewien na sto procent. Widzieli ją sąsiedzi. Widzieli też samochód firmy, która całodobowo otwiera sejfy.

A nie miała prawa wejść do domu?

Moje małżeństwo nie istnieje. Od sierpnia 2008 r. mieszkamy osobno, a we wrześniu złożyłem w sądzie już drugi pozew rozwodowy. Pierwszy złożyłem w lutym albo marcu, rok temu. Wiedziałem, że żona ma romans. Z początku prosiła, bym dał jej szansę na naprawienie naszego małżeństwa. Mamy dzieci, ja mam 46 lat. Inaczej patrzę na życie. Odbyły się dwie rozprawy, na których żona przyznała się do związków pozamałżeńskich i zgodziła się na rozwiązanie małżeństwa z orzeczeniem o jej wyłącznej winie. Jednak wówczas sąd po przesłuchaniu świadka i ocenie naszych relacji uznał, że to tylko kryzys. Nie ma trwałego rozpadu małżeństwa. I zasugerował, że albo zaczniemy naprawiać ten związek, albo do końca go, mówiąc obrazowo, zabijemy. Znów minęło kilka miesięcy i zauważyłem, że żona skupia się na walce o swoje potrzeby. Chce kupić dom, choć mieszkaliśmy razem w moim domu, chce rozdzielności majątkowej. Kupiła sobie konia. Potrzebowała jeepa - został zakupiony jeep. Dbała o siebie. Uzyskała akcje "Gazety Polskiej". Zajęta była ugruntowywaniem swej pozycji zawodowej i finansowej. Miałem też odczucia, że nie zakończyła tamtej pozamałżeńskiej znajomości, że ona nadal trwa. Proszę zauważyć, z żadnych ust nie padła deklaracja, że tego romansu nie było. Ponownie więc złożyłem pozew. Gdy się wyprowadzała w sierpniu ubiegłego roku, mieliśmy wszystko ustalone. Rozdzielność majątkową i podział majątku ustanowiliśmy notarialnie za porozumieniem stron prawie rok temu. Miała się wymeldować z domu, w którym mieszkałem, ale zwlekała. Sam złożyłem więc wniosek o wymeldowanie drogą administracyjną w styczniu.

Czego brakowało w domu po pańskim powrocie z Etiopii?
Niektórych mebli, teczek z moimi pracami, sejf był rozwiercony. Straty oszacowałem na 60 tys. zł. Ale nie to jest najważniejsze, zniknęły także nośniki zapisu elektronicznego. Pendrive'y, karty pamięci, całe moje archiwum fotograficzne udokumentowane na kartach, z wielu lat, między innymi materiały do monograficznych książek, na przykład o kapliczkach na Kresach, zdjęcia od Rumunii po Łotwę... Cały dorobek, który wyceniłem na milion złotych. Wie pani, to było kilka 230-gigowych dysków, więc żeby je prześledzić, żona potrzebowała czasu, dlatego je pewnie zabrała. Zniknęły też zdjęcia ze ścian. Oraz wszystkie rodzinne albumy. Gdy zjawili się policjanci, zapytali, czy mogę pokazać, jak wyglądał dom przed włamaniem, powiedziałem: "Oczywiście". Sięgnąłem do jednej szuflady - pusta. Do drugiej - pusta. W trzeciej to samo. Poczułem, jakbym był w matriksie. Nie było ani jednego zdjęcia dzieci. Zniknęła też moja kronika, w której dokumentowałem ostatnie 15 lat mojej pracy.
Czy zniknęły też dowody na romans pańskiej żony z szefem IPN?
Mój dziennik. Prowadziłem go od czasu, gdy w naszym małżeństwie zaczęło dziać się źle. Być może żona spodziewała się, że będą i inne dowody, ale trzymałem je gdzie indziej. Straciłem tylko część. I dzięki temu prokuratura ma się czym zajmować. Ale straciłem też krzyżyk, który dostałem od Jana Pawła II podczas prywatnej audiencji.

Posiada Pan takie dowody jak rachunki hotelowe, za które miał płacić IPN, nagrania rozmów między pańską żoną a szefem IPN?
Dowody zostały złożone w Prokuraturze Okręgowej, jednak na prośbę prokuratury nie będę ich opisywał.

Uważa Pan, że pańskie małżeństwo rozpadło się przez Janusza Kurtykę?
Tak uważam.

Napisał Pan o tym w pierwszym pozwie rozwodowym do sądu?
Ani w pierwszym, ani w drugim nie padło jego nazwisko. Nie chciałem tego ze względu na dzieci. Dopiero, gdy otrzymałem jej odpowiedź na drugi pozew, uznaliśmy z adwokatem, że należy powołać na świadka pana Kurtykę, by powiedział o ich relacjach i tym, jakie więzi ich łączyły, a także, co było powodem ich spotkań.

Jaka była jej odpowiedź na pozew?

Napisała, że jej romans związany był z jej wielką samotnością w małżeństwie. Ale ona tę samotność łączyła z człowiekiem, który jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w tym kraju, i o ich relacji ja wiem bardzo dużo. Żona pewnie dowiedziała się od pana Kurtyki, że wysłałem do niego listy, że oczekuję, iż zachowa się teraz honorowo, że może być powołany na świadka. W sejfie była moja korespondencja z mecenasem na ten temat. Kiedy odkryła, że rozważam, aby Kurtykę powołać na świadka, uznała, że należy mnie zdyskredytować, wytaczając największe działa. Oszczerstwa, kompletnie abstrakcyjne, ale bardzo mnie zniesławiające. Zarzuciła, że nie zajmowałem się rodziną, nie spędzałem wspólnie świąt. Być może dlatego zabrała albumy, bo tam dokumentowałem każde święta z rodziną i każdą wspólną wycieczkę. Złożyła też do prokuratury zawiadomienie o stosowaniu przeze mnie przemocy wobec niej i dzieci. Byłem już wzywany na przesłuchanie jako świadek i nie mam wglądu do akt. Ale prokurator pytała mnie wyraźnie, czy znęcałem się nad dziećmi, czy biłem żonę.

Kiedy Pan się zorientował, że żona ma bliskie relacje z szefem IPN, panem Kurtyką?

Ich znajomość datuje się od początku końca 2006 r. Napisałem do Kurtyki trzy listy. Prosiłem, aby się odniósł do mojej wiedzy na temat ich relacji. To była naturalna reakcja zdradzanego mężczyzny. Musiałem pisać, bo on nie chciał odbierać ode mnie telefonów.

Zna Pan Janusza Kurtykę?
Nigdy go nie spotkałem.

Na czym więc ta relacja polegała?
Ogólnie mówiąc, chodzi o przekazywania informacji niejawnych, które publikowała w "Gazecie Polskiej" moja żona.

Uwikłała się w romans, bo się zakochała, czy stało się tak dlatego, bo czerpała korzyści zawodowe?
Chyba i tak, i tak. To mogło być dwa w jednym. Choć nie znam w pełni jej motywacji. Mogę mówić o faktach, a nie przypuszczeniach i domysłach. Niepokojące jest to, do czego może się posunąć kobieta, łącząc afekt z życiem zawodowym. Teraz ona próbuje zatrzeć ślady romansu z niezwykle wpływowym człowiekiem i przerzucić odpowiedzialność na mnie.

Jak Pan poznał swoją żonę?

W samolocie do Brukseli. Leciałem z polską delegacją, razem z premierem Buzkiem, na uzgodnienia rządu z Unią Europejską. Należałem do ekipy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a Katarzyna reprezentowała "Gazetę Polską", leciała jako dziennikarka. To był 2001 r. Ślub wzięliśmy w 2002. Wyglądało na to, że to wielka miłość. Znajomi uważali nas za rewelacyjne małżeństwo. Stawiano nas za wzór. Do momentu, kiedy nie pojawił się pan Kurtyka.
Pańska żona powiedziała nam, że od dłuższego czasu leczy się Pan psychiatrycznie. Rzuciła też retorycznie: "Czy zna pani mężczyznę, który o swoich małżeńskich kłopotach informuje prezydenta?".
Nigdy nie leczyłem się psychiatrycznie. W czasie stanu wojennego zostałem powołany do wojska bezpośrednio po liceum. Czynnie przeciwstawiałem się zasadom Ludowego Wojska Polskiego, na przykład odmawiałem złożenia przysięgi i przystąpienia do koła przyjaciół polsko-radzieckich. Żeby uniknąć sądu wojskowego, rodzina zwróciła się o pomoc do mojego wuja, autorytetu psychiatrii polskiej, nieżyjącego już prof. Marka Jarosza. Instruował mnie, jak mam symulować, co doprowadziło do wyrzucenia mnie z armii. Trochę w życiu zrobiłem. Bywałem na ekspedycjach w Himalajach na ośmiotysięcznikach. Człowiek psychicznie chory nie dałby sobie z tym rady. Dla mnie nieprawdopodobna jest ta dwoistość jej natury. Związana z "Gazetą Polską" wartości stawiała na pierwszym miejscu. Odkrywanie najnowszej historii, walka o prawdę, walka z sowietyzmem i agenturą sowiecką. W gazecie piętnowała metody, jakimi posługiwał się stalinowski czy PRL-owski Urząd Bezpieczeństwa: dyskredytację, zastraszenie, atak, zniesławienie. I tych ludzi w PRL szkalowanych, oskarżanych broniła. Wobec mnie używa tych samych metod, które na łamach swojej gazety uważała za nikczemne.

Pan natomiast wykazuje syndrom zawiedzionego mężczyzny.
Tak, jestem zawiedziony. Postawiłem na to małżeństwo, długo się do niego przygotowywałem, szukałem odpowiedniej partnerki. Znalazłem osobę, która urzekła mnie swoją postawą życiową. Zasadami, o jakich mówiła, wartościami, jakim mówiła, że hołduje. Tradycją. Miała 24 czy 25 lat i jakby czytała w moich myślach. Byliśmy modelową parą. A teraz myślę, że to była jej chęć przypodobania się. I życie to zweryfikowało.

O co Pan teraz walczy?

O swoje dobre imię i o kontakt z dzieckiem. Jestem zrealizowany zawodowo. Ale moja sytuacja jest tragiczna. Czuję się osaczony. Moja żona szefuje trzem pismom: "Gazecie Polskiej", "Niezależnej Gazecie Polskiej" oraz "Nowemu Państwu". Żona działa w różnych fundacjach, pisała programy telewizyjne, jest wpływową kobietą. Raz, gdy jacyś chłopcy rzucili za nią na ulicy inwektywę, bo zwróciła im uwagę, że piją piwo niedaleko naszej posesji, to Zbigniew Ziobro wiedział o tym pięć minut później. Zadzwoniła do niego. Mało tego, że wezwała policję, to uznała, że interwencja nie jest wystarczająca. I komendant policji został odwołany. I to wydarzenie zakwalifikowano jako napaść na dziennikarkę. Więc to nie jest osoba, która dałaby sobie zrobić krzywdę. To jej boją się ludzie. Potrafi odwołać ministra albo napisać felieton o marszałku Komorowskim pod tytułem: "Czy cham może być marszałkiem". W wieku 31 lat osiągnęła bardzo dużo. Ale to, co robi teraz, świadczy, że bardzo chce chronić mężczyznę, z którym miała romans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Teczki, miłość i zdrada - Portal i.pl

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl