Dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego” dotarli do listu, jaki prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak wystosował do pracowników urzędu miasta w sprawie podwyżek.
Przypomnijmy, że urzędnicy domagają się podwyżki wynagrodzenia zasadniczego w kwocie 700 zł brutto w tym roku i kolejnej podwyżki od stycznia. W tym celu we wrześniu protestowali pod urzędem miasta.
Pracownicy Urzędu Miasta Poznania domagają się podwyżek
- Jest problem z podwyżkami każdego roku, ponieważ negocjacje płacowe kończą się często w okresie sierpnia-października, a nasze koszty życia rosną od stycznia - mówił wtedy jeden z manifestujących pracowników.
Tuż po manifestacji prezydent Jaśkowiak deklarował, że będzie „robił wszystko, by znaleźć kompromisowe wyjście z tej trudnej sytuacji”.
Z naszych informacji wynika, że wynagrodzenia urzędników rzeczywiście nie są zadowalające - specjalista w urzędzie miasta zarabia 3551 zł brutto, co w przeliczeniu na netto daje 2750 zł.
Podwyżek dla urzędników nie będzie. Nie w obecnej sytuacji budżetowej
Teraz jednak, jak wynika z listu do którego dotarli nasi dziennikarze, podwyżek dla urzędników nie będzie.
- Postulatom, które zostały wyrażone w formie listu otwartego, trudno odmówić w części racji. Mimo to nie jest możliwe ich spełnienie w obecnej sytuacji budżetowej - pisze w liście do pracowników Jacek Jaśkowiak.
I wylicza: - Tylko dla pracowników urzędu miasta koszt podwyżki 700 zł od I do XII br. to kwota ponad 19 mln zł, koszt kwoty wskazanej jako naprawcza podwyżka wynagrodzenia zasadniczego za 2021 r. i jednorazowej kwoty 2400 zł to kolejne 5,3 mln zł. Z kolei ryzykowną decyzją, przy nieprzewidywalności przyszłych dochodów własnych miasta, byłoby wprowadzenie wskaźnika procentowego działającego waloryzująco i uzależniającego wynagrodzenia pracownicze od średniej pensji krajowej czy wskaźnika inflacji.
Prezydent w trzystronicowym liście do pracowników szczegółowo wyjaśnia rzekome powody „obecnej sytuacji budżetowej” urzędu miasta, która uniemożliwia podwyżki dla pracowników. Powołuje się on m.in. na reformy w zakresie podatków, które, jak pisze, „pozbawiły Poznań w 2023 r. spodziewanych wpływów w wysokości 642 mln zł”. Mówi również o wydatkach, takich jak transport zbiorowy, dopłata do oświaty czy polityka społeczna, które pokrywane są z dochodów własnych miasta. Jak podkreśla stanowią one 63 proc. dochodów własnych samorządu. Ponadto prezydent porusza też kwestie inwestycji, które już rozpoczęto w mieście.
- Nie możemy z nich na tym etapie zrezygnować, ponieważ wiązałoby się to z wysokimi karami umownymi dla miasta - pisze w liście Jaśkowiak. - Miasto nie ma prawa zaciągać kredytów na wydatki bieżące, z których finansowane są wynagrodzenia. Każda podwyżka wynagrodzeń to wydatek, który pociąga za sobą stałe skutki w roku budżetowy i w latach kolejnych. Dlatego pokrycia w budżecie podwyżek możemy szukać tylko w ramach zwiększenia dochodów własnych, które nie w pełni samodzielnie miasto może kształtować albo ograniczając wydatki własne.
Obserwuj nas także na Google News
Mimo że z listu jasno wynika, że urzędnicy nie mogą liczyć na wzrost wynagrodzeń, postanowiliśmy oficjalnie zapytać o to przedstawicieli miasta. Niestety, do czasu publikacji tego artykułu nie uzyskaliśmy w tej kwestii odpowiedzi.
Jak natomiast przekazali nam przedstawiciele strony związkowej, NSZZ Solidarność i OPZZ jeszcze w grudniu mają odbyć rozmowy w sprawie podwyżek w 2023 roku.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Tyle zarabiają prezesi spółek miejskich w Poznaniu. Wysokość...
10 branż w Wielkopolsce, w których zarabia się najlepiej. Tu...
