

NAJWAŻNIEJSZE JEST ZWYCIĘSTWO
Jeśli zespół nie wygrywa przez tyle tygodni, to żeby cokolwiek zmienić trzeba wreszcie wygrać. Dać drużynie nadzieję. Byle jak, nawet przepychając mecz. Ale Wisła tak nie wygrała w Sosnowcu. Ona była lepsza, po prostu. I nawet jeśli na koniec podsumujemy grę „Białej Gwiazdy” w taki sposób, że rzeczywiście najważniejsze tego dnia było zwycięstwo, to jednak patrząc już całkiem na spokojnie na to, co zaprezentowali krakowianie w piątkowy wieczór, to było nawet dość blisko tego, czego oczekują kibice. Oczywiście, nie było idealnie, ale też drużyna wreszcie zagrała tak, że pojawiło się choć trochę optymizmu.

KOLEJNY RAZ SŁABE WEJŚCIE W MECZ
Oczywiście liczy się to, co na końcu, ale nie sposób nie wspomnieć o tym, że Wisła znów źle weszła w mecz. Pierwsze pół godziny może nawet nie były słabe, choć zespół zbyt łatwo dał sobie strzelić gola, ale było nijakie. W sztabie „Białej Gwiazdy” powinny zastanowić się czy to jest kwestia przygotowania mentalnego do meczu, nastawienia, by zacząć grać swoje już od pierwszej minuty? Trzeba to naprawdę poprawić. I to szybko.

DRUŻYNA SILNA MENTALNIE
Znów Wisła przegrywała i znów wyszła obronną ręką z opresji. To jest plus, bo ta drużyna zaczyna dobrze wyglądać mentalnie. Nawet jak dostaje dzwona, to stara się robić swoje. W piątkowy wieczór zrobiła tak jak należy. Najpierw odrobiła straty, a później wyprowadziła mocny, decydujący cios. I trudno tutaj nie dopatrywać się roli Radosława Sobolewskiego, który wiadomo, jaki jest pod względem charyzmy… Widać, że potrafi to przekazywać drużynie.